.

.

Saturday 28 December 2013

Page 10.

Wesołych świąt moi kochani!
Chciałam aby ten rozdział pojawił się na wigilię, jako prezent dla was ode mnie, ale niestety jak zwykle zawiodłam. Nie potrafiłam ubrać w słowa pomysłu, który został spisany dość dawno już.
Chciałam bardzo podziękować @belikehepburn, czyli Patrycji, która poddała mi pomysł na jeden z wątków.
Chcę również podziękować @olipitoli, mojej maleńkiej siostrzyczce, która włożyła serce w jeden z fragmentów, dokładniej dotyczący Penny i pięknie ujęła w słowa to, czego ja nie potrafiłam.
I chcę podziękować @91anna_brown czyli niezastąpionej Annie, za korektę i pomoc z fragmentem Alexis, który dzięki niej sprawił, że rozdział ma pięć i pół strony, a nie jedynie cztery i pół.
Oświadczam, że ten rozdział jest ostatnim z sielankowych, tym samym zarzucając wam spoilerem. Będę się starała w ciągu dalszym dodawać rozdziały, co dwa, dwa i pół tygodnia. Czasami może zdarzyć się przesunięcie, do trzech. Ale mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki.
I obecny rozdział po raz kolejny zawiera sceny +18. Przygrywać wam będzie natomiast Britney Spears, ale nim odpuścicie - posłuchajcie piosenki, wsłuchajcie się w tekst. 
Tymczasem składam wam najserdeczniejsze i niesamowicie opóźnione życzenia świąteczne. Mam nadzieję, że spędziliście je wspaniale w rodzinnym gronie, cieple i z uśmiechami na twarzach.
Przed nami Nowy Rok, więc tutaj życzę wam spełnienia najskrytszych marzeń w 2014 roku, wiary w siebie, siły by przetrwać i spełniać swoje marzenia, dążyć do postawionych sobie celi. Życzę wam zdrowia, radości, szczęścia, miłości i przyjaźni. Oby pozytywne myślenie nigdy was nie opuszczało, a każdy dzień był dla was kolejnym szczęśliwym. 
Smacznego Skarby! 

~*~*~*~


   Tort, rozmowy, śmiechy, chichy. Czego więcej trzeba? Siedzieliśmy na tarasie i jedliśmy właśnie ciepły posiłek, który pomógł mi zrobić Zayn. Jemu jednemu ufałam w kwestii rozpalania grilla. Liam zazwyczaj udawał, że był pirotechnikiem, Nialler rzuciłby się na jedzenie nawet, jeśli byłoby tylko lekko podpieczone, Harry by marudził, a Louis – Louis siedział i pisał smsy. Ciekawe, z kim, hmm strzelałam, że była to Eleanor. Starałam się jednak udawać, że to mnie wszystko nie tykało. Oni byli ze sobą oficjalnie. My nieoficjalnie ze sobą sypialiśmy i powinniśmy trzymać się tego scenariusza. Tak dla ogółu lepiej i dla nas samych.
      - Ja pierdole, jakie to jest zajebiste! – krzyknął Nialler z pełnymi ustami. Aż mu ślinka wyleciała bokiem ust.
      - To robota Alexis. – Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która przyłapana na gorącym uczynku: patrz, gapiła się na Hazzę, spaliła buraka.
      - E tam… - mruknęła pod nosem, a ja parsknęłam śmiechem, wsuwając do ust kolejny kawałek ziemniaczka. Siedzieliśmy przy jednym wielkim stole. Obok mnie Alexis z prawej, Perrie z lewej i Penny tuż obok niej.
Naprzeciwko mnie Louis, po prawej Harry, na brzegu Liam, z lewej na wprost Perrie Zayn a obok niego Horan. Tylko jeden, jedyny Liam sam, bo każdy z nas miał potencjalnego partnera. Poczułam szturchnięcie nogą i uniosłam wzrok do góry. Uśmiechnęłam się leniwie, kiedy moje oczy napotkały niebieskie tęczówki. Patrząc mu w oczy, wsunęłam powoli widelec do ust. Widziałam, jak jego wzrok od razu ucieka w stronę moich ust. Co z tego, że byli tu wszyscy? Mogłam go w jakiś sposób zainteresować swoją osobą bardziej, prawda? Nie było tu tej całej Eleanor, mogłam spokojnie z nim flirtować, nie wiedząc nawet, że jestem obserwowana przez najbardziej niepozorną osóbkę.

