.

.

Tuesday 10 December 2013

Page 9.

Przybywam z rozdziałem Dziewiątym. Jak obiecałam: mamy wtorek i dodaję rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo ja go zdecydowanie lubię.
Od razu ostrzegam, ze treść jest +18.
Tak, żeby nie było, bo wiem, że nie każdy z was ma to osiemnaście skończone, ale z drugiej strony, młodzież w dzisiejszych czasach jest tak zdemoralizowana, że lepiej nie mówić.
(Przyznam się, że ja mając te 13+ lat też nie byłam lepsza, buahaha.)
Okej. Miło mi również powitać wszystkich nowych czytelników. To takie miłe widzieć tyle wyświetleń, nowych komentarzy. Mam nadzieję, ze zostaniecie ze mną i będziecie dopingować Kubek aż do samego końca. I dziękuję za wszystkie miłe słowa! :)))
Page 9 miał pojawić się w czerwcu, mamy grudzień. Trochę kijowo, ale no cóż. Nawaliłam i jestem tego świadoma. Postaram się jak najszybciej to nadrobić. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie.

Tymczasem, życzę wam tradycyjnie Smacznego!

~*~*~*~


   Nie wiem jak on to zrobił, że nagle znalazłam się na nim, siedząc okrakiem na jego nogach, a chwilę później klęczałam nad nim z jego nogami między swoimi. Pochylałam głowę, by toczyć walkę na pocałunki. Jego dłonie ciągle wędrowały po nagiej skórze pleców, czasem zsuwając się na pośladki, gładząc je. Trzymałam jego twarz w swoich dłoniach, napierając ciałem na niego. Uczucia, które mi towarzyszyły były wprost nie do opisania. Pierwszy raz czułam aż tak wielkie uderzenie gorąca i wszystkich tych uczuć, którymi obdarzałam tego mężczyznę.
Poczułam jak mocno złapał mnie za pośladki dociskając do siebie. Kolejny przeskok w dołku. Przyjemne pulsowanie między nogami.
Odsunęłam się od niego na chwilę, by pozbawić go koszulki. Rzuciłam ją gdzieś na bok i chyba spadła obok łóżka, ale co z tego? Moje dłonie od razu wyrwały się do gładzenia jego nagiej skóry. Tomlinson od jakiegoś czasu ćwiczył, całkiem sporo, więc mięśnie na jego klatce piersiowej powiększyły się. Czując pod palcami wypuklenia, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Oderwał się nagle od moich ust i spojrzał na mnie. To nie było zwykłe spojrzenie przesiąknięte pożądaniem. Wydawało mi się, że widziałam w jego oczach miłość. Ale nie byłam tego pewna. Jego dłonie ponownie powędrowały w górę, podciągając moją koszulkę coraz wyżej i wyżej, aż w końcu i ona wylądowała gdzieś na podłodze. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się potężne rumieńce. Piżama. Tak, a pod nią całkowity brak czegokolwiek innego. Przymknęłam powieki nie chcąc patrzeć na niego, bo czułam się zwyczajnie zażenowana swoim wyglądem.
      - Jesteś piękna – wyszeptał. Otworzyłam oczy nie mogąc się powstrzymać by nie spojrzeć na niego. Uniósł głowę do góry i dostrzegłam błysk w jego oczach, a na ustach malował się ten cudowny, rozleniwiony uśmiech. Ponownie docisnął mnie do siebie, a jego twarz znalazła się między piersiami. Przygryzłam wargę, kiedy jego usta zetknęły się z delikatną skórą. Czułam wilgotny dotyk jego warg i języka. Wędrował od jednej piersi do drugiej, wyznaczając sobie jakąś ścieżkę, nakręcając mnie jeszcze bardziej na siebie. Kiedy w końcu wziął moją brodawkę do ust i zassał go delikatnie, westchnęłam. Boże, całe stado motyli przeleciało mi od podbrzusza aż do gardła. Nikt nigdy na mnie tak nie działał jak Louis. Poczułam jak się uśmiecha, jak jego palce mocniej wbijają się w moje ciało. Kiedy sutek znalazł się między jego zębami, odsunął głowę lekko do tyłu, ciągnąc go jednocześnie. Z moich ust wyrwało się jęknięcie, a po moim ciele przeszły dreszcze, zostawiając po sobie na nagiej skórze gęsią skórkę. Puścił go, a jego usta ponownie zassały pierś. Język gładził przed chwilą trzymany sutek. Czułam się coraz bardziej podniecona, a dwa zaróżowione punkciki stawały się coraz twardsze. Na moich policzkach pojawiły się jeszcze bardziej czerwone wypieki. Było mi naprawdę gorąco. A to wszystko za sprawą samego Louisa.
Zaczął zsuwać się ustami w dół, powoli zostawiając wilgotny ślad na brzuchu, wciąż kierował się ku linii spodni. Co chwilę zerkał w górę na moją twarz, prawdopodobnie sprawdzając moją reakcję. Ale ja byłam zbyt otumaniona tym co się działo. Oczy powolutku zachodziły mi mgłą, a serce radośnie trzepotało w piersi. Jego dłonie chwyciły za dresy i powoli zaczęły je zsuwać, odsłaniając coraz to więcej ciała. Zostawił je gdzieś w połowie pośladków. O dziwo, chociaż praktycznie byłam naga – wcale się tak nie czułam. Tak, jakby jego ciało, jego dłonie kryły mnie przed światłem dziennym. Chciałam usiąść na jego nogach, ale nie pozwalał mi. W zamian po chwili uniósł mnie jeszcze bardziej do góry i położył na miękkiej pościeli.  Wyciągnęłam ręce do przodu i od razu sięgnęłam do paska jego spodni, rozpinając go. To samo po chwili zrobiłam z ekspresem i guzikiem. Pochylił się nade mną i oblizał powolutku moje wargi, wpatrując się w moje oczy. Śledził uważnie moją reakcję na to co robił. Automatycznie rozchyliłam wargi i pozwoliłam mu na głęboki pocałunek. Nasze języki wirowały w swoim tańcu, swoim rytmem. Pomagając sobie nogami powoli zsunęłam jego spodnie w dół, kiedy on praktycznie na mnie leżał. Jego gorące ciało dociskało się do mojego. Czułam, dosłownie czułam jak jego serce mocno wali, ale to wywołało u mnie kolejną porcję motyli. Boże, to było…
      - Och! – Wydałam z siebie zduszony przez jego usta okrzyk. Nawet nie zauważyłam, kiedy jego dłoń wsunęła się pod moje dresy, a palce przejechały po kobiecości. Uśmiechnął się zadowolony. Tak, to był właśnie ten uśmieszek. Na pewno czuł pod palcami jak mokra jestem. Ja bez dotykania siebie czułam to. Czułam również własny gorąc. Jak on tak mógł? Jak mógł doprowadzać mnie do takiego stanu, sam nie chcąc nic w zamian? Przecież mężczyźni właśnie tego oczekiwali. U nich w takich kwestiach zazwyczaj istniała zasada: oko za oko, ząb za ząb. Przycisnął palce nieco mocniej, po czym wsunął je w moje wnętrze. Mimo to, wciąż miałam na sobie dresy. Kilkukrotnie poruszył palcami wsuwając je i wysuwając. To sprawiało mi tyle przyjemności, że moja klatka piersiowa zaczęła się poruszać coraz szybciej. Kiedy myślałam, że zrobi coś więcej, on zabrał rękę i wciąż patrząc mi w oczy wsunął w usta palce, które jeszcze przed chwilą znajdowały się we mnie. Przymknął powieki jakby rozkoszował się smakiem tego, co miał na palcach. Po raz kolejny coś potężnie ścisnęło mnie w dołku. Ten widok był tak niesamowicie dobry, że po prostu nie mogłam. Podniecało mnie nawet patrzenie, jak oblizuje palce, głupi Louis.
Chwilę później złapał za gumki dresów i pociągnął je w dół, pozostawiając mnie nagą – taką jak pan mnie stworzył. Przygryzłam wargę i przymknęłam powieki zawstydzona. On jednak nic z tego sobie nie zrobił. Ściągnął z siebie dżinsy i zostawił jedynie mocno obcisłe bokserki. Położył się na brzuchu między moimi nogami, a jego usta zetknęły się ze stwardniałym guziczkiem, który polizał z lubieżnością. Z moich ust ponownie wydostało się jęknięcie. Nie nadążałam za tym co robił. Lizał mnie tak, jakby próbował oczyścić mnie całą z moich własnych soków.
Zaczęłam się pod nim wić. Przyjemność, której mi dostarczał sprawiała, ze przestawałam panować nad sobą, nad swoim zachowaniem. Objął rękoma moje uda i mocniej się wessał. Zacisnęłam dłonie na pościeli i zamknęłam oczy, czując jak moment wszechogarniającej rozkoszy coraz bardziej się zbliża. Jeszcze moment, chwila, jego język wwiercający się we mnie i och!
Jęknęłam przeciągle, głowę wciskając w poduszkę. Reszta ciała wygięła się w idealny łuk. Jego ręka puściła moją nogę i powędrowała do góry, po tułowiu, gładząc rozgrzaną skórę, aż dłoń zacisnęła się na piersi, masując ją.
Cholera, cholera, cholera! Czemu on był aż tak dobry?!
Nie wiem co się działo, bo najzwyczajniej w świecie nie ogarnęłam. Oprócz tego, że już nie znajdował się między moimi nogami. Kiedy w końcu zebrałam się w sobie i zwolniłam uścisk dłoni na kołdrze, a moje powieki rozchyliły się – zobaczyłam, ze Louis klęczy na łóżku, pozbawiony bokserek. Jego męskość stała na baczność, a policzki miał lekko zaróżowione. Przygryzłam wargę uśmiechając się.
      - Jesteś tak cholernie piękna… - westchnął, a ja czułam, jak moje policzki jeszcze bardziej czerwienią się. – I jesteś…
      - Twoja – przerwałam mu, a jego oczy się zaświeciły.
      - I jesteś moja – na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. – Masz siłę na jeszcze? – Pokiwałam twierdząco głową, a on wyciągnął do mnie rękę. Ufnie złapałam jego dłoń i pozwoliłam się podnieść. Chciałam go dotknąć, ale złapał mnie również za drugą dłoń i ścisnął ją delikatnie, pochylając do przodu i całując czule. Złapał mnie pewnie w pasie i przyciągnął do siebie tak, że nasze nagie ciała zetknęły się ze sobą, a ja poczułam na podbrzuszu nabrzmiałego penisa, który wbijał się w moje ciało. Boże, jak ja chciałam żeby znalazł się już we mnie. Ale on nie odpuszczał. Całował mnie jakby zupełnie nie robiło na nim wrażenia to jak bardzo jest podniecony.
      - Louis – westchnęłam w jego usta, kiedy odsunął się od moich ust na chwilę.
      - Odwróć się. – Posłusznie wykonałam jego polecenie. Chwycił mnie mocno w pasie i za jedną nogę, po czym poczułam jak moje plecy zderzają się z jego torsem, aż westchnęłam, kiedy poczułam gorąc na sobie. Zagryzłam mocno wargę, kiedy poczułam jak złapał za penisa i pomasował nim moje wejście. Odchyliłam głowę, kładąc ją na jego ramieniu. Wtedy też wszedł powoli we mnie, a ja tylko westchnęłam. Złapał dłonią moją pierś i zaczął ją masować, palcami ściskając co chwilę sutek. Moje biodra unosiły się i opadały. Drugą dłonią masował moją łechtaczkę, a mnie nosiło. Nie potrafiłam tego nawet inaczej nazwać. Nie byłam w stanie ogarnąć co się dzieje. Ja po prostu ruszałam się tak jak on mi dyktował, chociaż w końcu to ja byłam na górze. Wygięłam rękę do tyłu i wsunęłam dłoń w jego włosy, zaciskając na nich piąstkę. Starałam się skupić na tym, by nie przestać się ruszać. Czułam się tak cudownie, kiedy wypełniał mnie całą. Jemu najwyraźniej też było dobrze. Czułam na swoim ramieniu jego gorący oddech, a to mnie jeszcze bardziej kręciło.
Nagle coś się zmieniło. Przestał dopieszczać resztę mojego ciała. Przytrzymał mnie mocno przy sobie, a wtedy zaczął palcami szybko pocierać o łechtaczkę. Nie rozumiałam, dlaczego nie chce żebym się ruszyła. A wtedy nagle osiągnęłam po raz kolejny orgazm. I zrozumiałam co robił. Kiedy tylko moje mięśnie zacisnęły się na nim, on wystrzelił we mnie. To jakimś cudem wzmocniło mój orgazm. Czułam jak jego głowa odbiła do tyłu, a z jego ust wydały się głuche stęknięcia, a ja czułam jak biały płyn zalewa moje wnętrze, a ja jakimś cudem osiągnęłam najdłuższy orgazm w życiu. Po tym, poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie, a moje ciało odmawia posłuszeństwa. Co on do cholery ze mną zrobił?

