Siemanko serduszka wy moje. Wiem, dostanę prawdopodobnie baty i lincze za taką obsuwę czasową. Każdy kto pisze zapewne zna to uczucie, kiedy ma się plan, ale tak bardzo chce się mieć napisaną jedną część, bo ma się genialny zamysł na drugą. To właśnie mnie dopadło i długo się zbierałam żeby to napisać. Jestem już tak zdezelowana, że nie robiłam do końca korekty, przepraszam. Któregoś pięknego dnia to po prostu zrobię. Ale jeszcze nie teraz. Tymczasem, bardzo dziękuję za to ponad 22k wyświetleń. I jeszcze bardziej dziękuję Pauli z @DylanOBrienPOL za promocję zarówno bloga jak i konta na twitterze - @kubekFF.
Zapraszam was do wyrażania opinii tutaj i na tt pod #KubekFF.
Życzę wam smacznego i liczę na to, że rozdział się wam spodoba!
Wiem, że sama
sobie zaprzeczałam mówiąc, że jesteśmy inną parą i nie patrzymy tylko ma
zbliżenia fizyczne. Może trochę kłamałam, bo jak to w związkach bywa - czasami
się nie da tego pominąć. Ale nikt nie narzekał. Ani ja, ani on.
Leżałam obok niego, policzkiem
wtulona w jego klatkę piersiową, mając na ustach wymalowany uśmiech i
kompletnie nieobecny wzrok, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu.
Uniosłam się na rękach do góry by
przekręcić na brzuch i popatrzeć na jego odprężoną twarz. Chociaż badania naukowe
i inne takie mówiły, że mężczyźni po stosunku seksualnym są zazwyczaj senni, on
tak nie wyglądał.
- Ile energetyków i kaw wypiłeś?
- spytałam unosząc brew do góry. Zagryzłam wargę unosząc się do góry i
wyciągnęłam lekko głowę by pocałować jego usta.
- Kilka. Ale nie martw się,
wszystko w normie - powiedział sięgając ręką do moich włosów by odgarnąć je za
moje ucho. Lubiłam takie małe, czułe gesty. Dzięki temu miałam poczucie, że
jestem bardziej kochana, bliższa mu i po prostu dopieszczona. Przytuliłam
policzek do jego dłoni, kiedy pogładził nią moją twarz.
- Zawsze się o ciebie martwię -
stwierdziłam przymykając powieki. Sama czułam się w końcu odstresowana.
Otworzyłam oczy, kiedy poczułam jak materac łóżka ugina się pod ciężarem jego
ciała. Zdążyłam się uśmiechnąć nim pochylił się nade mną, by mnie pocałować.
Tym razem nie był to zaborczy pocałunek, pełen pożądania i namiętności. To był
jeden z tych długich i czułych, mówiących o uczuciach drugiej osoby.
- Kocham cię - powiedział nie
odsuwając się za daleko, dlatego kiedy mówił, czułam jak jego usta ocierają się
o moje co wywołało przyjemne łaskotki.
- A ja ciebie - stwierdziłam
uśmiechając się. Jak mogłoby być w ogóle inaczej? Nie wyobrażałam sobie, żeby
teraz było inaczej, żeby go nie było w moim życiu, żebym nie miała kogoś, kogo
będę mogła obdarować taką miłością, jaką starałam się mu przekazać i pokazać,
ale to była jedna z tych rzeczy, których się dopiero uczyłam.
*
Trzymałam jego dłoń, kiedy ktoś
otwierał nam drzwi domu chłopaków. Dzisiaj był wielki dzień. Ashton miał ich
poznać. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko. Uśmiechnęłam się na widok
Harry'ego, który stanął w otwartych drzwiach i spojrzałam na Ashtona, którego
mina wręcz krzyczała, że nie chce tego robić. Nie miałam pojęcia dlaczego jest
tak bardzo przeciw poznaniu chłopaków.