      - Przepraszam – powiedział, kiedy wpadł na mnie z impetem w momencie, kiedy niosłam lemoniadę. No cóż. Co z tego, że właśnie cały słodki napój wylał się na mnie i na podłogę?
      - Nic się nie stało – odpowiedziałam, patrząc na siebie. Oczywiście, że się stało, ale to był Louis. Nie mogłam się na niego gniewać. Ja nawet nie potrafiłam. A przynajmniej nie z takiej błahostki. – Zetrzyj podłogę. Ja się pójdę przebrać – mruknęłam, ściskając w dłoni brzeg sukienki, by wycisnąć z niej lemoniadę. Pięknie. Cała zawartość dzbanka wylądowała na mnie tuż przed tym, jak upadł na podłogę i się potłukł. Dobrze, że ani ja, ani on nie oberwaliśmy rykoszetem i żadne z nas nie poraniło się odłamkami. Mogłoby być kiepsko.
      - Dobrze. – Uśmiechnął się w ten swój niewinny sposób. Aż serce mi zabiło mocniej. Odpowiedziałam mu tym samym, a po chwili wyminęłam go, kierując się w stronę schodów. Nie miałam właściwie nic na przebranie. Oprócz dżinsowych spodenek i koszulki. Ale co za różnica w tym momencie, co będę miała na sobie, skoro wszyscy mnie już widzieli w głównej kreacji? Wspięłam się po ostatnich schodkach i ruszyłam przez korytarz, do „swojego” pokoju. Musiałam zmyć z siebie lepką ciecz. Inaczej za moment przyciągnęłabym muchy i osy do siebie, a niekoniecznie chciałam, żeby cokolwiek mnie użądliło. Podparłam się komody, rozpinając buty, które po chwili opadły z głuchym stukotem na panele. Po chwili wędrowałam już w stronę łazienki. Ale kiedy tylko przekroczyłam jej próg, usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju.
      - Alexis? – spytałam, będąc prawie pewna, że to moja przyjaciółka. Nie zdążyłam się odwrócić, a poczułam przyjemne ciepło drugiego ciała tuż za sobą. Westchnęłam, kiedy jego dłonie wylądowały na moich biodrach.
      - Nie…
      - Louis, tu są wszyscy…
      - Którzy są zajęci sobą. Mamy chwilę dla siebie – mruknął, chowając twarz w moich włosach. Po chwili odgarnął je na jedno ramię, a jego usta przylgnęły do mojej szyi. Coś mocno zacisnęło mi się w dołku. Przymknęłam powieki, rozkoszując się przyjemnym dotykiem jego warg. Rozpiął brzeg sukienki i zaczął ją powoli zsuwać ze mnie, obdarzając ramię pocałunkiem. – Jak ja kurewsko za Tobą tęskniłem… - Sukienka opadła na podłogę, a ja stałam w samych koronkowych majtkach. Jego dłoń powoli wspięła się do góry po boku, po chwili zaciskając pewnie na mojej piersi. Westchnęłam, czując dreszcze obiegające całe moje ciało.
      - Louis…
      - Ciii… - uciszył mnie, odwracając w swoją stronę jednym ruchem ręki. Prawie straciłam równowagę, ale w odpowiednim momencie mnie złapał i wpił się w moje usta. Jego dłonie od razu wylądowały na moich pośladkach, mocno się na nich zaciskając. Aż sapnęłam w jego usta, tym samym je rozchylając, dając pozwolenie, by posunął się o krok dalej. Kiedy jego język znalazł się na moim terytorium, drażniąc przyjemnie podniebienie, aż jęknęłam, czując, jak nogi w kolanach mi miękną. Ten mężczyzna był jedynym facetem na świecie, który pocałunkiem doprowadzał mnie do stanu miękkich kolan. Właściwie i bez dotykania mnie potrafił to zrobić, ale z reguły starałam się nad tym panować. Nie chciałam się wydać, nie chciałam, by ktokolwiek wiedział, jak wiele on dla mnie znaczy i jak wielką sieczkę z mózgu mi robi to, jak się uśmiecha, jak mówi, jak spogląda na mnie, kiedy nikt nie patrzy. Nie chciałam, by ktokolwiek zadawał jakieś pytania. Wystarczy, że fanki myślały, iż sama kręcę z Harrym, który był zawsze tylko i wyłącznie moim przyjacielem i nie było nawet najmniejszych szans na to, żeby to uległo zmianie. On był pozostawiony dla Alexis, która o wiele lepiej wykorzysta tego dzieciaka, niż ja bym to zrobiła, traktując go jedynie, jako brata.
Louis przesunął ręce wyżej, na pas, przez moment się na nim skupiając, a po chwili przesunął je w dół, palcami unosząc koronkę do góry i zaczął zsuwać dolną część bielizny.
Znowu robiliśmy to, co zdecydowanie było złe, do czego nigdy nie powinno dojść. Ale on był tak uzależniający… Tak bardzo pragnęłam jego bliskości, że nie potrafiłam powiedzieć „nie”. Nieważne, jak wiele osób krzywdziliśmy w międzyczasie, ciesząc się sobą nawzajem. Czułam, jak delikatny materiał znika z mojego ciała, zatrzymując się na stopach. Zabrał ręce z mojego ciała, wciąż będąc przyssany do moich ust, całując je łapczywie i zsunął z siebie błękitną koszulę, która szybko wylądowała na ziemi. Moje ręce od razu rozpoczęły poszukiwania paska i rozporka. Dżinsy zniknęły z jego bioder. Z niechęcią odsunęliśmy się od siebie. Szybko ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił ją na podłogę. Wyszedł z dżinsów i odsunął je na bok nogą. Ja sama chwyciłam za bokserki i pozbyłam się ich. Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się zadziornie. Stał na baczność, gotowy do działania.
Naprawdę tak cię kręcę, Louis?
Pomógł mi wyswobodzić się z bielizny i sukienki, które zaplątały się przy kostkach. Za chwilę już trzymał mnie w rękach, pozwalając, bym oplotła go nogami w pasie. Czułam jego twardą męskość na sobie. Posadził mnie na marmurowym blacie, który otaczał umywalkę, a sam naparł ponownie ustami na mnie, wykorzystując naprawdę dobrze tą niewielką ilość czasu. Nie mogliśmy się wydać z tym, co robiliśmy. Nikt nie mógł wiedzieć, do czego się posuwamy, w momencie, kiedy od reszty dzieliły nas jedynie cienkie ściany. A do pokoju w każdym momencie mogła wejść Alexis. Miałam jednak nadzieję, że była wystarczająco dobrze zajęta z Harrym na dole.
Nie musieliśmy wiele mówić. Nasze ciała, nasze spojrzenia, nasze gesty mówiły dosłownie wszystko za nas. Czułam, jak moje ciało pokrywa się gorącem, jak w miejscu spragnionym dotyku, jest wystarczająco mokro, by bez większych problemów Louis mógł wejść we mnie. I właśnie tak się stało. Sama się dostatecznie mocno nakręciłam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, że aż nie poczułam, jak wsuwa się we mnie. Olśniło mnie dopiero w momencie, kiedy jego biodra mocno przylgnęły do moich. Mocniej objęłam go nogami w pasie, chcąc czuć go jeszcze dosadniej. Pozwoliłam mu oderwać się od swoich ust i zacząć obdarzać mój dekolt pocałunkami, kiedy ja zaciskałam dłonie w piąstki i za wszelką cenę starałam się być cicho, chociaż rozkosz, którą przynosił mi, wbijając się rytmicznie we mnie, aż błagała o to, bym pokazała mu jak dobry jest w tym, co robi. Cholera, czy Louis naprawdę musiał być tak świetny w tym, co robił? Czułam, jak moje ciało pokrywa się potem. On też nie był lepszy.