   Leżałam przodem, wtulona policzkiem w jego klatkę piersiową. Zawsze myślałam, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do czegoś między nami, kiedy on, albo ja będziemy zajęci, nie będzie to tak dobre, tak mocno odczuwalne…
Jakie było moje zdziwienie jak okazało się być całkowicie na odwrót. Czułam się tak, jakby to on był moim pierwszym, jakby to był pierwszy raz kiedy dopuściłam się do takiego zbliżenia. Opuszkami palców delikatnie obrysowywałam słabo zarysowane mięśnie. Cały czas bawił się moimi włosami. Leżeliśmy, wtuleni w siebie, w ciszy. Ale nie przeszkadzało nam to. Teraz było to jak najbardziej w porządku. Nie potrzebowałam nic więcej – tylko i wyłącznie jego towarzystwa w tym momencie. Tego, żeby zwyczajnie był. Naprawdę, nie musiał mówić nic. Wystarczyła mi świadomość. To wywoływało uśmiech na moich ustach. Serce radośnie trzepotało, a po całym ciele rozpływało się ciepło, oznajmiające, że dostało wystarczająco sporą dawkę tego, na co tak długo czekałam. Chociaż przez chwilę miałam Louisa dla siebie. Chociaż przez chwilę był mój, tylko i wyłącznie mój.
Nie zamierzałam się z nikim dzielić tym co się między nami stało. Wiedziałam jak mogliby zareagować nasi przyjaciele, głównie Harry no i jeśli chodzi o mnie to Alexis. Nawet nie chciałam myśleć, jakie „piekło” by nam zgotowali. Przekręciłam głowę na bok i przytknęłam usta do rozgrzanego ciała, uśmiechając się pod nosem. Teraz wyjedzie. Wyjedzie i zobaczymy się zapewne dopiero w moje urodziny.
      - Będę za tobą tęsknić… - wyszeptał, a moje usta rozciągnęły się w szerszym uśmiechu.
      - Ja za tobą też. – Dla mnie było to takie normalne. Przecież ja zawsze tęskniłam. Zawsze, od momentu, kiedy Harry nas sobie przedstawił. Nawet, jeśli Louis o tym nie wiedział. Już na samą myśl o tym bolało mnie serce. Ale nie chciałam teraz o tym myśleć. W końcu on tu jeszcze był. Obiecał zostać. A ja mu wierzyłam.
      - Wiem o tym. Ty zawsze tęsknisz. – Ale jak to? Poderwałam głowę do góry i spojrzałam na niego uważnie. Przecież o tym nawet nie wspominałam, skąd on wiedział? Chyba nie byłam aż tak przewidująca, ani prosta do rozszyfrowania? A może jednak byłam? Cholera… - Spokojnie. Zawsze to mnie zmuszało do powrotu tutaj, do Londynu. Jesteś moim magnesem, Diana. – I znowu to przyjemne ciepło, które rozniosło się od serca, po reszcie ciała. Louis Tomlinson. To jest moja definicja miłości. Po co więcej słów, skoro to mówi za siebie?