- No cześć - odezwałam się
pierwsza, wchodząc do środka i ciągnąc za sobą chłopaka.
- W końcu. Myślałem, że już o nas
zapomniałaś, a tak nie robią przyjaciele. Wystarczy, że... - spojrzałam na
niego sugestywnie żeby się zamknął.
- Prawdę powiedziawszy miałam
ciekawsze zajęcia - odpowiedziałam zerkając na Ashtona z uśmiechem, który go
odwzajemnił.
- Nie. Nie chcę słuchać o waszych
łóżkowych ekscesach. Jestem Harry, dobrze cię w końcu poznać - powiedział wyciągając
do Irwina rękę. Farbowany blondyn puścił moją dłoń i uścisnął łapę Stylesa. Na
moją prośbę nie wyprostował dzisiaj włosów - Ashton, nie Hazza. I wyglądał
uroczo, chociaż jeśli chodzi o moje zdanie - wolałam go w takiej wersji. Ale
przekonanie go do tego było koszmarnie trudne.
- Ashton -
odpowiedział uśmiechając się. Odwiesiłam kurtkę na wieszak zostawiając buty w
nieładzie pod ścianą.
- Gdzie reszta? - spytałam
zaskoczona, że nie zachowywali się jak dzieci i nie podglądali jak wygląda mój
facet na żywo.
- Salon i kuchnia, czyli standard
- powiedział brunet. Zostawiając Ashtona z Harrym sama ruszyłam w głąb domu. W
salonie siedział tylko Niall i oglądał mecz golfa, czyli wszystko w normie.
Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu, składając słodkiego buziaka na
jego policzku.
- Cześć mój ulubiony Irlandczyku
- powiedziałam cicho nie chcąc mu za bardzo przeszkadzać w oglądaniu meczu.
- Ładnie pachniesz - powiedział
na przywitanie, a ja zaczęłam się śmiać. - Cicho. Za pięć minut się skończy. -
Nie mogąc się uspokoić, potargałam jego blond czuprynę i wycofałam się do
kuchni. Już na starcie się zdziwiłam widząc Louisa i Liama w fartuszkach
kuchennych, którzy próbowali coś gotować najwyraźniej. Nie komentowałam nawet
tego syfu, który panował wokół nich.
- Tylko nie spalcie chaty -
zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam jak Liam próbuje coś ogarnąć przy kuchence. -
Piromanie, odsuń się - powiedziałam z głupim uśmiechem podchodząc do nich i
wcisnęłam się obok bruneta.
- Nie możesz nam przeszkadzać,
kiedy gotujemy, bo wszystko popsujesz - powiedział Liam, a ja poczułam ręce,
które złapały mnie w pasie i zaczęły ciągnąć do tyłu.
- Idź Louis na siłownię, bo póki
co jestem od ciebie mniejsza i lżejsza a mam więcej siły niż ty - mruknęłam
wyrywając mu się. - Gdzie Zayn?
- Nie zamierzam. Eleanor nie
narzeka, znaczy narzeka, że i tak jestem za silny - parsknął śmiechem.
- Ach ty ogierze - skomentował to
Liam, a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Z czego się nabijacie? - spytał
damski głos. Odwróciłam się i po chwili z piskiem rzuciłam się by wyściskać
dziewczynę.
- Perrie! Jak cholernie dobrze
cię widzieć! - O mój Boże, okres nadchodził, bo byłam już za bardzo
rozemocjonowana. Ściskałam ją ciesząc się, że jest tutaj. - Tak cholernie dawno
cię nie widziałam - powiedziałam w końcu się od niej odsuwając i
przyjrzałam się jej uważnie, a potem zaczęłam się śmiać, z powodu świeżej
malinki na jej szyi. - Widzę, że nie próżnujesz z Malikiem - powiedziałam, a
Louis od razu to skomentował.