Robiliśmy to tak intensywnie, że po dwóch czy trzech minutach, każdy fragment mojego ciała odczuwał jego wsunięcie i wysunięcie się ze mnie. Póki co – był mistrzem w pieprzeniu. To nie był seks. To co właśnie teraz wyprawialiśmy, można było, a nawet trzeba było nazwać pieprzeniem. Złapał mocno za moje biodra i raz za razem, tym razem przestając całować moje ciało, wbijał się. Widziałam jak przez mgłę jego twarz, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, co na niej się maluje. Uniesienie, ekstaza, rozkosz, przyjemność. Coś, czego nigdy u niego nie widziałam w obecności kogokolwiek innego. To upewniało mnie w tym, że w jakiś wyjątkowo pokrętny sposób, Louis należał do mnie. To była cudowna świadomość, wspaniałe uczucie, że nieważne, jak mocno by się inni starali, on i tak był mój.
Byłam tak zamroczona tym, co się działo, że straciłam kompletnie rachubę czasu. Odzyskałam świadomość w momencie, kiedy jego ręka znalazła się między naszymi ciałami, dopieszczając szybko łechtaczkę, a jego biodra szarpały coraz mocniej do przodu. Wiedziałam, że jest blisko spełnienia. Mnie też niewiele brakowało, ale przez to, że zaczął mnie dopieszczać, zaczęłam odczuwać, że zaraz orgazm zdmuchnie mnie z powierzchni ziemi. Czy on obrał sobie za cel wykończenie mnie w tak krótkim czasie, a jednocześnie chciał sprawić, że dojdziemy dokładnie w tym samym momencie? Jeśli tak, to musiałam przyznać, że naprawdę mu się to udało. Pochylił się nade mną, wchodząc naprawdę do samego końca. W końcu poczułam ciepło, mocne dreszcze, które wstrząsnęły moim ciałem. Zagryzłam mocno zęby na jego ramieniu, jęcząc, kiedy kręgosłup wygiął mi się w drugą stronę. Boże. Słyszałam, jak sapał. Jego usta znajdowały się gdzieś w okolicy mojego ucha. Czułam, jak jego biodra wbijały się we mnie mocno, wyciągając tyle ile tylko się dało z orgazmu, zalewając mnie całą wewnątrz. I po raz kolejny nie przejęłam się faktem jakiegokolwiek zabezpieczenia. Ale żadne z nas nie miało czasu o tym myśleć. Powinniśmy w końcu ustalić jakieś zasady, jeśli chcieliśmy pozostać z tym, co robimy w ukryciu, przed światem.
      - Przez ciebie muszę wziąć prysznic – mruknęłam, ciężko oddychając. Oparłam się czołem o ramię, które przed chwilą gryzłam.
      - Biorę go z Tobą. Jestem mokry. Ty za to ociekasz seksem, dosłownie – parsknął śmiechem, a na moich ustach pojawił się leniwy uśmiech. Ciekawe, przez kogo ociekałam seksem. I ciekawe dlaczego.
      - Nie mam siły.
      - Spokojnie. Mogę cię umyć. – Zagryzłam wargę, kiedy wysunął się ze mnie, a chwilę później stawiał mnie w kabinie prysznicowej. Od kiedy Tomlinson miał aż tyle siły w sobie?
      - Podaj mi gumkę do włosów – mruknęłam, opierając się plecami o zimne kafelki, nim Louis zdążył wejść do środka. Wyciągnęłam rękę po moją własność, ale zamiast tego Lou zamknął za sobą drzwi i zbliżył się do mnie.
      - Pozwolisz? – spytał, a ja bez zbędnych pytań odwróciłam się przodem do ściany i poczułam, jak zbiera rękoma włosy, po czym tworzy z nich koka na czubku mojej głowy. Chwilę później odkręcił ciepłą wodę, która od razu zaczęła ogrzewać nasze ciała jeszcze bardziej. Jego usta po raz kolejny znalazły się na mojej szyi, a dłonie rozpoczęły wędrówkę po całym ciele.
      - Louis – wymamrotałam, chcąc zaprzestać tego, ale znowu nie potrafiłam go po prostu odepchnąć. Jego ręka dotarła do mojego łona i zaczęła mozolne poruszanie, powodując, że zaczęło szumieć mi ponownie w głowie. Tak, Boże, tak. Czułam, jak jego penis twardnieje na powrót i zaczyna wbijać się w moje ciało. Jego palce zanurzyły się we mnie, powoli się poruszając. Dłoń ocierała się o jeden z najczulszych punktów mojego ciała. Westchnęłam głośno, rozkoszując się dotykiem jego dłoni. A mieliśmy się, do cholery, po prostu umyć. Mogłam się domyślić, że wspólny prysznic skończy się zupełnie inaczej. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego ramieniu, on od razu znalazł kolejne miejsce na mojej szyi, by składać na niej pocałunek za pocałunkiem. Jego dłonie odnalazły moje i przykrył je swoimi, zaczynając wspólną wędrówkę po moim własnym ciele. Nie nadążałam za tym, co on robił i jak robił.
      - Kocham Cię – wyszeptał do mojego ucha. Po kilku sekundach stałam przodem do niego. Jego ręka wędrowała po moim ciele, aż w końcu złapała za udo i uniosła je do góry, opierając na jego biodrze. Doskonale wiedziałam, do czego dąży. Pamiętam, jak kiedyś siedzieliśmy wszyscy w salonie, w tym domu i oglądaliśmy kamasutrę, którą swojego czasu Harry dostał w prezencie. Każdy z nas wtedy wybierał sobie pozycje, w których chciałby uprawiać seks. Pech chciał, że ja i Louis wybraliśmy tę samą, której nazwa brzmiała tak idiotycznie, tak nieadekwatnie, że to się w głowie nie mieściło. „Cocktail Party”. Wsunęłam dłonie pod jego pachy, wtulając się w jego ciało. Ułożyłam ręce na jego plecach, zaciskając je mocniej na jego tułowiu. Pomógł sobie dłońmi naprowadzić członka na wejście i już po chwili był w moim wnętrzu, aż zachłysnęłam się powietrzem. Złapał mnie za pośladki, mocno je ściskając i zaczął poruszać biodrami. Mój oddech owiewał jego szyję, jego pieścił natomiast moje ucho.
      - Ja ciebie też… - jęknęłam, a następnie ucałowałam jego skórę. Ta pozycja była dobra. Byliśmy tak blisko siebie, on był tak głęboko. Czułam się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
Nie rozumiałam, dlaczego akurat teraz, ale emocje buchały we mnie raz za razem. I być może właśnie nadmiar uczuć, które pojawiły się nagle, znikąd, spowodowały, że doszłam tak szybko, ze skutkiem krótkiego, bo dosłownie kilkusekundowego omdlenia. Na szczęście Louis nie pozwolił mi upaść. Jego silne ramiona podtrzymywały moje ciało. Oparł mnie o kafelki, nie zaprzestając jednak poruszać biodrami.
      - Wszystko w porządku? – Czułam, że się uśmiecha, wodząc nosem po mojej skroni.
      - Zabijesz mnie kiedyś…
      - Nigdy tego nie zrobię. – A ja mu wierzyłam. Wiedziałam, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Dlatego tak bardzo mu ufałam. Śmiem twierdzić, że nawet bardziej niż Harry’emu…

