.

.

Sunday 24 November 2013

Page 8.

Witam! 
Gorąco was witam. Powracam po całkiem długiej przerwie z dość ciekawym rozdziałem. Przynajmniej tak brzmi w moich oczach. Miał wyglądać zupełnie inaczej, ale chwilowo mam jeszcze problem, z wczuciem się w Niallera.
Ostatnio przeczytałam całą historię od początku i zaczęłam się zastanawiać po kiego grzyba to zawieszałam, skoro to jest genialne. Tak, ja wiem. Moja skromność morduje.
W każdym bądź razie, wczoraj nażarłam się Louisa. No bo hello. Sześć godzin i piętnaście minut oglądania 1D Day... tyle Lou... Który o zgrozo wyprzystojniał i wskoczył na swoje miejsce. Jednak tym razem nie zostawiłam Toma za sobą. Siedzą obok siebie na pierwszym miejscu. Nie wiem jak mi będzie iść pisanie, bo niestety bądź stety pracuję. Całkiem sporo, ale nie przeszkadza mi to jakoś. W sumie jest kasa, więc nie ma co narzekać. Jestem zadowolona z pracy i całej reszty. Oprócz szkoły, która jest dnem na dzień dzisiejszy według mnie.
Mam nadzieję, ze spodoba wam się ten rozdział. Teraz się starałam dopisując resztę (tak, ten rozdział w 3/4 był gotów od kilku miesięcy). I z efektu jestem naprawdę dumna. Okej. Już. Morda w kubeł i będę siedzieć cicho. ♥
PS Dajcie znać jak wam się podoba nowa wersja bloga i co sądzicie o podstronie: Characters.
PS2 Bardzo proszę o to, byście na nowo wpisały się na podstronie Informed, ponieważ wiem, że wiele osób pozmieniało nazwy, a ja mogę nie ogarnąć. 
Smacznego!