- Od rana musimy słuchać
tych jakże przyzwoitych dźwięków "oh Zayn tak, o rób mi dobrze!" -
zaczął przedrzeźniać Pezz, która poczerwieniała na twarzy.
- Po prostu zazdrościsz Tomlinson
- prychnęła urażona.
- Czego? - spytał Harry, który
pojawił się w kuchni z moim chłopakiem.
- Kto to? - spytała Perrie.
- Ashton - powiedziałam dumnie,
wyciągając rękę do niego. - Mój facet - dodałam czując jak ściska moją
dłoń.
- Wow, ty masz faceta? - spytała,
a ja posłałam jej sceptyczne spojrzenie zbliżając się do niego, po czym
stanęłam na palcach całując go. - To przynajmniej tłumaczy te kurwiki w oczach
- dodała reflektując się. - Jestem Perrie, mój facet Zayn...
- Z którym dopiero przestała się
pierdolić - dodał wcinając się jej w zdanie Louis, a Perrie tylko odchrząknęła
i kontynuowała.
- Zaraz zejdzie. Znasz już
resztę?
- Poznałem już Louisa i Nialla -
powiedział obejmując mnie w pasie.
- Jestem Payno - wypalił Liam
machając do niego ręką ubrudzoną w mące.
- Liam -
poprawiłam go. Ashton zaczął się tylko śmiać, a ja poczułam, że wszystko jest
na swoim miejscu. Zayn wkrótce do nas dołączył tak samo jak Niall, którego mecz
się już skończył. To była sielanka, której potrzebowałam i która
zdecydowanie poprawiła wszystkim nastrój. Ashton już nie wyglądał niepewnie.
Miałam wręcz wrażenie, ze zaczął się całkiem nieźle bawić.
Szczególnie, kiedy zaczął rozmawiać z chłopakami o muzyce. I tak od słowa do
słowa aż pokazał im covery, które nagrywał ze swoim zespołem, a które bez
problemu można było znaleźć na YouTube. W tamtym momencie nie miałam jeszcze
pojęcia co się kroi w główkach tej piątki idiotów.
Minęło kilka godzin nim
zgłodnieliśmy. Louis i Liam zafundowali nam na początku "domowe
nuggetsy". Później postanowiliśmy zamówić chińszczyznę, żeby nikomu nie
przyszło do głowy gotowanie, znowu.
- Szkoda, że Alex tu nie ma - stwierdził Harry.
Uniosłam wysoko brwi do góry, słuchając go. - Mogłeś ją zaprosić - mruknęłam, wzruszając ramionami.
- Pokłóciłyście się? - zapytał Zayn.
- Nie. Po prostu stwierdzam fakt, że jeśli Hazz się za
nią stęsknił to mógł ją zaprosić. Liam gdzie jest Danielle? - spytałam
bruneta.
- Na zakupach z Eleanor - odpowiedział równocześnie z
Louisem. Uwielbiałam Dani, ale El nie tolerowałam, chociaż ukrywałam to przed
Tommo. Zależało mu żeby każdy lubił jego dziewczynę, a ja nie chciałam mieć z
tego powodu spięć z nim.
Od samego początku była według
mnie fałszywa i leciała na to, kim jest Louis. Nienawidziłam takich osób, bo
każdego w tym pokoju kochałam całym sercem. Perrie też na szczęście nie była
jej jakąś wielką fanką. A skoro Eleanor i Danielle były razem na zakupach byłam
niemalże pewna, że się tu pojawią. Zawsze to robiły. Spojrzałyśmy po sobie z
Pezz i tylko obie westchnęłyśmy. Problem z Calder polegał na tym, że niestety
było widać na kilometr jak irytuje ją czasem zachowanie Louisa, bo ten się
wygłupia. Zawsze wtedy zwracała mu uwagę, że musi dorosnąć. A wcale nie musiał,
bo każdy właśnie to w nim pokochał.