~*~

   Już jutro moje urodziny. I właściwie wszystko jest prawie gotowe. Sałatki jedynie przygotuje się jutro. To właściwie jedyne, czego brakowało. Tę noc spędzałyśmy w domu chłopaków.  Powinnam wytłumaczyć, dlaczego, skoro ich nie ma w domu. Otóż, zazwyczaj, kiedy są w domu, ja spędzam tu tyle czasu, że to jest prawie tak jakbym tu mieszkała. Dlatego pewnego dnia dostałam komplet kluczy i hasło do alarmów. Poza tym jestem odpowiedzialna za ogarnianie tego miejsca, kiedy ich nie ma w domu. Podlewanie kwiatków, sprzątnięcie kurzu czy cokolwiek innego. Lubię to robić, więc mają szczęście. A poza tym muszę być tutaj raz na jakiś czas ze względu na ogrodnika, który ogarnia ogród i sprzątaczkę, która robi porządek w miejscach „publicznego” użytku. Ja jestem odpowiedzialna głównie za ich sypialnie i łazienkę. Reszta należy do sprzątaczki.
Jest około dwudziestej trzeciej. U nich na chwilę obecną jest dzień. Przesunęli z dziewiątego czerwca na ósmego koncert w Meksyku, żeby być tutaj na moje urodziny. To jest naprawdę cudowne. Oni są kochani.
Poza tym, Alexis tu jest i będzie jakoś łatwiej… No tak, bo dalej nikt nic nie wie. W teorii.
Bo to jest tak, Alexis uważa, że jest za stara, a Harry dla niej jest szczeniakiem. A rzecz w tym, że oby dwoje na siebie lecą. Niestety A., nigdy nie potrafi do końca siedzieć cicho szczególnie, jeśli się ją upije. Poza tym, jeśli się jest dobrym obserwatorem zauważy się jak ona patrzy na niego, a jak on na nią. Chociaż Harry jest szczery. Od razu, kiedy tylko poznał Alexis powiedział mi, że mu się podoba. No i najwyraźniej nie zrezygnował z tego, bo kiedy ostatni raz się widzieliśmy (to będzie jakoś z miesiąc temu czy coś w tych okolicach) strasznie dużo o niej paplał. Nie żebym w ogóle go nie znała, nie? W każdym bądź razie, jeśli chodzi o ilość dziewczyn na tym przyjęciu, to jest to bardzo, bardzo ograniczone. Będę ja, będzie Alexis, Penelope i Perrie. Musiałam pominąć Danielle, ze względu na Liama. Fakt- faktem, że ona i tak spędza ten dzień z przyjaciółmi, bo jakby nie patrzeć nasze urodziny wypadają w ten sam dzień. Różni się tylko ilość świeczek na torcie.
Poza tym mój plan był przemyślany od góry do dołu. Przedwczoraj wybrałyśmy się z A. na zakupy. W końcu trzeba było kupić sobie coś naprawdę niesamowitego na ten dzień. W końcu dwadzieścia jeden lat kończy się raz w życiu. Z początku myślałam, że będę mieć na sobie czarną sukienkę, w ostatniej chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Ogólnie jest to już czwarty dzień jak spędzamy z Alexis czas w tym domu. I mogłabym tu mieszkać na stałe. Naprawdę. Wiem, że chłopcy nie mają nic przeciwko, nawet by im to pasowało, ale kury domowej ze mnie sobie nie zrobią. Kurą domową mogę być tylko dla jednej osoby. Ale wydaje się to tak odległe, że aż niemożliwe. On ma swoją dziewczynę i żyje mu się z nią wspaniale, prawie. No i nasze relacje uległy kolejnej zmianie po tym, co się stało, kiedy z nimi byłam. Przysięgam, że nigdy więcej się nie upiję, jeśli nikt nie będzie miał nade mną kontroli.
Wtedy jakimś cudem się powstrzymałam, ale później? Później obydwoje chyba przesadziliśmy. Nie ukrywam, że najchętniej bym to zrobiła jeszcze raz, pokazała tej kretynce, że Louis jest mój, ale…
Nie chciałabym narobić mu problemów, chociaż zdążyłam już zauważyć, że jeśli chodzi o wspaniałą Eleanor on ma to głęboko gdzieś, zupełnie jakby ona go nie interesowała.
      - Skup się. Dobrze wiem, że teraz zaczyna się Twoja pora życia i umiesz myśleć o tej godzinie, więc wyrzuć z głowy na pięć minut Louisa i skup się na tym, co do ciebie mówię. – Wywróciłam oczami i odchyliłam głowę do tyłu opierając ją o oparcie kanapy.
      - Nic mu nie powiem, nie martw się. Wszystko będzie na swoim miejscu, urocze, słodkie jak gdyby nigdy nic.
      - Wiem. Ale uprzedzam cię, że ja za niego nie odpowiadam. – Przymknęłam powieki na krótką chwilę.
      - I będę cię mieć na oku. Żebyś za dużo nie wypiła, bo nie będziemy się martwić tak jak ostatnio. Zresztą w razie, czego ja się nim zajmę, nie musisz się przejmować. Wbiję mu do tego pustego łba, że jesteś nietykalna.
      - Alexis. Wyluzuj. Zacznijmy od tego, że to ja mu się władowałam do łóżka wtedy. I nawet nie chce kontynuować tego tematu. Chyba mam ochotę iść spać wcześniej, w końcu.
      - A film? – Tak, była zawiedziona. Dobrze o tym wiedziałam, ale naprawdę byłam zmęczona. Pierwszy raz od naprawdę dawna miałam ochotę iść spać o tak wczesnej porze szczególnie, iż należałam do nocnych Marków.
      - Pojutrze. Padam na twarz. Jutro musimy do tego wcześnie wstać, więc… - Wzruszyłam ramionami i wyprostowałam się ziewając i przeciągając jednocześnie.
      - Ale pojutrze nie będziemy mieć tego sprzętu! – No i pięknie, Alexis mi się oburzyła tylko, dlatego że nie chciałam oglądać filmu na tym gigantycznym telewizorze z niesamowitym dźwiękiem.
      - Jak wyjadą to przyjedziemy tu na noc. Obiecuję ci to. A teraz chodź. Nie zamierzam wyglądać jutro jak zombie. – Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę schodów chcąc zaszyć się w pokoju, w którym dość często spałam. Chyba myślenie mnie męczyło.
      - W sumie to masz rację. Ja też nie chcę nikogo wystraszyć. Musimy wyglądać pięknie, skoro Perrie nas pewnie pobije i tak. – Zaśmiała się wyłączając telewizor i przeskakując kanapę znalazła się tuż za mną na schodach.
      - Spoko, rozmawiałam z nią i powiedziałam żeby, chociaż raz wyglądała gorzej od nas. – Wybuchłam śmiechem tocząc się powoli na górę.