~*~*~*~


   Kiedy zamykałem oczy, potrafiłem przywołać myślami ten moment. Kiedy wpadła do pokoju, potykając się w progu o buty Zayna. W ostatnim momencie złapała się ścianki i utrzymała równowagę. Wstałem, podchodząc do niej, by jej pomóc. Była pijana. Chciałem jej pomóc położyć się do łóżka, na którym spała… razem z Harrym.
      - Nie. Mogę spać z tobą? – spytała, a ja odpowiedziałem jej jedynie uśmiechem. Wskazałem ręką na swoje łóżko. Nie chodziło mi o to, żeby wykorzystać tę sytuację. Ale kłócenie się z pijaną Dianą nie miało najmniejszego sensu. Pobudziłaby prawdopodobnie wszystkich i nikt z tego tytułu nie byłby zadowolony. Leżeliśmy, a właściwie ona leżała na mnie, w ciszy. Nie spała, wiedziałbym to.
      - Dlaczego ona? – spytała nagle, kompletnie mnie zaskakując tym pytaniem. Spojrzałem na nią, a ona przekręciła głowę tak, by na mnie patrzeć. Uniosłem rękę do góry i odgarnąłem pojedyncze pasemko jej włosów za ucho. Nabrałem powietrze w płuca, zastanawiając się, co mam jej powiedzieć.
      - Nie zasługuję na ciebie. Nie pytaj. Znajdziesz kogoś lepszego. – Uśmiechnąłem się ciepło do niej. A przynajmniej chciałem, żeby ten uśmiech właśnie taki był. Zrobiła nieco niezadowoloną minę i podciągnęła się wyżej. Nie zdążyłem zareagować. Poczułem jedynie jej ciepłe wargi na swoich ustach i bez zastanowienia oddałem jej pocałunek. Nie potrafiłem się powstrzymać. I chociaż starałem się wmówić sobie, że wcale tego nie chcę i skutecznie mi się udawało, bo nie reagowałem dziwnie na nią, moja podświadomość wzięła w tym momencie górę.
Objąłem ją mocno w pasie i pociągnąłem na siebie. Nie odrywaliśmy się od swoich ust. Najwyraźniej obydwoje byliśmy za bardzo tego spragnieni. Zacząłem powoli unosić się do góry, kiedy Diana usiadła okrakiem na mnie. Opuściłem dłonie na jej biodra, tylko po to, by po chwili wsunęły się pod jej sweterek, gładząc jej gorącą skórę. Pochylała się nade mną, trzymając moją twarz w dłoniach z taką czułością, a zarazem namiętnością, składając pocałunki na moich ustach. Ja nie pozostawałem jej dłużny. Nawet nie zauważyłem, kiedy odsunęła się na moment, pomagając mi ściągnąć z niej sweterek. Nie powróciłem jednak do całowania jej ust, zająłem się jej szyją, obsypując pocałunkami, gdzie popadnie, czasami na chwilę przygryzając delikatną skórę. Odchyliła głowę na bok, pozwalając mi na obdarowywanie jej pieszczotami. Moje ręce wędrowały po jej nagich plecach. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, nieco umacniając swój uścisk wokół jej pasa. To sprawiło, że moja twarz znalazła się w jej biuście, dosłownie. Od razu zacząłem całować odkryte ciało dziewczyny. Pozwalałam sobie na przygryzanie i ssanie jej skóry, nie przejmując się tym, że zostawiam po sobie jakieś ślady. Chciałem, żeby każdy wiedział, iż Diana Morris jest moja. Na tę chwilę zapomniałem o swojej „dziewczynie”. Trzymała się dłońmi moich ramion, pozwalając na wszystko, co robiłem. Westchnęła cicho, a ja uśmiechnąłem się pod nosem zadowolony. Tak, miałem satysfakcję z tego, że sprawiałem jej tym przyjemność. Starałem się zapamiętać każde miejsce na jej ciele. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to może się zbyt szybko nie powtórzyć.
Trzymając ją mocno, przekręciłem się tak, że wylądowała pode mną. Wisiałem nad nią, nie chcąc przez przypadek zgnieść jej drobnego ciałka swoim. Zsunąłem się nieco niżej, całując jej brzuch, który wciągnęła. Prawdopodobnie, dlatego, że mój zarost ją łaskotał. Poczułem, jak wplata dłoń w moje włosy i masuje mi skórę głowy, delikatnie ją drapiąc od czasu do czasu paznokciami. Zgięła jedną nogę w kolanie. Moja ręka automatycznie na niej wylądowała, masując udo dziewczyny. Drugą natomiast rozpinałem jej krótkie szorty. Nie chciałem jej zrobić krzywdy. Tym wszystkim, co robiłem, chciałem jej pokazać, jak wiele dla mnie znaczy. Zsunąłem z pomocą drugiej dłoni dżins z jej bioder i rzuciłem go gdzieś na koniec łóżka obok jej sweterka. Leżała w samej bieliźnie, nierównomiernie oddychając. Czułem gorąc jej ciała pod ustami i dłońmi. Podciągnąłem się wyżej, ponownie pragnąc skosztować jej ust, tych słodkich warg, które tak bardzo mnie przyciągały do siebie. I nie miało znaczenia to, że były spierzchnięte przez brak chwilowego nawilżenia. Mogłem je pieścić tak cały czas, aż do znudzenia, ale o to nie było tak łatwo. Miałem jej za mało, by stwierdzać, że kiedykolwiek mógłbym się nią znudzić. Wyplątała dłoń z moich włosów. Poczułem, jak jej palce wędrują po moim torsie i brzuchu, aż do linii szarych dresów, za które złapała i zaczęła zsuwać. Sam jej w tym pomogłem, wspomagając się stopami. Uśmiechnąłem się poprzez pocałunek, kiedy poczułem, jak jej dłonie zaciskają się na chwilę na moich pośladkach, a chwilę później wędrują po plecach, zostawiając po sobie zaczerwieniony ślad, gdyż ten dotyk nie był zbyt delikatny, ale mnie to się podobało.
Odsunąłem się na chwilę od niej, by złapać powietrze. Uchyliłem powieki, patrząc na jej twarz. Ona po chwili również otworzyła swoje zielone oczy i zaczęła wpatrywać się w moją twarz. Dobrze wiedziałem, że nie będzie nic pamiętać. I żałowałem tego bardzo.
      - Pragnę cię, Diana – wyszeptałem, wbijając swoje spojrzenie w jej tęczówki, które nawet w ciemnościach pobłyskiwały tym blaskiem. Byłem pewien, że tylko ja to widziałem. Byłem świadom, iż tym uczuciem obdarzała tylko mnie, chociaż niejednokrotnie mówiła to innym. Oni byli przyjaciółmi, kimś jak rodzina, bracia. Mnie obdarzyła tym uczuciem, którym może kobieta dać mężczyźnie. A to, co czuła, było prawdziwe.