Westchnęłam cicho i podciągnęłam wyżej nogi,
jednocześnie mocniej się wtulając w bok Ashtona.
- Mam nadzieję, że to nasze chińskie - powiedziałam,
kiedy rozbrzmiał dzwonek. Niall od razu podniósł się z kanapy z szerokim
uśmiechem wędrując do holu. Zaśmiałam się patrząc na Horana. On był tak kochany
i taki głupi jeśli chodziło o jedzenie, że nie dało się go nie uwielbiać.
- Nie, to nie żarcie! - powiedział głośno,
zdecydowanie niezadowolony. Niall i Zayn też nie byli wielkimi fanami
dziewczyny Louisa. Jedynie Harry z nią jaki tako się dogadywał i Liam który
siłą rzeczy musiał się z nią dogadywać, będąc często do tego zmuszonym przez
wzgląd na Danielle.
- Loui! Kupiłam ci coś! - usłyszałam z holu. Następnie
rozniosło się echo uderzanych butów o podłogę i trzeszczenie toreb.
- Loui kupiłam ci coś... - przedrzeźnił ją Zayn pod
nosem, a ja tylko parsknęłam śmiechem.
- Zamknij się idioto - powiedział mocno urażony Louis
akurat w momencie, kiedy brunetka wleciała do salonu z torbami wypchanymi
zapewne ciuchami i innymi pierdołami. Pewnie biedna myślała, że są tylko
chłopaki.
- Och cześć! - Czy ona się czegoś naćpała? - Cześć,
jestem Eleanor - powiedziała z szerokim uśmiechem do Ashtona. - A ty musisz być
Ashton. - Aż się wyprostowałam zirytowana patrząc na Louisa.
- Czy ty kurwa nie umiesz siedzieć cicho? - spytałam
bruneta z wyrzutem i od razu poczułam rękę Irwina na swojej nodze.
- O co ci chodzi? Powiedziałem tylko El, wtedy kiedy
podrzuciłem cię do hotelu.
- O jajko - mruknęłam znowu przytulając się do boku
Asha.
- Diana. Nie złość się na niego.
Powiedział to przeze mnie, bo zaczęłam się czepiać i chciał się wybronić... -
powiedziała El.
- Czy wy już nie umiecie inaczej? - spytała brunetka
wchodząc do salonu i odstawiła swoje torby koło kanapy po czym podeszła do
Liama od tylu i pochyliła się nad nim całując go czule na dzień dobry.
Zaraz po tym przywitała się z
każdym, z uśmiechem przedstawiając się Irwinowi.
- Nieważne - odpowiedziałam cicho.
- Powinnam ci dupę skopać, że nie mówiłaś nic o tym,
że masz takie ciacho - stwierdziła Dani, a ja zaczęłam się śmiać tak jak i
Ash.
- Danielle, ja tu dalej siedzę - powiedział Liam przez
co wszyscy zaczęli się śmiać.
- Och misiu pysiu. Nie bądź zazdrosny - powiedziała
brunetka siadając na kolanach Payno.
- No właśnie misiu pysiu - powiedziałam zaśmiewając
się do łez. Żadne z nas nawet nie usłyszało drugiego dzwonka prócz Nialla,
który odebrał nasze zamówienie, zapłacił za nie i wszedł do salonu ogłaszając
wszem i wobec:
- ŻARCIE!
*
Nigdy nie lubiłam pożegnań. Z
nikim, a już najbardziej z Ashtonem. To były zawsze najgorsze momenty z całego
wspólnego czasu. Znowu byliśmy w jego hotelu, w jego pokoju. Nie byłam
zadowolona, właściwie to od rana chodziłam przygnębiona i kompletnie bez humoru.
Poczułam jak jego ręce zaciskają się mocno na moim pasie. Stałam przy oknie i
wyglądałam na ulicę, patrząc jak ludzie pospiesznie się przechadzają,
uciekając przed deszczem. Przymknęłam powieki, kiedy poczułam jego usta na
swojej szyi.