   Wstałam po dziewiątej. Nawet nie pamiętam, kiedy padłam jak długa na łóżko. Podstawowe czynności: prysznic, mycie głowy, ogólna poranna toaleta, śniadanie. I chociaż zawsze miałam w zwyczaju czytanie czegoś podczas posiłku, bądź oglądanie, dzisiaj nie tknęłam nic. Doskonale wiedziałam, że chłopcy mogą jakoś niedługo się pojawić, więc od razu posprzątałam po sobie i zabrałam się za ostatnie przygotowania. Dzisiaj musiałyśmy z Alexis skończyć wszystko robić. Czułam się coraz bardziej podekscytowana dzisiejszym wieczorem. Nie, to wcale nie tak, że… No dobrze, chciałam zobaczyć Louisa. Ale tylko zobaczyć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie możemy się więcej posunąć do czegoś takiego jak wtedy. Chociaż z drugiej strony, to nie byłoby takie złe. W końcu było nam dobrze, bardzo dobrze. Ale ilość osób, które miały dzisiaj być… I jeden, jedyny Zayn, który nas popierał.
Odstawiłam kolejną miseczkę z sałatką owocową na bok i rozejrzałam się po kuchni. Wszystko było już prawie gotowe. Wystarczyło wynieść na zewnątrz i ustawić na stole, który stał na tarasie. Tiramisu w pucharkach, stało w lodówce gotowe do podania, granita truskawkowo – malinowa z odrobiną szampana – gotowa, tort czekoladowy też gotowy. Grillowane ziemniaczki ze stekiem – czekają na przybycie gości.
Alkohole, napoje – wszystko było. Teraz mogłam iść na górę się przygotować i czekać. Nie zamierzałam z sobą wiele robić. Po prostu chciałam wyglądać… dobrze, chciałam się mu spodobać.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, miałam delikatny makijaż i białą, krótką sukienkę. Do tego wysokie, czarne sandałki1 i tyle, finito. Alexis też się nie wysilała z tego co zauważyłam. Różowa koszulka, czarna spódnica i włosy w koczek2. W pierwszej wersji naprawdę chciałyśmy się odpierdolić, ale później uznałyśmy, że tyle też w sumie starczy, prawda?