~*~

   Rozejrzał się wokół siebie. Nigdzie nie było Diany, ani Louisa. Z początku myślał, że poszli porozmawiać. Zaczął się dość poważnie martwić, bo nie było ich już znacznie dłużej. A co jeśli coś się jej stało? A co jeżeli się pokłócili? A co jeśli on jej coś zrobił? Co jeśli Louis skrzywdził jego Dianę?
      - Idę poszukać Diany – powiedział, wstając w końcu od stołu, zostawiając Alexis z niezrozumieniem na twarzy. Przecież przed momentem wyglądał tak, jakby zupełnie się nie przejmował brakiem dziewczyny. Tak świetnie im się rozmawiało, co chwilę śmiali się z głupot, które wygadywali na zmianę, zamroczeni przez niewielką ilość alkoholu, która niknęła w oczach.
      - Siadaj – zarządził Zayn, przerywając rozmowę z Perrie i Liamem.
      - Martwię się o…
      - Zamknij się i siadaj, Penny może jej poszukać. Ty jesteś zbyt narwany. Szczególnie po alkoholu – wskazał brodą na szklaneczkę z drinkiem, po raz któryś z rzędu opróżnioną. – Jeszcze zrobisz coś komuś, albo sobie. Siadaj na dupie. Penny, mogłabyś? – Brunet zwrócił się w stronę rudowłosej dziewczyny, której twarz przyozdabiały wypieki. Było widać po tej dwójce, jak bardzo są sobą oczarowani. Dlatego chyba nikt im nie przerywał. Obydwoje sączyli powoli drinki, a właściwie tylko Penelope je sączyła. Niall dorwał się do piwa.
      - Jasne – uśmiechnęła się pogodnie, dopijając kolorową ciecz ze szklaneczki, którą odstawiła na stolik. Uśmiechnęła się przepraszająco do Nialla i wstała. Chwilę później zniknęła w domu, odprowadzona zarówno wzrokiem Horana jak i Harry’ego. Żadne z zebranych osób nie spodziewało się, że te urodziny skończą się czymś zupełnie innym, niż zalaniem się w trupa i śmiechem, który obudziłby nawet zmarłego…