     - Ja ciebie też, Lou. – Uśmiech sam wpłynął mi na usta. - Ale nie możemy. Nie mogę zrobić czegoś takiego wobec Eleanor – kontynuowała, a ja automatycznie przestałem się uśmiechać pod nosem.
      - Nie myśl o niej, myśl o nas – powiedziałem, chociaż doskonale wiedziałem, że nie wygram. Musiałem się teraz poddać, nie miałem zamiaru naciskać na nią.
      - Chodźmy spać – wyszeptała, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją po raz ostatni. Chociaż było to bardziej muśnięcie jej ust z zatrzymaniem się na kilka krótkich sekund. Chwilę później odsunąłem się i przekręciłem na bok, kładąc na plecach tuż obok niej. Przyciągnąłem ją do siebie, pozwalając, by ułożyła głowę na moim torsie.
      - Lubię słuchać jak bije twoje serce – powiedziała cichutko. Uśmiechnąłem się lekko i uniosłem do góry głowę, by pocałować ją w czoło na dobranoc, bo zaraz po tych słowach usnęła, oddychając spokojnie. Miałem nadzieję, że czuje to bezpieczeństwo, które chciałem jej dać. Przez chwilę wpatrywałem się w jej spokojną twarz, obejmując ją w pasie, a dłoń układając na jej biodrze. Najpierw jednak zakryłem nas kołdrą. Nie mogłem dopuścić, by zmarzła przez sen i zwyczajnie się rozchorowała.
      - Śpij dobrze – szepnąłem i sam zamknąłem oczy, oddając się w objęcia Morfeusza.
   Obudziłem się w momencie, kiedy Diana próbowała wydostać się z moich objęć. Nigdy raczej mi się nie zdarza, że otwieram oczy i już z miejsca jestem trzeźwy. Tym razem jednak tak było.
      - Co robisz? – spytałem, unosząc brew do góry, kiedy ona powoli próbowała się podnieść. Przestraszona odwróciła się w moją stronę. Przy okazji zarobiłem po twarzy końcówkami jej włosów, ale chyba nie do końca mnie to obeszło. Automatycznie w momencie, kiedy chciała odsunąć się ode mnie, ja mocniej złapałem ją i przysunąłem do siebie.
      - Próbuję wstać i… i przypomnieć sobie, co my zrobiliśmy… - powiedziała niepewnie.
      - Nie martw się. Nawet pijana myślałaś trzeźwo – mruknąłem i zmusiłem ją, żeby się z powrotem położyła. Nie miałem ochoty jeszcze wstawać.
      - Całe szczęście, ale i tak wstaję. Nie chcę żeby ktoś zobaczył nas… Tym bardziej, że ty masz Eleanor… Nie zamierzam wyjść na dziwkę, która sypia z zajętym chłopakiem… - Mógłbym się z nią sprzeczać, ale nie do końca miałem na to ochotę. Było po niej widać, że czuje się źle z tym, co się stało. Puściłem ją, pozwalając by wstała. Co innego miałem zrobić? Przycisnąć ją do łóżka i co? Pozwolić, by obudziła wszystkich gdyby zaczęła krzyczeć? Nie. Nie miałem ochoty mieć Harry’ego na karku. Nie teraz, kiedy ona tu była.
Patrzyłem, jak ubiera poszczególne części garderoby. Nie mogłem się powstrzymać. Wyciągnąłem rękę i przejechałem delikatnie palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Widziałem, jak zastygła w bezruchu, jak jej ciało pokryło się gęsią skórką, jak przyjemny dreszcz wzdrygnął jej ciałem. Powoli odwróciła się w moją stronę.
      - Co robisz? – spytała pół-głosem. Uśmiechnąłem się do niej, lekko wzruszając ramionami.
      - Cieszę się ostatnimi sekundami tego, co mam. I sprawdzam, czy to nie był sen. – A co innego miałem powiedzieć? Uśmiechnęła się. Doskonale widziałem, jak jej usta lekko drgnęły ciągnąc ku górze. Podniosłem się i usiadłem tuż za nią, kładąc jedną dłoń na jej lewym ramieniu, drugą łapiąc za jej dłoń. Nie spuszczając wzroku z jej oczu, pochyliłem się i złożyłem czuły pocałunek na jej nagim ramieniu. Pozwoliłem sobie na kolejne złączenie ust z jej nagą skórą i kolejne, wędrując w kierunku szyi. Widziałem, jak przymknęła powieki, jak leciutko zagryzła wargę, jak na jej policzkach zaczęły pojawiać się różowe plamki. W końcu dotarłem do wysokości jej ucha, gdzie na jego płatku złożyłem przedostatni pocałunek.
      - Kiedyś będziesz moja – wyszeptałem i złożyłem po raz ostatni pocałunek w tym samym miejscu, po czym odsunąłem się od niej. Pochyliłem się, zabierając swoje dresy i wsunąłem je na biodra, starając się nie zwracać już uwagi na Dianę, ale to było tak niesamowicie ciężkie…
Nie chciałem jednak utrudnić jej, ani tym bardziej sobie, tego poranka. Nie zamierzałem przez przypadek się z nią pokłócić, albo narazić na to, by któryś z chłopaków nas zauważył, gdyby się przez przypadek obudził. I tak wystarczy, że Harry ciągle śledził moje ruchy i sprawdzał dziesięć tysięcy razy, czy się do niej nie zbliżam. Dobrze, że nie wrócił do łóżka na noc. Musiał się zalać jeszcze bardziej, niż Diana. Ale ja płakać nie zamierzałem z tego powodu. Cieszę się, że w granicach rozsądku wypiłem odpowiednią ilość i prawdopodobnie, jako jedyny będę na tyle ogarnięty, by ratować koncert. No, Liam też. Ale Liam zazwyczaj to robi. Będziemy się bawić w niańki. Mógłbym prosić Dianę o pomoc, ale ona sama chyba też powinna więcej odpocząć.
Spojrzałem na nią, gdy wstawała.
      - Przepraszam, Lou. – Uniosłem brew zaskoczony jej słowami. Za co ona przepraszała? I musiała chyba zrozumieć, że nie pojmuję, o czym ona do mnie mówi. – Za wszystko. Nie powinnam była wpychać ci się do łóżka, to nie powinno mieć miejsca. Przepraszam. – I tu mnie najbardziej zaskoczyła, kiedy pochyliła się nade mną i złożyła delikatny pocałunek w kąciku moich ust. Byłem zbyt zaskoczony tym, co zrobiła, żeby jakoś zareagować i być może przytrzymać ją przy sobie. Dopiero teraz do mnie docierało, że była dla mnie ważna od samego początku.