- Nie martw się, D. Niedługo się
zobaczymy - powiedział cichym, gardłowym głosem, aż poczułam przyjemne dreszcze
przepływające po moim ciele.
- Ja po prostu już tęsknie i
wiem, że znowu będzie trudno. Nienawidzę kiedy wyjeżdzasz i zostawiasz mnie tu
samą - szepnęłam kładąc swoje dłonie na jego. Chwilę później odwróciłam
się w jego stronę, pozwalając żeby objął mnie znacznie ciaśniej, dociskając do
swojego ciała. - Kocham cię, Ash. I zawsze, kiedy zostaję sama, bez ciebie,
zaczyna mi być pusto i...
- Shhh... - przyłożył palec do
moich ust. Jego rzeczy stały już spakowane, gotowe do zabrania. Patrząc na
zegarek, miał trzy godziny do wyjścia z hotelu, żeby nie spóźnić się na
samolot. - Nie martw się, obiecuję ci, że zobaczymy się szybciej niż myślisz.
Nie chcę cię teraz widzieć smutnej, bo serce mi pęka, kiedy się tak długo nie
uśmiechasz, a od rana minęło już pięć godzin - westchnął i pogładził mój
policzek palcami. Widziałam w jego oczach tą samą niechęć do wyjazdu, która
była u mnie. - Mam coś dla ciebie - stwierdził delikatnie całując moje usta, a
po chwili się odsunął łapiąc za moją dłoń. Pociągnął mnie w stronę łóżka, na
którym kazał mi usiąść. Nie sprzeciwiałam się mu. Patrzyłam w ciszy jak
podchodzi do swojej walizki i ją otwiera. Wyciągnął jedną ze swoich bluz i położył
ją na swoich kolanach, zamykając bagaż. - Zostawiam ci ją, żebyś miała chociaż
wrażenie, że jestem blisko, zanim to się stanie.
- Przecież to twoja ulubiona -
powiedziałam patrząc na niego do góry, kiedy stał prawie przy mnie.
- Lepiej wygląda na tobie niż na
mnie. Kupię sobie taką drugą, albo coś nowego. Tobie się bardziej przyda, niż
mnie. - Jego uśmiech był wyjątkowy. Sama od razu nieśmiało uniosłam kąciki ust
do góry, biorąc od niego czarny materiał, przesiąknięty zapachem jego perfum i
ciała i mocno go do siebie przytuliłam, na co Ashton się jedynie zaśmiał. -
Jesteś słodka - stwierdził pochylając się nade mną i zanim zdążyłam mu
odpowiedzieć, poczułam jego miękkie wargi na swoich ustach, aż zrobiło mi się
przyjemnie ciepło od tego pocałunku. Mruknęłam coś, odkładając bluzę na kolana,
a rękę ułożyłam na jego ramieniu, przesuwając palcami na jego kark, kiedy jego
dłoń znalazła się na moim udzie. Bluza zniknęła z moich nóg, a jego dotyk
poczułam znacznie dosadniej. Naparł na mnie, więc pod wpływem jego siły
zaczęłam się kłaść na materacu, kiedy on wchodził na niego kolanami.
Podciągnęłam się do góry, a on razem ze mną, nie przerywając tego leniwego
pocałunku. Całował mnie w taki sposób, jakby miał o wiele więcej czasu, jakby
nigdzie się nie spieszył. Poczułam pod głową poduszkę i uśmiechnęłam się, kiedy
odsunął się od moich ust i spojrzał na moją delikatnie rumianą twarz, a jego
oczy rozbłysły szczęściem. Nie mówił nic. Zwyczajnie się na mnie patrzył,
uśmiechając się, co jakiś czas pocierał swoim nosem o mój, aż zdecydował się w
końcu mnie pocałować dokładnie w taki sam sposób jak przedtem, z tą
różnicą, że wsunął dłoń pod biały materiał mojej bluzki, gładząc moje ciało z
uczuciem. Jego nie potrafiło, nie dało się nawet nie kochać.