   Siedziałyśmy i nic w sumie nie robiłyśmy. Aż do czwartej, kiedy przyjechali chłopcy. Nie słyszałyśmy parkowania pod domem, ale usłyszałyśmy bardzo wyraźnie jak drzwi otworzyły się z hukiem i piątka debili wpadła przez nie histerycznie się śmiejąc.
      - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, DIANA! – ryknęli już na samym starcie ustawiając się w wejściu do salonu. Nialler trzymał balony, Liam alkohol, Harry jedno wielkie pudełko, a drugie na czubku maleńkie, Zayn szczerzył się jak pojebany, a Louis, Louis patrzył się tym swoim wzrokiem, z uśmiechem i rękoma w kieszeni. Uśmiechnęłam się do nich szeroko i podniosłam w końcu z kanapy. Zayn podszedł jako pierwszy do mnie, jako, że nie miał nic w dłoniach i porwał mnie w ramiona mocno do siebie przytulając. Aż poczułam jak jego ręce wbijają mi się w żebra.
      - Spełnienia marzeń, mała – powiedział i pocałował mnie w policzek. – I Louisa – dodał szeptem, po czym puścił mi oczko. Parsknęłam śmiechem i poczochrałam jego włosy. – Ej! Wiesz ile nad nimi pracowałem?! – jęknął oburzony robiąc minę wielce obrażonego. Chwilę później jednak wyszczerzył się i został odepchnięty na bok przez Niallera, który dalej ściskał w ręce balony.
      - No to życzę Ci większych cycków i kasy, żebyś mogła mi kupować ciastka – nie przestając się uśmiechać, mocno mnie do siebie przytulił. W międzyczasie starał się dowiązać balony do mojej ręki, a ja nie chciałam mu tym razem odbierać przyjemności z tej głupiej rozrywki.
      - Spierdalaj, Niall. Tobie się powinno życzyć schudnięcia i mniejszego obżarstwa, nie obrażaj Diany – zauważył Liam stojąc obok. Złapał blondyna za koszulkę i starał się go odsunąć do tyłu, ale coś mu nie wychodziło. Blondyn w końcu uległ, odsuwając się. Jego miejsce zastąpił Liam, który przerastał mnie mimo szpilek, zresztą tak samo jak i Hazza. Mocno mnie przytulił, przez co moja twarz utknęła gdzieś w jego ramieniu. – Życzę Ci spełnienia marzeń, zdrowia, uśmiechu, miłości, radości, jeszcze lepszych kontaktów z przyjaciółmi, zajebistego prezentu i wszystkiego, czego tylko pragniesz, Diana. – Pocałował każdy z policzków ze trzy razy i odsunął się z wesołą miną. Harry przekazał pudła Louisowi i podszedł do mnie porywając mnie w te swoje wielkie łapska.
      - A ja Ci życzę tego, czego naprawdę pragniesz Diana. I kolejnych stu lat przyjaźni ze mną i resztą. Żebyś znalazła swój cel i dążyła do niego uparcie i nigdy się nie poddawała – Objęłam go i wtuliłam się mocno w jego ciało. Najlepszy z najlepszych. Zdecydowanie. Sama pocałowałam jego policzek, uśmiechając się leniwie. Usłyszałam dzwonek do drzwi i spojrzałam na Zayna, żeby ruszył się otworzyć. Pojął rzuconą spojrzeniem aluzję i zaciągnął swój tyłek do drzwi. Po chwili wrócił z Perrie i Penny. Uśmiechnęłam się na ich widok. Louis musiał jeszcze poczekać.
Harry puścił mnie i zostawił na pożarcie dziewczyn. Perrie jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Aż jęknęłam z niezadowolenia. A miała nas nie przebijać! Wiedziałam, że powinnam się jednak ogarnąć bardziej.
      - Obiecałaś, że będziesz wyglądać gorzej! – Założyłam ręce i tupnęłam nóżką, robiąc zasmuconą minę.
      - Przecież wyglądam! – odparła ze śmiechem. Na co wtrącił się Zayn.
      - Ty nigdy nie wyglądasz gorzej, Pezz.
      - Zayn! – On tak na poważnie? Ja wiem, że są w sobie zakochani, a on właśnie pożera ją wzrokiem, ale na litość boską, no. To miał być mój dzień.
      - Uspokój się skarbie. Dzisiaj jest jej dzień i to ona wygląda prześlicznie, a nie ja – powiedziała blondynka uśmiechając się czule do mulata. Podeszła do mnie trzymając w dłoniach idealnie zapakowany prezent w żółty papier. W drugiej dłoni trzymała słonecznika. Wszystko idealnie komponowało się z jej żółtą sukienką3 i wcale z tego powodu nie byłam zadowolona. Zero sprawiedliwości na tym świecie.
      - Nienawidzę cię – mruknęłam, kiedy odłożyła na kanapę prezent i przytuliła mnie mocno.
      - A ja cię kocham. I wyglądasz ślicznie. Wszystkiego najlepszego, żebyś w końcu trafiła do jego serca. – Co, gdzie, jak?! Zayn! Zapewne się wygadał idiota. Pocałowała mój policzek i uśmiechnęła się szeroko i szczerze. Czemu ona musiała być aż tak piękna?! Nawet w worku po ziemniakach by mnie przyćmiła. Zero sprawiedliwości, ZERO.
      - Nie wybaczę ci tego, Perrie.
      - I tak cię kocham – usłyszałam w odpowiedzi i poczułam jak dostaję po dupie. Prychnęłam, po czym wyciągnęłam ręce w stronę Penelope. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
      - Najlepszego, Diana. Spełnienia marzeń i więcej uśmiechu. – Zacisnęła ręce na moim pasie, a ja wtuliłam ją w siebie. Penny była taką małą, pocieszną osóbką.
      - Dziękuję, że przyszłaś. – Pogładziłam dłonią jej plecy z uśmiechem.
      - Obiecałam, ze przyjdę, więc… Poza tym jesteś zdecydowanie moją najlepszą nauczycielką, zasługujesz na dobrą imprezę. – Zaśmiała się, a ja jej wtórowałam. Po chwili się odsunęła i wyciągnęła do mnie rękę z torebką, w której zapewne znajdował się prezent. Wzięłam go od niej i zerknęłam do środka. Moje ulubione perfumy!
      - Dziękuję! – ucieszyłam się na widok opakowania i przytuliłam ją jeszcze raz, całując jej policzek.
      - Nie ma za co – zaśmiała się. Chwilę później wyswobodziłam ją ze swoich ramion. Alexis i Louis. Cholera, właśnie, Alexis. Gdzie ona była do tej pory? Rozejrzałam się wokół i w końcu zobaczyłam jak idzie od strony schodów. Niosła w rękach pudełko i cieszyła się jak głupi do sera. Zerknęłam w stronę Louisa, który tylko się uśmiechnął i dalej wrócił do gapienia się na pudełka, które trzymał. Alexis podeszła i uwiesiła mi się na szyi.