~*~

   Siedziałam z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach z podciągniętymi nogami pod siebie, co chwilę zerkając na telefon w celu sprawdzenia, czy Alexis mi nie odpisała. Zdążyłam złapać ją na twitterze, zanim wjechaliśmy w jakąś dziurę, w której straciłam zasięg i internet mi padł. Teraz pisałam z nią smsy. Nie miałam pojęcia czy była zła czy przerażona tym, co jej napisałam. Na dzień dobry dostała wiadomość pod tytułem: „Spałam z Louisem.”
A później już szło z górki. Od razu zaczęła dobijać się telefonem, ale ja niestety nie mogłam odebrać. Oni wszyscy się gdzieś tutaj pałętali. Musiałam czekać, aż dojedziemy na miejsce, by móc do niej oddzwonić.
Czułam się wprost fatalnie ze świadomością, że ledwo się powstrzymałam od przespania się z nim. Co prawda chciałam tego, ale nie w takich okolicznościach. Nie w tourbusie, nie przy chłopakach, nie z jego dziewczyną gdzieś w Wielkiej Brytanii. Bo kto wie, gdzie teraz znajdowała się Eleanor?
Uniosłam kubek do góry i zamoczyłam usta w cieczy, spijając kilka drobnych łyczków napoju. Modliłam się, by on jakoś postawił mnie na nogi, ale to nic nie dawało. Moje myśli w ciągu dalszym były rozproszone przez sam fakt spania z nim w jednym łóżku.
      - Zamierzasz tu tak siedzieć cały czas i gapić się albo na szybę, albo na telefon? – Malik. Westchnęłam, odwracając się w jego stronę.
      - A co w tym złego? – spytałam, oblizując usta. Pochyliłam się do przodu i odstawiłam na stolik kubek, po czym opuściłam nogi na podłogę. Ponownie spojrzałam na bruneta, który tylko kręcił głową.
      - Nie powinnaś się tak tym zamęczać. Zrobiłaś to, co uznałaś za słuszne. Nie powinnaś tego żałować. – Uniosłam brwi wysoko, nie mając pojęcia, o czym Zayn do mnie mówi. Chociaż brzmiało to tak, jakby miał na myśli tę noc. Usiadł obok mnie, a ja przekręciłam się tak, że teraz moje plecy dotykały zimnej szyby.
      - Ale… - zaczęłam, jednakże Malik wtrącił mi się mało grzecznie w zdanie. Cóż, to było takie… w jego stylu.
      - Dobrze wiesz co mam na myśli. Noc. Alkohol. Louis. Nie jestem debilem. Widziałem was rano. I prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego on jest z Eleanor, skoro definitywnie ciągnie go do ciebie. Zresztą, zawsze go ciągnęło. Nie potrafię tego rozgryźć, dlaczego robi coś, co nie jest zgodne z jego uczuciami. Czasami wydaje mi się, że jest jeszcze bardziej skomplikowany, niż na początku mi się wydawał. Lubię tego gościa, ale sposób jego rozumowania jest gorszy, niż chodzenie w szpilkach. – Uśmiechnął się i sięgnął po mój kubek, upijając z niego spory łyk cieczy.
      - Bo my nie możemy być razem, Zayn. Co z tego, że go ciągnie skoro sam, świadomie, wybrał ją. Ja nie miałam prawa głosu. Zresztą, jeśli nawet, to i tak by nie podziałało. – Wzruszyłam ramionami i opuściłam wzrok na swoje dłonie.
      - Byś się zdziwiła, ile byś miała do powiedzenia w tej kwestii. Powinnaś walczyć, Diana. Obydwoje powinniście walczyć o to, co ważne dla waszej dwójki. Inaczej żadne z was nie będzie szczęśliwe. – Skąd u niego nagle to wszystko się wzięło? Zayn zazwyczaj milczał, trzymał się z boku, a teraz? Ale był jeden problem. Skoro on widział mnie i Louisa, reszta też mogła widzieć. A przecież żadne z nich nie mogło się dowiedzieć, że ja i Louis coś czujemy do siebie. Ale w tym momencie Malik miał rację. Nie rozumiałam Louisa. Tu mówił, że jestem dla niego ważna, że coś czuje i tak dalej, a wybrał Eleanor. O której każde z nas wie tyle, co nic. I do tej pory nie wiem, skąd on ją w ogóle wytrzasnął. Bo niestety nie łapię bajeczki „była naszą fanką”. Ja też jestem ich fanką. Od samego początku. I jakoś wcale nie jestem z żadnym z nich.
      - Mogę się przytulić? – spytałam, czując nagłą potrzebę wtulenia się w kogoś i odreagowania. A nie chciałam iść do Harry’ego, który zacząłby pytać, co się stało i suma summarum – wyciągnąłby ze mnie wszystkie wiadomości.
      - Wiesz, jakie głupie jest to pytanie? Zignoruję je, a ty po prostu udasz, że go nie zadawałaś i zwyczajnie się do mnie przytulisz. W końcu po to są przyjaciele. – Uśmiechnął się szeroko, a mnie aż zrobiło się ciepło. Lubiłam, chyba jak każdy, kiedy Zayn się uśmiechał w taki sposób.
Przysunęłam się bliżej niego i od razu znalazłam się w jego ramionach, którymi mnie szczelnie otoczył. Kochałam moich przyjaciół. Lepszych nie mogłam znaleźć. Do tego jeszcze Alexis, która była tak samo wspaniała jak chłopaki. Dzięki nim, moje życie stawało się lepsze i pełniejsze kolorowych barw, zamiast odcieni szarości.
Nie wiem skąd i nie wiem, po co, ale poczułam jak z oczu powoli wypływają mi pojedyncze łzy, tańczące na rzęsach, by chwilę później swobodnie opaść na policzki.
      - Wypłacz się, jeśli to ma ci tylko pomóc. Będę tu siedział. Jeśli chcesz, będę mówił, albo mogę milczeć. Teraz jestem tu dla ciebie. – Uśmiechnęłam się delikatnie i nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Poczułam, jak jego ręka wędruje pod moje nogi i unosi je do góry, przez co wylądowałam nagle jeszcze bliżej niego i było mi zdecydowanie wygodniej. Po chwili ponownie utonęłam w jego uścisku. I jak tu ich wszystkich nie kochać? Zawsze mogłam liczyć na któregoś z nich. Od samego początku byli dla mnie, a ja byłam dla nich. Moje ciało co chwilę spazmatycznie drżało pod wpływem nadmiaru emocji, wylewanych łez w koszulkę Zayna. Byłam mu tak niesamowicie wdzięczna za to.