~*~

   Wyszliśmy z pokoju. Ja wciągałam koszulkę w dżinsowe spodenki, Louis zapinał pasek. Nie spodziewaliśmy się wpaść na nikogo. Przecież wszyscy byli na dole. Prawdopodobnie myśleli, że rozmawiamy, bo o to ciągle walczyliśmy. Harry wiedział, że muszę sobie coś wyjaśnić z Louisem, może uznał, że właśnie teraz nadeszła na to odpowiednia pora?
Penelope.
 Jej nie powinno tu być. Nie w takim momencie, kiedy na naszych twarzach malowały się leniwe uśmiechy i rumieńce, a nasze włosy były jeszcze wilgotne od gorąca wody, naszych ciał…
      - Och! - wydała z siebie wysoki dźwięk zaskoczona na widok naszej dwójki, która zagrodziła jej drogę. Zlustrowała nasze sylwetki, zwracając się do mnie. - Twój tusz rozmazuje się godzinę po płaczu? Niesamowity specyfik, pewnie z Maca? - Uniosła brew. – A ta szminka, którą masz na policzku - tutaj odwróciła głowę do Louisa, wskazując skinięciem głowy na ślad. - Wydaje mi się, że ten sam kolor miała na ustach Twoja dziewczyna Eleanor? A może to była Diana? - prychnęła oburzona i wycofała się o krok. – Przykro mi, Diana, jesteś dobrą osobą, a pozwalasz sobie na sprzątanie po jego dziewczynie? Bo to Twoja dziewczyna, prawda? A może to kolejna naiwna brunetka? Ile ich jest? I gdzie jest ten uczciwy, naładowany dobrą energią Louis Tomlinson, którego przedstawiasz w wywiadach? Gdzie jest to Twoje dobre serce, jeżeli stoisz teraz ze źle zapiętym paskiem, a Eleanor, którą przedstawiasz jako swoją dziewczynę, jest daleko stąd, niczego nieświadoma? Gdzie ją wysłałeś? Czeka na Ciebie w hotelu, gdzie wyjedziesz i zostawisz w Londynie Dianę, żeby potraktować ją tak samo?
      - Kim Ty jesteś?
      - Jestem koleżanką Diany. Nie jesteście jednak tak blisko, żebyś wiedział, że dzięki niej zaliczam hiszpański? Poza tym zgadzasz się na to? Jest tak dobry w łóżku, że pozwalasz sobie na zniszczenie zdania o Tobie na rzecz seksu? Czuję się jak na planie „Seksu w wielkim mieście”, do którego nie pasuję, bo jestem dziewicą.
      - Bardzo przykro mi to stwierdzić, ale mój kolega nie sypia z dziewicami. - Jakby brakowało tego, że Penny jest porządnie wstawiona, czego nikt nie dopilnował, a przecież brałam za nią odpowiedzialność, na górę dotarł jeszcze Niall, na którego twarzy malowało się zdezorientowanie. Nawaliłam. Kurwa, nawaliłam jak nigdy.
      - Co tu się dzieje? Louis, co Ty pieprzysz? Penny?
      - Nie kręci mnie łóżko sławnego piosenkarza, ani zastępcy w nauce hiszpańskiego. Brzydzę się Tobą, jak bardzo okłamujesz wszystkich ludzi, którzy Cię kochają, nie wiedząc, jak zepsuty jesteś, jeżeli potrzebujesz wykorzystać dwie dziewczyny. Co za ironia losu, wyglądają nawet podobnie.
      - Czy możecie mi, do cholery, wyjaśnić co tu się dzieje? - spytał Niall, patrząc po każdym z nas, zatrzymując się dłużej na Penelope. Kurwa, to nie mogło się wydać, gdzie popełniliśmy błąd? Spojrzałam na Louisa, który rzeczywiście miał moją szminkę na policzku. Jak mogliśmy to przegapić?
      -  Przyjrzyj się dobrze swoim najlepszym przyjaciołom, a potem odpowiedz sobie na pytanie, jak często tak wyglądają, kiedy widzisz ich razem. A potem domyśl się, jak długo byliście głupi, że tego nie zauważyliście i pozwoliliście Louisowi spierdolić waszą reputację? Na pewno zwiększycie zainteresowanie, kiedy na pierwszych stronach gazet będzie widnieć nagłówek „Louis Tomlinson: Mam dwie dziewczyny i pogubiłem się, która zastępuję mi którą”.
Zauważyłam, jak Louis zaciska palce na ręce Penny. Odwróciła głowę, zmierzając się z groźnym spojrzeniem Louisa.
      - Uderz mnie. Kolejny skandal do kolekcji - warknęła, wyszarpując się. - Jesteś tchórzem, Tomlinson. Brzydzę się Tobą, brzydzę się wami wszystkimi. Nie czekaj na mnie więcej, Diana, myślę, że tyle tematu, ile przerabiałyśmy, pomoże mi zaliczyć hiszpański. Przykro mi, że tak wyglądają Twoje urodziny. Prawda boli bardziej i seks, nowe mieszkanie i kosmetyki z Maca tego nie zatają – rzuciła Penelope i szybkim krokiem odeszła w stronę schodów, zbiegając po nich w dół.
      - Jesteś pierdoloną zazdrośnicą, której nie udało się wpakować Horanowi do łóżka! – krzyknął za nią Louis.
      - Zamknij się, Louis. Ona ma rację – warknęłam, odsuwając się na bok. Nagle dotarło do mnie, co właściwie się działo między nami. To ja byłam tą trzecią, to ja byłam przeszkodą w związku Louisa i Eleanor. To ja pozwalałam traktować się jak zabawkę, jak szmatę. To nie mogło mieć miejsca. Nie mogłam być tą, która zniszczy ich reputację. – Niall, idź za nią, proszę – zwróciłam się do blondyna. Nie musiałam prosić drugi raz. Horan od razu odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem za Penny.
      - Diana… - zaczął, łapiąc mnie za dłoń, ale ja od razu ją wyszarpnęłam.
      - Nie, Louis. Penny ma rację. Nie powinnam była NIGDY pozwolić się tak traktować. Wybrałeś Eleanor, więc ja powinnam uszanować tę decyzję. Nie chcę mieć z Tobą nigdy więcej nic do czynienia. Ani z Tobą, ani z resztą. – Wróciłam się do pokoju, chcąc zabrać swoją torbę i brudne ubranie.
      - Diana, poczekaj. – Louis wszedł za mną, zatrzymując się w drzwiach.
      - Louis, wynoś się. Nie chcę na Ciebie patrzeć. Nie wierzę w to, że Twoje uczucia są szczere. Gdyby takie były, nie robiłbyś na dwa fronty. – Nerwowo pakowałam wszystko. Chwilę później, nie dbając o kosmetyki czy innego typu pierdoły, wyminęłam go, unikając jak ognia dotknięcia jego ciała i ruszyłam do schodów, na których wpadłam na Alexis.
      - Gdzie ty się wybierasz?
      - Jak najdalej stąd. Zabierz swoje rzeczy dzisiaj ode mnie. Nie chcę Cię widzieć. Nie chcę widzieć nikogo z was – warknęłam, zauważając, że pod schodami zbiera się cała reszta. – Rzygam waszą obecnością. I ty i Harry zasługujecie na siebie, jesteście siebie warci. Życzę wam wszystkim sukcesów. I nie odzywajcie się do mnie nigdy więcej. Zapomnijcie o mojej osobie. – Przepchnęłam się i zbiegłam na dół, wychodząc z domu z hukiem zatrzaskiwanych drzwi. Klucze do ich domu zostały na komodzie. Jakim cudem jeszcze się nie rozpłakałam? Nie mam pojęcia. Zostawiłam ich wszystkich za sobą. Niech Louis bawi się w tłumaczenie, co właściwie się stało. Niech teraz to będzie jego zmartwienie. Ja musiałam się od nich wszystkich uwolnić. Raz na zawsze. Tym razem nie mogłam dopuścić do tego, żeby ktokolwiek do mnie przyszedł, zaczynając swoją pogawędkę na cholera wie, jaki temat. Tym razem musiałam się skutecznie odciąć. Nie wiedziałam jeszcze jak, ale na pewno to zrobię. Póki co, musiałam się usunąć do hotelu, nim Alexis wróci do domu, gdzie chwilowo nocowała.
Dlaczego i ją odtrąciłam? Dlatego, że była w równie wysokim stopniu winna wszystkiemu jak i Harry. Obydwoje nie chcieli, żebym była z Louisem, obydwoje zawsze byli przeciwko. Już od samego początku. A co to za przyjaciele, którzy nie chcą Twojego szczęścia? Byli siebie warci w każdym stopniu.
Louisa kochałam, ale nie mogłam być dłużej tak traktowana. Słowa Penny zabolały mnie, ale ona miała rację. Ta mała istotka, pokazała mi kim właściwie jestem.
A byłam nic nie wartą szmatą, która przeszkadzała, która psuła piękną historię pięciu chłopaków, odnoszących międzynarodową karierę, która była zaplątana w większość plotek, bo traktowała ich jak braci. Nie wiedziałam, gdzie idę, jak mam dotrzeć do domu. Ale co z tego? Co kogo to interesowało?
Poczułam, jak powoli z moich oczu spływają łzy. Kurwa, co ja w życiu robiłam źle, że tak dostawałam po dupie? Dlaczego nic nie mogło być w końcu dobrze?! Czy ja tak wiele żądałam? Chciałam być po prostu szczęśliwa.