      - No, to wszystkiego, czego chcesz, zmądrzenia i znalezienia lepszego obiektu westchnień…
      - Alexis – upomniałam ją, a ona tylko wywróciła oczami.
      - Sto lat i radości – Ucałowała moje policzki, zupełnie nie przejmując się tym, że w jakikolwiek sposób była niemiła. No tak – cała Alexis. Pokręciłam lekko głową, ale podziękowałam za życzenia i prezent, który odstawiła na kanapę. W końcu przyszła kolej na Louisa. Oddał pudła Hazzie, po czym podszedł do mnie i stanął jak sierota, patrząc. Przygryzłam wargę i opuściłam wzrok w dół. Uniosłam w końcu głowę do góry i ponad jego ramieniem, zobaczyłam jak Alexis idzie w stronę kuchni, a za nią Harry, który pozbył się prezentów u Liama. No jakby nie mogli tego postawić nigdzie. Westchnęłam, kiedy poczułam jak jego ramiona mnie oplatają. Ufnie wtuliłam się w niego i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. Modliłam się o to, by nikt na nas nie patrzył.
      - Wszystkiego najlepszego, Diana. – Nie musiał więcej mówić. Doskonale wiedziałam co chciał przekazać. Mógł nawet i milczeć. Ja i tak wszystko wiedziałam. Poczułam jak jego dłonie wędrują po moich plecach i aż cichutko westchnęłam, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Cholera. Dotknęłam wargami jego szyi, zostawiając na niej pocałunek. Że też wszyscy tu byli. Tak bardzo chciałam go pocałować, no…
Odsuwając się złapał za moją dłoń i delikatnie ją ścisnął, kciukiem gładząc jej wierzch. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Odwzajemniłam jego gest. - Czas na prezenty! – krzyknął zabierając rękę i wyszczerzając się. Przedstawienie: czas start.
Odwróciłam się do nich tyłem i zaczęłam od najmniejszych prezentów. Pierw jednak ściągnęłam balony z ręki i przywiązałam je do nóżki stolika.
Na pierwszy ogień poszedł prezent od Perrie. Rozpakowałam ostrożnie wstążkę i papier, bo zwyczajnie żal mi było psuć coś tak pięknego. W środku znajdował się bilet dla dwóch osób do Paryża. Odwróciłam się w stronę dziewczyny, a ona tylko uśmiechnęła się szeroko puszczając mi oczko. Mój wzrok powędrował w stronę Louisa i tylko przygryzłam wargę. Następnie znajdowało się również maleńkie pudełeczko od Tiffany & CO4. Moje oczy zrobiły się wielkie i prawie drżącymi rękoma wyciągnęłam je, powoli otwierając.
      - O kurwa – wymsknęło mi się, kiedy zobaczyłam przepiękne diamentowe kolczyki z platyną. – Perrie, czy Cię już do reszty pogięło?! – To się nazywa mieć bogatych przyjaciół. A ja jestem prawie biedna jak mysz kościelna i niewiele mogę im dać, cholera. Chyba czas wziąć się za siebie.
      - Załóż je, a nie marudzisz. Będą wyglądać idealnie do sukienki – powiedziała, a ja poczułam przypływ śliny w ustach. Cholera, one były piękne. Zamknęłam pudełeczko chcąc je założyć później. Torebeczka od Penny, jedne z moich ulubionych perfum i nutella. I nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Uśmiechnęłam się szeroko do rudowłosej i sięgnęłam po kolejne pudełko – od Alexis. Otworzyłam je i na samym starcie strzeliłam sobie dłonią w czoło. Biały komplet bielizny z Victoria’s Secret, a pod spodem flanelową piżamę w różową kratkę4. Tak, to się nazywa połączenie.
Odwróciłam się przodem do chłopców chcąc rozpakować ich prezent. Maleńkie pudełeczko zostało zabrane i wcisnęli mi wielki i ciężki podarunek. Westchnęłam ostrożnie stawiając go na ziemi. Ściągnęłam pokrywę pudła i oczy automatycznie rozszerzyły mi się do wielkości… nie wiem czego. Wszystkie, dosłownie WSZYSTKIE kosmetyki, pędzle i cała reszta z firmy mac. Oni poszaleli czy o co chodzi?! Gdzie ja niby miałabym to pomieścić?! Spojrzałam na nich jak na idiotów i zamrugałam kilkakrotnie oczami sama nie świecąc zbytnio inteligencją. Nie wiedziałam jednak, że mają dla mnie jeszcze większą niespodziankę.
      - Gdzie ja niby mam to sobie pomieścić?! – spytałam wbijając wzrok w Harry’ego, który nagle pojawił się znikąd.
      - W swoim nowym mieszkaniu – odparł wzruszając ramionami. Przepraszam, co? – Proszę. – Wyciągnął do mnie rękę z malutkim pudełeczkiem. Sięgnęłam po nie i rozwiązałam wielką, czerwoną kokardę. Odrzuciłam na bok pokrywę i zakryłam usta dłonią. Klucze, klucze i karteczka z adresem. Ci debile, kupili mi mieszkanie.
      - Żebyś mogła w końcu zamieszkać z Alexis w jednym miejscu, a my żebyśmy mogli wszyscy nocować u Ciebie po posiedzeniach alkoholowych i nie tylko. Gwarantujemy Ci zajebisty widok na miasto, a samo mieszkanie... Jest dla Ciebie idealne – powiedział radośnie Louis. Poczułam jak w moich oczach pojawiają się łzy. Oni tak na poważnie?! Mam najlepszych przyjaciół na świecie. Najlepszych, dosłownie.
      - Hej, mała. Nie płacz – mruknął Liam i jako pierwszy mnie mocno przytulił. Chwilę później wszyscy, całą piątką mnie dosłownie ściskali, a ja jak dziecko rozpłakałam się, wciąż ściskając w dłoni pudełeczko z kluczami i adresem. Przez te wszystkie lata już przyzwyczaiłam się, że nie mogę im odmawiać, bo oni i tak postawią na swoim. Dlatego też przyjęłam ten prezent. Chociaż to było stanowczo zbyt wiele. I jak ja mogłabym ich nie kochać? No, w jaki sposób mogłabym ich nagle zostawić, kiedy oni robią tak wiele dla mnie?
Nigdy nie uda mi się im podziękować za to wszystko. Nigdy.