~*~

   Rozejrzał się wokół siebie, nie do końca wiedząc, co powinien w tym momencie zrobić. Stał jak kołek na środku kuchni i patrzył się jak ciele na malowane wrota. W końcu przeniósł wzrok na brunetkę, która siedziała u nich od samego rana.
      - Zadzwoń do niej i idźcie na kawę. Możesz wziąć za mnie lekcje hiszpańskiego. Ja i tak mam coś do załatwienia na mieście – usłyszał i opuścił głowę w dół, czując jak na jego policzkach pojawiają się mocno czerwone plamy. Niall był tak prosty do rozgryzienia.
      - Jesteś pewna, że… - Brunetka mu zdecydowanie przerwała.
      - Nialler. Mam to zrobić za Ciebie? – Uniósł szybko głowę do góry i sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej telefon.
      - Sam to zrobię. – Dobrze wiedziała, jak go zmotywować. – Dzięki – rzucił i wyszedł z kuchni, kierując się do holu.
Jeden sygnał, drugi, trzeci…
      - To znowu ty? – westchnął cicho i uśmiechnął się sam do siebie.
      - Tak, to ja. Cześć. Jestem w Londynie i proponuję ci kawę oraz ewentualnie lekcję hiszpańskiego. Dzisiaj. Diana powiedziała, że i tak miała coś załatwić na mieście i miała przełożyć zajęcia, więc… Pomyślałem, że mógłbym ją wyręczyć, a dodatkowo napić się pysznej kawy. Co ty na to? – Czy czuł się zdenerwowany? Oczywiście. Te same nerwy towarzyszyły mu godzinę później, kiedy jechał na miejsce spotkania. Wybrali neutralny grunt. To samo miejsce spotkania, co za pierwszym razem. Wtedy, kiedy podpisał się jej na telefonie. Zaparkował samochód na podziemnym parkingu i wysiadł, naciągając na nos duże okulary. Miał nadzieję, ze ta czapka i szkła ochronią go i nie zostanie rozpoznany. A przynajmniej nie od razu. To zdecydowanie ułatwiłoby mu życie w tym momencie.
Wjechał ruchomymi schodami na górę i od razu skierował swoje kroki w stronę kawiarni. Liczył na to, że Penelope się spóźni. On był idealnie na czas, z zegarkiem w ręku, co do sekundy. Przekroczył próg cafeterii i zapach kawy i ciastek od razu uderzył go. Ale zaraz za nimi można było poczuć zapach innych pyszności. Przeróżne sałatki czy inne dania. Zalety kawiarni połączonej z restauracją. „Isola Bella Café & Restaurant” stanie się chyba jego drugim ulubionym miejscem tuż po Nando’s. Uśmiechnął się na samą myśl o tych wszystkich łakociach, które mógłby kupić i opychać się nimi do woli. Rozejrzał się w poszukiwaniu dziewczyny. Siedziała wyprostowana, czekając. Spojrzał na zegarek na ręce, po czym uśmiechnął się szeroko do niej, ruszając w jej stronę. Kiedy tylko stanął przy stoliku, Penny od razu się podniosła. Dałby sobie rękę uciąć, że nie zdążyła nawet się zorientować, kiedy została porwana w jego ramiona. Pocałował ją w policzek, kątem oka zauważając, jak na jej policzkach pojawiają się mocne rumieńce. Chyba nie do końca wiedziała co ma zrobić. Jednakże jego usta po dłuższej chwili rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu, kiedy tylko poczuł jej wargi na swoim policzku.
      - Cześć – powiedział uradowanym głosem i w końcu się od niej odsunął na odległość, która przestałaby ją aż tak krępować. Wyczuwał u niej skrępowanie. Ale liczył na to, że za chwilę się rozluźni.
      - Cześć… - wydukała zakłopotana. Odsunął się, nie przestając uśmiechać.
      - Wolisz hiszpański czy miłe popołudnie? Albo jedno i drugie, albo hiszpański możemy przełożyć na jutro, na przykład. – Oczywiście, że wolał przełożyć, bo to byłaby kolejne wymówka, by spotkać się z Penny, na której policzkach w ciągu dalszym widniały rumieńce.
      - Chciałabym zaliczyć piątkowy test, ale jeśli jutro mi… chociaż zależy, jak chciałbyś to połączyć dzisiaj. – Gubiła się w swoich słowach. Zupełnie zapomniała narzucić maskę zimnej, pewnej siebie istotki – jak za pierwszym razem.
      - Najpierw kawa, albo cokolwiek co sobie życzysz, później jakieś ciastko, gdzieś pomiędzy trochę hiszpańskiego…Ale zdecydowanie bardziej wolałbym kawę i ciastko i poznanie cię. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ona westchnęła.
      - Ale jutro o szesnastej widzimy się tutaj, albo nie. U mnie i wytłumaczysz mi wszystko. Jeśli nie zaliczę testu na co najmniej cztery, ty się przejdziesz i będziesz tłumaczył – oznajmiła, przymrużając powieki, na co on zaśmiał się cicho pod nosem.
      - Co tylko sobie życzysz. Chodź. Powiesz mi na co masz ochotę. – Objął ją ręką w pasie i poprowadził do lady.