Czułam jak robi mi się gorąco.
Drgnęłam pod nim, uginając nogę w kolanie, a po chwili objęłam go nią, lokując
łydkę na jego pośladkach. A jego palce z każdą sekundą mocniej zaciskały się na
moim ciele, podwijając w górę bluzkę, odsłaniając moje ciało. Przesunęłam palce
wyżej, na jego kark, wsuwając je ostatecznie w jego włosy, za które delikatnie
pociągnęłam, czując jak za karę gryzie moją dolną wargę lekko i zaśmiałam się,
kiedy znowu się ode mnie odsunął.
- Ty jednak lubisz być
niegrzeczna, co? - spytał lustrując moją twarz, a ja jedynie wzruszyłam
niewinnie ramionami.
- A czy to robi jakąś różnicę? I
tak mnie będziesz kochać. Dokładnie tak, jak ja Ciebie - powiedziałam znowu
złośliwie już tym razem ciągnąc go za włosy.
- Ale zamiast uprawiać z tobą,
mogę cię pieprzyć. A tego chyba dzisiaj nie chcesz, co? - mruknął, a ja tylko
poczerwieniałam wywołując u niego tym razem śmiech. - Niegrzeczna, a się
wstydzi. Przeczysz prawom logiki my love - stwierdził, zasysając po chwili
skórę na mojej szyi. Czułam jak powstaje kolejna malinka do kolekcji, których
miałam sporo na swoim ciele, dzięki niemu.
- Ale ty wciąż mnie kochasz. I
będziesz kochał i nie pozwolisz nigdy, żeby miał mnie ktoś inny...
- Nigdy na to nie pozwolę -
szepnął mi prosto do ucha, a po chwili po raz kolejny mocno pocałował moje
usta. Kochał mnie i dobrze o tym wiedziałam. Czułam to w każdym jego geście,
dotyku. Nawet teraz, kiedy z taką delikatnością ściągał moją bluzkę, odkładając
ją na bok, kiedy patrzył na moje ciało z uwielbieniem, z delikatnym uśmiechem na
twarzy. Kiedy zsunął się niżej, składał na moim dekolcie pocałunki,
delikatnie gładził rozgrzane ciało. Był idealny w każdym calu dla mnie. Czułam
jakby był tą moją perfekcyjną drugą połową. Zachłysnęłam się powietrzem z
wrażenia, jak silnie odczułam jego pieszczoty. Zawsze myślałam, że kiedy już
będę w związku to chemia wygaśnie, przestanę czuć cokolwiek, kiedy będę ze
swoim facetem w łóżku. To była jednak ściema.
- Kochaj mnie - szepnęłam, kiedy
uniósł się wyżej by znowu złożyć pocałunek na moich ustach.
- Z chęcią. Chcę, żebyś mnie
pamiętała i żebym ja nie zapomniał o tobie - odpowiedział, a moje dłonie od
razu złapały za brzeg jego koszulki, którą podciągnęłam do góry, ściągając ją z
niego i przesunęłam palcami po jego torsie. Nie był jakoś silnie wyćwiczony,
ale mogłam wyczuć mięśnie na jego ciele, a to zwyczajnie mnie kręciło,
szczególnie u niego.
A po chwili poszło już z górki.
Rozpiął moje spodnie i zaczął je zsuwać w dół, powoli, przy okazji całując moje
ciało, a ja się temu podawałam. On akceptował mnie taką jaką jestem, nie
patrząc na moje niedoskonałości, przy których upierał się, że je uwielbia
dokładnie tak, jak całą resztę. A ja mu wierzyłam we wszystko, co mówił.