CDN.

__________________________
1 pic.

8 comments:

  1. Muszę przyznać, że scenę +18 musiałam kilka razy przerwać czytać. Haha, wszystko przez to, że jak to czytałam to uśmiechałam się jak głupia! Aż mnie policzki bolały. Ale jejku, świetnie to napisałaś! Ej! Ale chyba się zabezpieczali? Haha :*
    Wgl, chcesz mnie zgorszyć?! Haha, nie no żartuję oczywiście :D

    Wow, prezenty Diany >>>>
    No cóź, jak to się mówi, na bogato! :)
    Świetny rozdział i czekam na kolejny!
    + Fajnie, że dodałaś zdjęcia stojów dziwczyn i prezentów :)
    Ps: Znów coś mi się zjebało na TT -.- Ja nie wiem co to ma wgl być! Ale odpiszę Ci tutaj. A więc, chciałaś mój adres, niestety mam teraz taką sytuację, że przeprowadziłam się niedawno do nowego domu i nie mam jeszcze numeru...
    Co do drugiego Twojego tweeta: cudowne zdjęcie, jejku jakie ty masz długie włosy! *.* I oczywiście też Cię kochamy (tzn nie wiem jak tam dziewczyny ale ja napewno tak :D )!
    -luuuvmyswaggy

    ReplyDelete
  2. Rozdział naprawdę w porządku. Nie, co ja piszę - jest super !!!
    Wow, chłopaki, nieźle. Całe pudło perfum jeszcze jakoś ogarniam moim umysłem, ale mieszkanie? Na miejscu Diany też nie umiałabym wyrazić wdzięczności ;).
    Powtarzam ponownie : super rozdział i czekam już nn.

    ReplyDelete
  3. Mam okres. Uprzejmie proszę o niebranie moich słów zbyt do siebie, bo mój mózg nie działa, więc mogę coś źle napisać. Zrobię ci mega krótki komentarz, bo nie wiem, czy wcześniej zauważyłaś, ale jestem kinda dead, więc no... Najpierw tylko... Mój mózg nie objął rozumem, jak można się uśmiechać podczas czytania sceny +18. Ja nawet się nie śmiałam przy "Feeling Good"... Nie, to nawet nie jest adekwatne. Nie śmiałam się przy seksie analnym z mojego bloga, choć teksty były gorzej, niż bezcenne. Poczułam się nieogarnięta w tym temacie właśnie.
    Tak czy siak, uwaga, mój krótki komentarz.
    1. Nie lubię Louisa, choć najwyraźniej chociaż pieprzenie mu wychodzi.
    2. Nie lubię Louisa, ale nie będę się powtarzać xD
    3. Uwielbiam Alexis i NAPRAWDĘ nie wiem czemu. Pewnie to jej charakter, który zdaje się być taki so true xD
    4. Perrie. Ona jest za piękna dla połowy świata. ZERO sprawiedliwości
    5. Wolę, żeby Diana była z Liamem (tak, to przez to, że Liam jest hot.)
    6. Niall i tekst o cyckach jest doprawdy bezcenny. To takie męskie
    7. Nie lubię Louisa. Och, czekaj! Czy ja już tego nie mówiłam? Przepraszam!
    8. Nie wierzę, że to mówię, ale wolałabym, żeby Diana była nawet z Hazzą, choć jest zarezerwowany
    9. Hazza i duże łapcie i ta "friendship foverer"
    10. Chciałabym scenę +18 z udziałem Alexis i Hazzy. Muszę przyznać, że moje duże oczy zrobiły się wielkie na tę myśl