~*~

   Patrzyła się tępo, jak jej przyjaciółka nerwowym krokiem opuszcza dom i czuła się tak, jakby ktoś przywalił jej z całej siły w brzuch. Zamrugała oczami, nie do końca rozumiejąc, co się właściwie stało i czemu ona była winna. Bo najwyraźniej była. Zemdliło ją i musiała się chwycić poręczy, gdy nagle zakręciło jej się w głowie. Zdała sobie sprawę, że od dłuższej chwili nie oddychała. Nagle cała sytuacja w końcu do niej dotarła i potworny szum wybuchnął w jej uszach spowodowany drastycznym podniesieniem ciśnienia. Czemu ona była, kurwa, winna? Przełknęła ślinę i odwróciła się, by spojrzeć na szczyt schodów, gdzie dostrzegła dokładnie jedyną osobę, która potrafiła wytrącić z równowagi jej przyjaciółkę w sposób, jaki potrafiła tylko ona, Alexis. Zacisnęła boleśnie szczękę i ze zdeterminowaniem ruszyła w górę, mierząc morderczym wzrokiem Louisa, który tak po prostu stał. Ani nie pobiegł za Dianą, ani nic. Po prostu stał. A jej się oberwało. Dostała rykoszetem, od którego poczuła się jak ostatnia świnia. Za co? Za to, że doskonale wiedziała, że Louis jest skurwysynem, jakich mało?!
      - Co ty jej, kurwa, zrobiłeś, szmaciarzu? – spytała cicho, choć doskonale wiedziała, że Tomlinson wszystko usłyszał. Cofnął się o krok, a na jego policzkach wykwitły jeszcze większe rumieńce. Alexis ledwo panowała nad swoim spazmatycznym oddechem i czuła, jak adrenalina rozprzestrzenia się w jej ciele w coraz większej ilości. Rzadko jej się zdarzało, że wybuchała, ale gdy to robiła, nie pozostawiała po sobie nawet rannych. Zniszczy go. Zniszczy go za to, że krzywdził jej przyjaciółkę. I za to, że teraz jej przyjaciółka odwróciła się od niej. Zniszczy go.
      - Alexis, to nie jest twoja sprawa – mruknął, cofając się o kolejny krok, gdy, stukając szpilkami po schodach, dotarła piętro. Słyszała za sobą głosy i wiedziała, że wszyscy zebrali się na dole, nie rozumiejąc, co się aktualnie działo.
      - Uważasz, że Diana nie jest moją sprawą? – Jej głos był aż nienaturalnie spokojny. – Czy może to, że właśnie Diana mi powiedziała, że mam się wynosić, uważasz za nie moją sprawę? – Stanęła naprzeciw pieprzonego Louisa, który był właściwie z nią równy i zmierzyła go ostrym spojrzeniem. – Spytałam, co jej, kurwa, zrobiłeś i lepiej mi odpowiedz, zanim stracę nad sobą panowanie, człowieku. – Dudnienie serca czuła w swoich dłoniach, które nieomal dygotały z nerwów. Wściekłości. Paniki. Wiedziała, że to wszystko jego wina. Wiedziała, że ten sukinsyn nie był niczym dobrym i gdyby mogła, zrzuciłaby go z tych pierdolonych schodów, bo tacy jak on zabierali tylko powietrze dla innych.
      - Odwal się, lepiej sprawdź, co... – urwał, gdy jej ręka niekontrolowanie wystrzeliła w jego kierunku i zderzyła się z jego twarzą, którą miała ochotę zgnieść na miazgę. – Co ty odpierdalasz, kretynko?! – wrzasnął, łapiąc się za policzek, a Alexis, niewiele myśląc, pchnęła go na ścianę.
      - Co ja odpierdalam?! Powinieneś zdechnąć! Gdziekolwiek się nie pojawiasz, tworzysz same pieprzone problemy! Mówiłam jej, że nie powinna się zadawać z takim ścierwem jak ty! – Słyszała za sobą podniesione głosy, wśród których rozpoznała Harry’ego, ale była jak w amoku. Chciała rozdrapać i rozszarpać go na części pierwsze. Chciała, by wiedział, jak się czuła Diana, gdy on tak po prostu zrobił jej nadzieję, a potem zaczął się zadawać z Eleanor. – Jest dla ciebie za dobra! Jesteś rozpieszczonym bachorem, który myśli, że cały świat ma w garści, ale się, kurwa, mylisz! – Znów podniosła rękę, by go uderzyć, ale w tym samym momencie jego palce boleśnie zacisnęły się na jej przegubie.
      - Nie sądzisz, że drugi raz... oooch, kurwa!... – Natychmiast puścił jej rękę i skulił się, gdy jej kolano zderzyło się z jego kroczem. Miała tak wielką ochotę skopać go po twarzy. Tak wielką.
      - Zdechnij, skurwielu! Nie jesteś wart nawet dziwki, za którą byś zapłacił! Nie jesteś wart ani tego zespołu, w którym jesteś najsłabszym ogniwem, ani przyjaciół, którzy cię otaczają! – W niezrozumiały dla niej sposób złapała go za barki, by znów wbić jego plecy w ścianę. Skonfrontowała się z jego czerwoną z bólu twarzą i prychnęła. – Jesteś taki żałosny, Tomlinson. To tylko łut szczęścia, to całe twoje wystawne życie, które teraz prowadzisz... – dodała, potrząsając głową i Louis w piękny sposób z powrotem się gwałtownie pochylił, jęcząc głośno, gdy Alexis z szerokim uśmiechem kopnęła go w czułe miejsce. – Zdechnij – dodała z przerysowaną wesołością i poklepawszy go po policzku, oddaliła się do swojego pokoju.