Kolejna część garderoby
wylądowała na podłodze, na której sam stanął zabierając mi przyjemność z
pozbycia się spodni z niego, sam je ściągając z siebie. Podczas jego pobytu w
Wielkiej Brytanii nie mogliśmy wiele korzystać z bliskości przez mój okres, na
szczęście zdążył się skończyć. Idealnie na sam koniec jego pobytu.
Mogliśmy na swój własny sposób
świętować ostatnie godziny razem.
Znowu wszedł na łóżko i zawisł
nade mną. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i położyłam dłoń na jego
policzku, w ciszy wpatrując się w jego oczy. Uczucie którym go darzyłam było
znacznie silniejsze niż myślałam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić nawet co
będzie jak tym razem wyjedzie. Zsunął ramiączka mojego stanika w dół, dotykając
delikatnie mojej skóry. Uniosłam tułów do góry, przysuwając się do niego.
Chciałam czuć namacalnie jego obecność. Chciałam go czuć całą sobą. Jego usta
znalazły się na mojej szyi, a dłonie szukały zapięcia od stanika, które po
chwili puściło. Nie wstydziłam się go. Nie po tym, co razem przeszliśmy, co
razem robiliśmy.
Zdążyłam wciągnąć na biodra spodnie, kiedy Ashton
otworzył drzwi. Louis sam zaproponował, że odwiezie Ashtona. Zakumplowali się,
a ja z tego powodu byłam naprawdę zadowolona. Może nie powinnam była, ale
słyszałam jak Ash prosił go, żeby później, jak już wsiądzie w samolot, Louis
zajął się mną.
- Nie próżnowaliście – stwierdził wchodząc do środka,
kiedy ja zapinałam spodnie. Zaśmiał się, sam zamykając za sobą drzwi.
- Nie mogłem jej odpuścić – stwierdził Irwin, a ja odchrząknęłam
znacząco.
- Nie wiem czy zauważyliście, ale ja tutaj ciągle jestem –
stwierdziłam wygładzając materiał bluzki. Spojrzałam na zegarek wmontowany w
odtwarzacz dvd, ustawiony pod plazmowym telewizorem. Louis był o pół godziny za
wcześnie. Spojrzałam tęsknym wzrokiem za Ashtonem, nie wiedząc co powinnam w
tym momencie zrobić. Nie zdążyłam się odezwać czy chociażby drgnąć, kiedy
chłopak znalazł się przy mnie i zamknął mnie w silnym uścisku.
Słyszałam jak Louis wzdycha po tym, jak skończył się
śmiać. Sama nic nie widziałam, chowając twarz w torsie chłopaka. Tego dnia
spełniał moje zachcianki, nie prostując włosów, zakładając to, w czym według
mnie najlepiej wyglądał i był. Cały czas, a tego najbardziej potrzebowałam.
Zamówiliśmy do jego pokoju trzy herbaty, które wypiliśmy.
Wraz z Ashtonem siedzieliśmy na łóżku, Louis wybrał fotel, bo doszedł do
wniosku, że woli nie siadać na łóżku, na co ja z blondynem jedynie się zaczęliśmy
śmiać.
W samochodzie siedziałam z Ashtonem na tylnym siedzeniu i
każde z nas milczało. Powstrzymywałam się od popłakania się, bo nie chciałam by
oni to widzieli. Czułam się z tym źle, pozbawiona całkowicie humoru. Westchnęłam
cicho, kiedy wjechaliśmy na parking na lotnisku. Kiedy szliśmy w kierunku
odprawy, trzymałam jego dłoń. Moja kurtka została w samochodzie Louisa, a ja na
sobie miałam bluzę Ashtona. Nie zamierzałam się z nią rozstawać przez jakiś
czas. Stałam obok niego w kolejce i też wtedy, kiedy zdawał swój rejestrowany
bagaż. A wtedy zostało nam pół godziny dla siebie. Louis w tym czasie kołował
sobie coś do jedzenia i niestety został przyłapany przez jakieś fanki, więc
miał zajęcie, a my mogliśmy skupić się na sobie, chociaż byłam pewna, że ktoś
zrobił nam zdjęcie, jednak nie było to aż tak istotne, bo przecież obok był
Louis.