~*~

   Powrót do Londynu. Po prawie miesiącu z nimi. Harry wszystko przeciągał. Dosłownie wszystko. A już szczególnie mój pobyt. Mieli dwa tygodnie prawie wolnego. A ja byłam po całkiem niezłych wakacjach. Lada moment miała do mnie przyjechać Alexis. Po ich wyjeździe pewnie zaszyjemy się w ich domu. Pozbyłam się Niallera i w końcu mogłam odpocząć. Wcale nie miałam nic do załatwienia. Harry poleciał już do Stanów, reszta była w kraju.
Mogłam gnić na kanapie i zamulać. Louis ponoć pojechał do Doncaster. Tak powiedział Zayn, kiedy dzwonił do mnie wczoraj wieczorem, by sprawdzić, czy jest wszystko w porządku. Harry w Stanach, Nialler z Penelope, Louis w Doncaster, Liam pewnie z Danielle, a Zayn z Perrie. Miałam czas dla siebie.
Poszłam zaparzyć sobie herbatę, a potem uwaliłam się na łóżku, włączając jakiś film. Mogłam się opierdalać do woli. I to było cudowne.
Przykryta kocykiem wgapiałam się w ekran telewizora. Jakimś cudem udawało mi się nie myśleć o Louisie. To było naprawdę wspaniałe uczucie. Przy Zaynie wypłakałam się ostatnio za wszystkie czasy. Lou unikałam, Hazza był jakiś obojętny, a przy Liamie i Niallu udawałam, że wszystko jest w porządku. I oni to łykali. Nie czułam się źle z faktem, że ich w jakiś sposób okłamywałam. Sądzę, że oni gdyby znali sytuację, też nie mieliby nic przeciwko.
„Oczy szeroko zamknięte”. Właśnie tak brzmiał tytuł filmu. I kiedy miało dojść do kolejnej sceny łóżkowej, po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Jęknęłam sfrustrowana i wyczołgałam się spod kocyka, wędrując do drzwi. To popołudnie miałam spędzić sama ze sobą, ale nie. Już nawet nie mogłam udać, że nie żyję, że zamieniam się w super warzywko czy coś w tym stylu. Kolejny dzwonek.
      - No już! – krzyknęłam, podchodząc do drzwi. Nacisnęłam klamkę i pociągnęłam drzwi do siebie. Nie zdążyłam spojrzeć, kto to, kiedy zostałam popchnięta na ścianę, przygwożdżona do niej, a na moich ustach znalazły się ciepłe wargi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa. Miał przymknięte powieki, a jego usta coraz bardziej napierały na moje. Nogą kopnął drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. Nie potrafiłam się od niego odsunąć. Nie potrafiłam powiedzieć mu „nie”. Przymknęłam powieki i oddałam mu pocałunek. Jego wargi były tak gorące, tak miękkie.
Rozchyliłam usta, zapraszając go bardziej do siebie. Nie czekał zbyt długo. Poczułam, jak delikatnie dotyka językiem mojej wargi, by po chwili wsunąć go i zaczepić mój język własnym. Przyjemne mrowienie w dole brzucha, gorąc rozchodzący się od góry w dół po całym ciele. Jego język dotknął mojego podniebienia i wstrząsnął mną dreszcz. Powoli się wycofał, jego wargi objęły moją dolną, delikatnie ją zasysając. Mój Boże. Z nadmiaru wrażeń robiło mi się coraz cieplej, a moje nogi powoli zmieniały się w watę. Powoli jego zęby zamieniły się miejscem z ustami i już po chwili zacisnęły się na mojej wardze, delikatnie ją ciągnąc. Tak, och, tak. Mógłby mnie całować cały czas. Nieważne, jak złe to było jak mogło skrzywdzić kogoś innego. Chwilowo nie myślałam o tym. Chciałam czuć jego ciepło, jego smak. Chciałam, by cały czas nie odstępował mnie na krok i dawał to, czego potrzebowałam obecnie jak tlenu.
      - Nie mogłem – wyszeptał, kiedy moje usta zostały zwolnione. Uniosłam rękę do góry i przeczesałam palcami jego włosy, odgarniając do tyłu pasemka, które spadały mu na oczy. Nie miał czapki. Nie miał ułożonych włosów. A to było coś nowego.
      - Nie mogłeś czego? – spytałam, powtarzając ten sam ruch dłonią kilka razy. Kochałam jego włosy. Były takie miękkie w dotyku.
      - Nie mogłem tam pojechać bez zobaczenia się z tobą. – Na moich policzkach pojawił się potężny rumieniec, spowodowany nie wiadomo czym.
      - Louis, masz Eleanor. Ja nie powinnam się liczyć.
      - Diana, zrozum wreszcie, że mnie Eleanor nie interesuje. Oni wszyscy twierdzą, że coś nas łączy.
      - Spałeś z nią Louis.
      - Bo byłem najebany w trzy dupy. Poniosło mnie. Ale jeśli mam być szczery, wolałem myśleć o tobie, zamiast o niej. Dalej nie rozumiesz jak ważna jesteś dla mnie? Diana… - westchnął, a ja zamarłam, kiedy jego ręce znalazły się na moim pasie, a jego policzek wtulił się w moje ramię. Zamknęłam na chwilę oczy i objęłam go dłońmi, gładząc jego plecy.
      - Chodź do pokoju. Herbata mi stygnie – powiedziałam w końcu i zabrałam rękę, odnajdując jego dłoń i delikatnie ściskając ją. Odsunął się ode mnie, a po chwili zsuwał ze stóp vansy. Splótł palce z moimi i pozwolił się zaprowadzić do mojej sypialni. Trzymał moją dłoń do momentu, kiedy znaleźliśmy się na łóżku i usiedliśmy obok siebie.
      - Nie wiem, co mam zrobić, Diana. Wszyscy na mnie naciskają, chcą, żebym był z Eleanor, ale ja… ja nie chcę. – Zirytowałam się już na samym starcie, słysząc jej imię.
      - Pasujecie do siebie.
      - Bardziej ty pasujesz do mnie. I kochasz marchewki. I wyglądasz cudownie w mojej bluzce. Jesteś wspaniała w każdej wersji. Czy śpiąca, czy pełna życia, czy też przygaszona. – Prawie się oplułam herbatą, której właśnie się napiłam. Zabrał z moich dłoni kubek i sam upił łyk herbaty, uśmiechając się niewinnie. Aż coś ponownie ścisnęło mi się w dołku.
      - Nie żeby co, ale nie pierdol głupot. Nie wyglądam tak dobrze, jak jestem zalana. – Parsknął śmiechem, odstawiając porcelanę na jedną z szafek nocnych.
      - Uwierz mi, że wyglądasz tysiąc razy lepiej niż Eleanor. Poza tym, masz lepsze ciało.
      - Jestem grubsza. I nie mam cycków.
      - Lubię cię taką, jaką jesteś. Z każdą niedoskonałością. Nie potrzebuję ideału, by być szczęśliwym. – Objął mnie mocno, przyciągając do siebie. – Lubię każdy najmniejszy pieprzyk i każdą bliznę na twoim ciele. – Czułam jak płonę. Ciało zaczynało mnie palić. Ten człowiek robił mi sieczkę z mózgu. Boże, poczułam, jak go pragnę. Całe ciało to poczuło.
Wsunął dłoń pod moją koszulkę i przejechał po nagiej skórze palcami, aż na rękach pojawiła mi się gęsia skórka, a między nogami coś zapulsowało. Pochylił się nade mną i złożył długi i wilgotny pocałunek na mojej szyi. Wilgotne usta przesunęły się wyżej, znajdując czułe miejsce tuż pod uchem. Westchnęłam cicho. Jego palce w ciągu dalszym wędrowały pod moją koszulką, pozostawiając po sobie palący ślad. Całe moje ciało się naprężało. Stawałam się marionetką w jego dłoniach. Boże, Louis. Gdybyś ty tylko wiedział…
Oderwał się ode mnie nagle, a ja nie zrozumiałam, co się dzieje. Odwrócił głowę w stronę telewizora i parsknął śmiechem.
      - No, Diana. Takie filmy? – Bohaterowie. Pieprzyli się. A ona jęczała. Policzki zapiekły mnie, a ja tylko opuściłam głowę w dół. No, kurwa, co? Miałabym oglądać zasrane komedie romantyczne? Ostatnio skończyłam na płaczu. Długim płaczu podczas takich filmów. Teraz wolałam coś innego.
Ale nie pozwolił mi za długo żyć w przekonaniu, że to coś złego. Jego oczy rozbłysły. Zauważyłam to w momencie, kiedy podniósł dłonią moją głowę i zmusił mnie do spojrzenia w oczy. – Jestem pewien, że ty brzmisz o wiele lepiej, niż ona. – Miał mnie. Nie było odwrotu. Właśnie przepadłam. Całkowicie. I nim się zorientowałam, wpił się w moje usta, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Teraz nie myślałam o Eleanor. Za bardzo mi się podobało to, co robił.
Louis, och, Louis…