9 comments:

  1. No więc to jest mój ulubiony rozdział, gdybyś się nie domyśliła i nieee, to nie dlatego, że miałam w niego swój wkład, a dokładnie dlatego, że a) był seks (XD) i b) Louis został zgnojony, ameeen! *unosi ręce do nieba w geście Bożego objawienia, czy tam zbawienia*.
    Dobra, cicho.
    Zacznę od tego, że do grona bohaterów nielubianych wstąpiła Diana. Tak, zarzucam oczywistością. Właściwie to nie mam, co pisać, bo Alexis pod koniec wyjęła mi z ust wszystko to, co powinnam zawrzeć w komentarzu, więc siema. Nie lubię jej, bo jest egoistyczna w swoim cierpieniu. Mniej więcej tak. W dalszym ciągu sądzę, że choć Hazza nie chciał, by się Diana z Lou spiknęła z innych pobudek, niż Alexis, obydwoje mieli eee dobre intencje. Jak by nie było, wiedzieli, że Louis to bachor, co nie potrafi sobie poradzić z samym sobą i przez to rozpierdolił życie Diany. Kij mu w oko, niech padnie mordą na końskie gówno (dafuq?).
    Pomyślałam sobie, że Penny jest taka zabawna i tak szczerze powiedziawszy, czytając jej pociski, chciało mi się śmiać. Nie do końca wiem, czemu tak zareagowałam... A, okej, powróciłam do rozdziału i mi się przypomniało. Chyba muszę mieć zryty mózg, ale jakoś byłoby Scheiss egal, gdyby moja znajoma puszczała się z zajętym facetem, bo ja i tak wolałabym zdać ten pieprzony hiszpański. A ona "wy się tam kiziacie w łazience, biedna Elka nic nie wie, a wy jesteście tacy zbezczeszczeni, tacy wyuzdani, tacy... no gorszycie mnie! A paszoł won!". Dziwna ta Penny. Albo ja jestem dziwna, a sądzę, że obie opcje są możliwe xD Tak czy siak ona była w tym wszystkim najmniej... jakby to powiedzieć... No wiesz, była najdalszym uczestnikiem tej całej farsy, więc nie rozumiem do końca, czemu zareagowała w taki wybuchowy sposób. Ale i tak najlepszy był Louis! "Jesteś pierdoloną zazdrośnicą, której nie udało się wpakować Horanowi do łóżka!". Przysięgam, że prawie się popłakałam ze śmiechu. No pocisk stulecia, panie Tomlinson! Bo wszyscy myślą tym, co mają między nogami jak ty! Taaaak, rozszyfrowałeś zagadkę społeczeństwa! Serio...?
    Choć muszę przyznać, że opis seksu mi się naprawdę podobał. Co prawda czytałam to u mojej babci i olaboga, nie powinnam była, bo to świętokradztwo, jeśli chodzi o te mieszkanie i w ogóle o babcię, ale całkiem nieźle udało mi się na tym skupić. Co nie zmienia faktu, że zauważyłam jedną, słuszną rzecz. "Coctail Party" ma sens, bo zgadnij co - to impreza! Urodzinowa, ale zawsze impreza. W dalszym ciągu nie wnikam w nazwy, bo jak sobie niektóre przypominam, to mam ochotę jebnąć głową w laptopa. Dobra, bo to nie o tym miałam pisać.
    Tak czy siak, brawo dla Diany, że zreflektowała się, że Lou to dupek, który nie liczy się z nikim innym, a tylko ze swoimi zagmatwanymi uczuciami. Nie, wciąż go nie lubię. I tak, lepiej późno, niż wcale. Co tam, że za późno. Grunt, że Penny otworzyła jej oczy.
    A na koniec, tak świątecznie, choć wcale to nie ma nic wspólnego ze świętami - Uwielbiam Perfume i w ogóle całą płytę. SZCZEGÓLNIE TIK TIK BOOM. Nie, żebyś nie wiedziała xD
    Love ya! Chyba pobiłam rekord długości rozdziału. Tak przynajmniej mi się wydaje xD