- Obiecaj mi D., że nie będziesz płakać – poprosił trzymając
moją twarz w swoich dłoniach. A ja nie byłam w stanie mu tego obiecać, bo już
czułam łzy w swoich oczach.
- Nie wierzę w to, że już wyjeżdżasz – szepnęłam trzymając
dłonie w kieszeniach bluzy.
- Obiecuję ci, że niedługo wrócę. Uzbrój się w odrobinę
cierpliwości, zanim się obejrzysz, będę tutaj z powrotem – powiedział i mocno
mnie pocałował. Dopiero teraz wyciągnęłam z kieszeni ręce i objęłam jego szyję,
oddając mu pocałunek. To był jeden z tych, w których pokazywaliśmy sobie, jak
bardzo się kochamy i jak bardzo nam będzie brakować siebie nawzajem. Na
ramieniu miał granatową torbę nike, ubrany w swoje conversy i poszarpane
dżinsy, oraz t-shirt i jedną z bluz, pasował tak idealnie do tego obrazka,
który ułożył się w mojej głowie. Odsunął się w momencie, kiedy Louis wyrósł za
mną, a po moim policzku potoczyła się łza.
- Pilnuj jej i nie pozwól jej płakać – powiedział patrząc
na Louisa, kiedy ja mocno się do niego przytulałam, jakby nie docierało do mnie
to, że wyjeżdża.
- Zrobię co w mojej mocy – powiedział Tommo, a ja
uniosłam wzrok na Ashtona i stanęłam na palcach, mocno go całując na
pożegnanie, a zaraz po tym, Louis mnie zwyczajnie przytulił do siebie, żebym
pozwoliła odejść Ashowi do terminalu. Stojąc jeszcze chwilę w kolejce, patrzył
na nas i widziałam jak mówi zwyczajnie „Kocham cię”. Odpowiedziałam dokładnie
to samo i rozpłakałam się jak dziecko, nie słuchając Louisa. Nie pozwoliłam się
zabrać z lotniska, idąc do poczekalni, gdzie obserwowałam jak samolot Ashtona
zaczyna kołować po płycie lotniska po czym startuje. Jeszcze zanim samolot
Ashtona wystartował drżącymi dłońmi wystukałam na telefonie smsa, jak bardzo go
kocham i jak bardzo będę tęskniła za nim. Obiecał mi dać znać, kiedy doleci do
pierwszego przystanku, miał przesiadkę na Bali.
Louis zabrał mnie do ich domu. Nie mogłam spać, wciąż
czekając na wiadomość od swojego chłopaka. Nie docierało do mnie to, że jeszcze
parę godzin mam przed sobą, że mogę zawsze ustawić budzik i wstać. Nie
chciałam. Dawno nie czułam się tak przygnębiona, a oni widzieli mnie w takim
stanie po raz pierwszy, bo zazwyczaj kiedy Ashton przylatywał do mnie, mijali
się, dlatego dopiero podczas tego pobytu poznali się.
„Jestem na Bali. Mam dwie godziny czekania na następny lot. Kocham Cię i idź już spać. Jak dolecę do domu, dam Ci znać. Niedługo będziemy znowu razem. Przysięgam.”
Swietna historia! Jak dla mnie mozesz dodawac rozdzialy codziennie ahhahah no i czekam co dalej z Diana ;)
ReplyDeletePolecam Ci książkę "Maszyna do pisania". Dużo teorii, ćwiczenia, co pomoże Ci rozwijać się pisarsko ;) Jestem po lekturze i czuję wielką inspirację.
ReplyDelete