9 comments:

  1. Ludzie, co się opierdalacie i nie czytacie? xD Laska specjalnie pisze, co by ktokolwiek się tym zainteresował, a wy co? Nie, żebym była lepsza, ale to nic nowego xD Ja tu tylko na chwilę, bo już Ci pisałam, co o tym myślę, ale tylko zarzucę jedną oczywistością, która mi się ciśnie na usta - nie znoszę Louisa. I tak, wiem, co mi mówiłaś na jego temat, ale wiesz... WCIĄŻ GO NIE ZNOSZĘ. No, to tyle w temacie. Szkoda, że nie było gwałtu. Ale to tylko ja i moje zboczenia... xD

    ReplyDelete
  2. O jaaa. Ale się porobiło! Przyznam, zaskoczyłaś mnie :) Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawiłaś mi gdy zobaczyłam rano, że jest nowy rozdział (: który jest oczywiście niesamowity! Słodko ze strony Zayna, że tak sobie szczerze porozmawiał z Dianą <3 A akcja z Louisem mnie zabiła! Dosłownie. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu :)
    Mówiłam Ci, że ta historia jest genialna, i cieszę się, że też to teraz zauważyłaś :))
    Ogólnie to wkurwia mnie, że ludzie nie komentują Twojego dzieła. (wiem, wiem, ja też to robię troszkę późno i przepraszam :* ) Dlatego postanowiłam wejść na bloga, na którym ostatnio byłam w marcu i napisać tam jakiegoś imagina + dodać na końcu notkę z zaproszeniem na Twojego bloga :) Nie wiem czy to coś pomoże ale serio mam nadzieję, bo Twoja praca jest niesamowita i szkoda, że mało ludzi ją docenia :c
    Coś jeszcze miałam Ci napisać...
    A no tak! Wiem, że dodałaś zdjęcia bohaterów ale tak jakoś zawsze sobię myślę, że to ty jesteś Dianą :)) Mam nadzieję, że się nie obrazisz czy coś... Po prostu bardzo pasujesz mi do tej roli ((:
    Wiem, że mnie poinformowałaś no ale jeszcze się zaraz dopisze w zakładce 'informowani' :*
    Dziękuję za nowy rozdział! :)
    @luuuvmyswaggy

    ReplyDelete
  3. O fcuk. Nie opublikowało mi komentarza. Spróbuję odtworzyć. Choć to straszne, no.
    W każdym razie ciesze sie, że nie czytałam wczoraj na szybko, tylko mogłam podelektować się dziś. Ja mam nadzieję, że zwiększysz częstotliwość publikacji.
    Och, no. Było jak mówiłaś, że będzie. Poszłaś z kopyta i to mi się podoba. Koniec pierdu pierdu, Lou bierze się do roboty. I tak stracił dużo czasu, więc musi się ogarnąć i wynagrodzić Dianie wszystkie krzywdy, które wyrządziło jej zycie obok niego ze świadomością istnienia Elki. W ogóle to bez sensu, że on z nią jest, skoro nie chce. Nie wierze, że jest az tak słaby, żeby nie postawic na swoim w kwestii uczuć. Mam nadzieje, że rozwiniesz ta kwestię już w nastepnym poście. Bo tu mi coś śmierdzi. No.
    W każdym razie podobało mi sie jego wtargnięcie do jej mieszkania. Szkoda, że tak szybko się skończyło :D

    Kisses i w ogóle,
    Dark.