    ReplyDelete
  2. Zastanawiam się, kim jest Louis z drugim wcieleniu, jeżeli jego osoba zwiastuje problemy i szczęście przy nim jest ulotne. Nie ufałam mu od początku, ale kiedy kocha się z Dianą, to sama zaczynam wierzyć w ich miłość i to, że może doczekają się szczęścia. Ale ono chyba nie jest im pisane.
    Cieszę się, że dostał za swoje. Od Penny, "najbardziej niepozornej osóbki", w której spostrzegawczość wciąż nie mogę uwierzyć, ale może wyostrzają jej się zmysły przy pomocy alkoholu; od Alexis, której wybuchową naturę znałam, ale nie spodziewałam się, że zamieni się w zapaśnika i powali Louisa w ringu. Myślę, że Harry mógłby polecić, aby zasięgnęła treningów u Marka, bo bałabym się na ich miejscu przebywać w jej pobliżu.

    I co teraz? Drogi wszystkich się rozejdą i nikt więcej nie będzie chciał przebywać w miejscu zbrodni? Matko, czuję się jak uczestnik pobojowiska i chociaż tylko ludzkie serca i części ciała ucierpiały, mam wrażenie, że dom się pali i wszystko nie jest na swoim miejscu. W sumie... Nie jest. Ciekawe na jak długo i kto weźmie się za sprzątanie. Oby nie Penny, bo nie wychodzi jej wykonywanie prostych czynności i przysług, o które się ją prosi. Przecież nikt jej nawet nie poprosi więcej o wstawienie herbaty, co by nie wywołała pożaru. Będą ją w ogóle chcieli w jakimś domu? A Louis? Nie myśli o pozwaniu jej do sądu?
    Myślę, że to był najmniej spodziewany przeze mnie rozdział, chociaż byłam co nieco w niego wtajemniczona. Tak, zaskoczyłaś mnie i sądzę, że tak będzie z kolejnym rozdziałem. Bo jeżeli koniec z sielanką, to nie wiem, jakiego dramatu się spodziewać.

    @olipitoli

    ReplyDelete
  3. O kurwa.... Tylko tyle mogę powiedzieć. Wiedziałam, co napiszesz w tym rozdziale ale nie wiedziałam, że będzie tak dobry. Tak naprawdę to tylko to słowo może opisać całe wrażenie na temat rozdziału. No bo kurde, najpierw te sceny w łazience które były cholernie dobre, potem ta cała afera, to, jak Alexis potraktowała Lou. Szkoda go, bardzo mi go szkoda ale zasłużył sobie, najpierw robi nadzieje, potem nie potrafi asertywnie powiedzieć "nie" Eleanor. Szokujesz coraz bardziej dziewczyno, tyle ci powiem :) Strasznie mi się to podobało, strasznie się wkręciłam w tą historię. Nawet nie wiesz, jaki ból mi sprawiasz pisząc, że planujesz dodawać rozdziały co 2-3 tygodnie... Nie, proszę, nie. To jest tak dobre! Tak inne...
    Wiesz, że jesteś niesamowita w tym co robisz? :)
    Buziaki!

    @belikehepburn

    ReplyDelete
  4. o fuck !!!v o_O no to się porobiło brawo !!! :D :D jesteś boska w tym co robisz :D czekam na dalszy ciag

    ReplyDelete
  5. Nie rozumiem głównej bohaterki. Co ona widzi w tym piszczącym elfie?-.- piszesz całkiem ciekawie, sceny seksu też spoko, ale końcowka najlepsza:D
    Pozdrawiam Edyta

    ReplyDelete
  6. wow, nie wiem co napisać. Rozpierdolił mnie ten rozdział na łopatki. Sceny seksu... zajebiście opisane:) Czekam na następny :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :*

    ReplyDelete
  7. Prawda boli. Prawda rzadko bywa przyjemna. Prawdę ciężko przyjąć. Jednak tylko prawda może coś zmienić. Kłamstwa komplikują i doprowadzają do takich sytuacji.
    Ich 'tajemniczy związek' mógł być ekscytujący, mógł budzić motyle w brzuchu. Mógł dać Dianie namiastkę szczęścia, ale nie mógł być dobry. Nie mógł, bo nie opierał się na prawdzie.
    Więc teraz nie będzie miło. Nie może być. Nie od razu.
    Dark.

    ReplyDelete
  8. po prostu rozdział jest boski! no najlepszy*.* uwielbiam go <3
    i czekam z niecierpliwością na następny ;)

    ReplyDelete
  9. Na początku chcę Cię przeprosić, że rozdział przeczytałam dopiero teraz. Nie będę się tłumaczyć bo prawda jest taka, że jakoś nie chciało mi się za to wziąć. To nie tak, że nie lubię tego opowiadania, bo wiesz, że je kocham, ale jakoś tak nie miałam weny na długi komentarz, a lubię tu takie zostawiać :D

    Wow, Alexis bardzo dobrze zrobiła, serio. Nie wiem czemu ale Louis serio jest dupkiem. Nie postąpił ani teraz ani wtedy dobrze. Najpierw powinien przemyśleć z kim chce być, a dopiero potem się z którąś przespać. Ale w sumie na miejscu Diany nie poszłabym z nim do łóżka. Wiem, że jest w nim zakochana itp no ale...
    Ale w sumie dobrze, że wszystko jest inaczej niż się spodziewałam bo przyajmniej dużo się dzieje :D
    Postaram się zaraz przeczytać kolejny rozdział :) Ale nie jestem pewna jak to będzie bo zaraz będę w szkole :/
    Ah, no i jeszcze raz przepraszam, że tak długo zwlekałam z czytaniem.
    -@luuuvmyswaggy

    ReplyDelete