    Moja poboczna uwaga: Czasami się gubię w tym, co się dzieje. Zdaje mi się to być trochę chaotyczne, ale to z powodu, że czasami piszesz coś w swoim toku rozumowania i sądzisz, że wszyscy się skapną, o co chodzi. A teraz prawdopodobnie tak to wytłumaczyłam, że ty nie skapniesz, o czym ja bredzę. Miałam już wcześniej o tym powiedzieć, ale zapomniałam. Buahah =.= W sensie chodzi mi o główny zarys. Ja w ogóle nie ogarniam, kiedy co się dzieje (pomijając to, że są urodziny, więc już się ulokowałam). Jezu, dobra, nawet sama się w tym gubię, co ja daję. Idę stąd xD

    ReplyDelete
  4. no moja droga - zaszalałaś, i to bardzo! już wiem, co miałaś na myśli mówiąc mi, że z pewnością spodoba mi się ten rozdział :) (ty niegrzeczna!)
    powtarzałam już, że jesteś mistrzynią w opisywaniu, tutaj już w szczególności ale to jednak jest piękne, nie da się zaprzeczyć. you make people horny! tylko troszeczkę mnie storturowałaś tym odcinkiem no :( (pan Lou <3). szkoda tylko, że ten kretyn nie pomyśli, żeby zerwać z Eleanor bo nikt go na siłę nie trzyma, a teraz jest doskonale pewien swych uczuć do Diany (nie wydaje mi się, by mógł ją tak wykorzystać) a ona przez to cierpi. to musi być jedno, wielkie big love! w ogóle wiesz, co w tej całej historii jest najlepsze? większość opowiadań jest tak skonstruowana, że czytelnik czeka i czeka na jakieś namiętne zetknięcie bohaterów, a kiedy do tego dochodzi - nudzi się i czar pryska (nie ubliżając innym twórcom). tutaj bowiem tak bardzo nie mogę się doczekać kolejnej części, i kolejnej, i kolejnej, bo tak bardzo chcę wiedzieć, co się z nimi stanie, jak to będzie wszystko wyglądało, zwłaszcza (!) po obejrzeniu zwiastunu z 10 razy.
    nawet mi się nie waż tego kończyć/zawieszać/kasować/rezygnować czy cos równie innego bo zatłukę. albo karzę napisać mi wszystko na mailu :)
    buziaaaaaaki i pisz kolejny!

    @belikehepburn

    ReplyDelete
  5. Och. Wiesz za co tak mocno, mocno lubię to opowiadanie? Pewnie nie. To Ci powiem. Lubię kubek za to, że jest taki życiowy, naturalny i prawdziwy. Lubię nieokrzesane reakcje Diany jak widzi/słyszy/myśli o Lou. Lubię to, że są szczerzy i czasem nawet trochę bezczelni, bez zbędnej kurtuazji. Tekst Nialla o cyckach to jest zdecydowany numer jeden w tym poście :D Natomiast scena +18 to jedna z lepszych jakie czytałam na blogach. Także, no. Tego.
    Podobało mi się, baaardzo.

    ReplyDelete
  6. Siedzę i myślę. Próbuje ułożyć sobie w głowie komentarz, który pokaże moje uczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania tych wszystkich rozdziałów, które swoją drogą są wspaniałe. To zdecydowanie najlepsza historia jaką przeczytałam. Jesteś prawdziwą i mega utalentowaną pisarką. Przepraszam z całego serca, że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów, ale ciągle dążyłam do tego, żeby jak najszybciej przeczytać kolejne. Szczerze? To na początku Louis mnie wkurzył tym, że postanowił być z Eleanor, ale wybaczam bo chłopczyna się troszkę opamiętała i w końcu zrozumiał że to Diana jest jego miłością. Tak? Mam nadzieję, że teraz po tym wszystkim zerwie z El i będzie z Dianą. Scena ich seksu była tak oszałamiająco piękna, że sama nabrałam ochoty na pewne igraszki, a mój narzeczony jest kilkadziesiąt kilometrów ode mnie i zostałam skazana na... (pójdę do piekła!). A i jeszcze jedno, zapomniałabym o tym, bardzo, ale to bardzo podoba mi się tytuł bloga "Nasz kubek herbaty". Takie zwykłe a zarazem niezwykłe. Oryginalne. Ja jednak kocham swoją kawę, tak kawunie. Ach, no i masz problem dziewczyno, nie pozbędziesz się mnie teraz za nic w świecie. Zakochałam się w tym opowiadaniu i czekam na kolejne rozdziały. Do następnego! Pozdrawiam Asiek.

    ReplyDelete
  7. :)) no no jakie prezenty fulll wypasik :D pozazdrościć :D ah teraz tylko brakuje wiadomości że główna bohaterka będzie na zawsze z Louisem ;)) brawo jeszcze raz brawo talentu czekam dalej ;)

    ReplyDelete
  8. Nie będę sie rozpisywac, powiem tylko jedno roxdzial jest rewelacyjny !

    ReplyDelete