    ReplyDelete
  4. awww slodko oni sa cudni xD Powinni byc razem ;)

    ReplyDelete
  5. uwielbiam cię stara. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. to co piszesz jest lepsze od wielu książek, które przeczytałam. uwielbiam cię.
    sassy

    ReplyDelete
  6. Przyszedł w końcu czas i na mnie:)
    Nie powiem, zaskoczyłaś mnie tym, że na Kubku pojawił się nowy rozdział. Fakt, obiecałaś kiedyś, że do niego wrócisz ale to jednak i tak małe surprise. Bardzo miłe surprise:)
    Pierwszą część znałam - bo miałam ją od ciebie w prezencie co nie znaczy, że nie było miło przeczytać ją tu raz jeszcze. Nie wiem czemu niektórzy utożsamiają Cię z Dianą. Fakt faktem, że pisząc opowiadanie przelewasz na główną bohaterkę cześć swoich cech, uczuć i tak dalej. Ale, ale no w sumie już nie wiem..
    Co do rozdziału moje zdanie już chyba po części znasz. No wiesz. Ja aka trzynastolatka i wielki banan na twarzy bo Diana i Lou w końcu lądują w łóżku. Omg powinni mi dzisiaj zabronić pisać komentarze..
    Dziękuję za to, że do tego wróciłaś. Lubię Kubka i czekam na kolejny rozdział.
    Zoey

    ReplyDelete
  7. Nie chcę pozostawać Ci dłużna, nawet jeżeli mówisz, że nie mam się fatygować. Zasługujesz na słowa pochwały, zasługujesz na uznanie i docenienie pracy, jaką wykonałaś. Wróciłaś w naprawdę dobrym stylu. Śmiem powiedzieć, że przerwa, jaką zrobiliście sobie z Kubkiem wyszła wam na dobre. Sama nie wiem, czym to sprawiłaś, ale łaknę tej historii bardziej niż wcześniej. Myślę też, że Twój styl i słownictwo ewoluowało, stało się bogatsze. Dużo się dzieje. Zwroty akcji, których się nie spodziewałam. Nie pomyślałam, że światło w tunelu, którym kroczy Diana zapali się tak szybko. Nie wierzyłam w szanse oświecenia dla Louisa i zrozumienie siebie. Bardzo dobrze się stało. Diana na to zasługuje, zasługuje na spełnienie i miłość. Mam cichą nadzieję, że Louis tego nie spieprzy. A przecież on jest w tym taki dobry.

    Kiedy pisałam ten komentarz za pierwszy razem, w poniedziałek, był on zupełnie inny. Miałam dużo słów pochwały dla Ciebie, dużo chciałam tu zawrzeć, czego nigdy nie powiedziałam. Mam wrażenie, że moje słowa są puste, dlatego chcę w krótki sposób Ci podziękować i pogratulować. Jestem zwyczajnie z Ciebie dumna i mam nadzieję, że nie zwątpisz w to, czy Kubek warty jest zachodu. Bo jest!

    P.S. Pozdrawiam Nialla i Penny!

    Twoja Oli.

    ReplyDelete
  8. W skrócie: to opowiadanie jest najlepsze, jakie kiedykolwiek miałam przyjemność czytać. I mówię to całkowicie poważnie.
    Nietypowe, zabawne, wciągające, inne, a jednocześnie bardzo realistyczne. Trzyma w niepewności, czytelnik wręcz czeka na dalszy rozwój wydarzeń, wręcz chce całkowicie pochłonąć historię. (pomijając fakt, że bardzo podobały mi się te namiętne opisy z panem Lou, którego u w i e l b i a m). Aż wracam do czytania pierwszych rozdziałów :)
    I zwiastun cudowny, piękna piosenka, której nie znam :D

    @belikehepburn

    ReplyDelete
  9. Musisz wiedzieć, że od ostatniego czasu cierpię na brak porządnej lektury czy brak do czytania naprawdę dobrych opowiadań. Modliłam się do Boga, żeby dał mi przeczytać coś naprawdę dobrego, coś co mnie kurczowo przytrzyma przy bohaterach i całej historii. Czytając to opowiadanie wiem,że moje modły zostały wysłuchane. Wszystko jest na swoim miejscu; idealne opisy, niesamowicie dobrze dobrani bohaterowie, a wszystko to zapakowane w piękną paczuszkę z niezwykłą historią. Podziwiam osoby, które potrafią zamienić coś zwykłego w historię pełną napięć, emocji i skandali. Czytając takie coś człowiek wie, że ma do czynienia z prawdziwym talentem. Wiem, że ten komentarz jest dość niespójny i jest w nim za pewne miliony błędów językowych, czy ortograficznych, ale niestety nie jestem w tym mistrzynią. Jesteś niesamowita w swoim fachu i mam nadzieję, że nigdy nie zaprzestaniesz pisać. Mam nadzieję, że będziesz mnie informować o nowych rozdziałach na twitterze --> @groiselle.

    Pozdrawiam i życzę weny!
    Grossi.

    [ refractory-fanfiction.blogspot.com]


    ReplyDelete