.

.

Saturday 27 April 2013

Page 6.

Witam. Nie wiem czego mam się dzisiaj spodziewać, bo zdaję sobie sprawę z tego, że kompletnie popsułam końcówkę rozdziału. Nie jestem za szczególnie zadowolona z niego. Zwalam to na kijowe samopoczucie. Niedługo uzupełnię też galerię, którą powolutku tworzę, by ułatwić wam wyobrażenia niektórych rzeczy.
Nie przeciągam i życzę Smacznego. Chociaż nie jestem dzisiaj tego pewna.


~*~*~*~


Holmes Chapel Comprehensive School
Czternasty września 2005 roku.

   Nie do końca dobrze czuł się w tej szkole. Wszystko wydawało mu się nowe i tak strasznie obce. Każdy patrzył się dziwnie, a to strasznie go stresowało.
Obawiał się tego, że starsi mogą się na niego uwziąć, chociaż starał się nikomu nie podpadać.
Trzymając ręką ramię plecaka, który co chwilę zsuwał mu się z ramienia, szedł trawnikiem z opuszczoną głową, myślami wędrując po planszach w swojej nowej grze, którą dostał od Gemmy.
Dobrze wiedział, że czas tutaj będzie leciał szybko i nie będzie aż tak błogi, jak mógł się wydawać. Powoli robił kroki w dorosłość, pomimo tego, że miał zaledwie jedenaście lat.
W jego plecaku spoczywał ulubiony piórnik z przyborami szkolnymi i książki, których nie chciał zostawiać w szkole. Wolał nosić je codziennie ze sobą, bojąc się, że ktoś może mu je ukraść.
Był strachliwy i nie zawsze udawało mu się to dobrze ukryć.
Słońce mocno świeciło tego dnia. Uśmiechnął się lekko i zadarł głowę do góry, patrząc na niebo. Ten dzień był lepszy od innych prawdopodobnie przez cudowną pogodę. To był dosłownie moment, kiedy odbiło się od niego jakieś inne ciało. Od razu spojrzał przed siebie, puszczając plecak i łapiąc… dziewczynę, która była równie zszokowana, co on.
      - Przepraszam. – powiedziała, uśmiechając się promiennie, a zarazem przepraszająco i szybko wyprostowała się ,odgarniając za ucho grzywkę. Na pierwszy rzut oka wydawała się być w jego wieku. Jednak Harry dobrze wiedział, że jest starsza.
      - To ja przepraszam. – mruknął, ponownie łapiąc za plecak. Przez te dziewięć dni szkoły zdążył zauważyć, że jest jedną z tych bardziej lubianych.
      - Nie masz za co. Jestem Diana. – uśmiechnęła się do niego szerzej i utkwiła w nim swoje spojrzenie. Była jego wzrostu, może o centymetr wyższa. Spojrzał w dół i zauważył jej wyciągniętą rękę. Uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki.
      - Harry. – odpowiedział, ściskając lekko jej dłoń. Ponownie uniósł do góry głowę i spojrzał w jej oczy. Zawsze myślał, że to jego tęczówki były zielone. Przynajmniej tak mówiła jego mama. Jednak przy niej, odnosił wrażenie, że jego oczy były bardziej szare.

Holmes Chapel Comprehensive School

Dwudziesty stycznia 2006 roku.

   Siedział w bibliotece szkolnej starając się zająć czymś, skoro miał wolną godzinę. Nie mieli biologii, więc cała jego klasa spędzała tę godzinę właśnie w tym miejscu. Ale nie narzekał na to.
Dobrze wiedział, że Diana dość często tutaj zagląda. Miał nadzieję, że na przerwie też tutaj wpadnie. Miał dla niej propozycję nie do odrzucenia.
Spojrzał na swój zeszyt, który właśnie uzupełniał. Nie rozumiał nic z przepisywanego tekstu.
Zostało dosłownie kilka dni do jego dwunastych urodzin. Bardziej był zainteresowany tym, niż chodzeniem do szkoły i uczeniem się. Już nie będzie aż takim dzieckiem i chociaż przez chwilę będzie tylko półtora roku młodszy od Diany.
Wpadnięcie na nią we wrześniu było jedną z najlepszych rzeczy, jakie mu się zdarzyły w tej szkole. Od tamtego momentu zawsze mógł na nią liczyć i działało to w dwie strony.
Odwrócił wzrok na drzwi wejściowe do biblioteki, kiedy tylko usłyszał dzwonek na korytarzu.
Siedział i wyczekiwał.
Kąciki jego ust uniosły się do góry na widok ciemnych włosów i szczupłej sylwetki. Weszła z jakąś koleżanką, uśmiechając się szeroko. Jak zawsze tryskała energią i biło od niej szczęście, pomimo śniegu na zewnątrz i niskiej temperatury.
      - Cześć. – powiedziała, zatrzymując się przy jego stoliku i opierając ręce o krzesełko, przekrzywiła głowę patrząc na bruneta.
      - Cześć. Mam coś dla ciebie. – powiedział, odkładając długopis i schylił się, szukając czegoś w swoim plecaku. Po chwili trzymał w dłoni kremową kopertę i wyciągnął rękę do zielonookiej.
      - Co to? – spytała, zabierając podarunek od niego i otworzyła go, wyciągając… zaproszenie.
      - Mam nadzieję, że przyjdziesz. – powiedział, uśmiechając się szeroko. Nie miał zamiaru robić dużej imprezy jak wszyscy inni. Chciał mieć przy sobie tylko najbliższe mu osoby, a Dianę zaliczał właśnie do nich.
      - Oczywiście. Nie mogłabym przegapić twoich urodzin. – odpowiedziała mu i uśmiechnęła się szeroko, chowając inwitację. Chwilę później schowała papierowe opakowanie do plecaka. – Tylko musisz mi powiedzieć, co chcesz dostać w prezencie. Nie jestem dobra w wymyślaniu takich rzeczy. – spojrzała na niego, a on zwyczajnie się rozpłynął.
      - Nic nie chcę. – wzruszył lekko ramionami, kiedy w końcu zszedł na ziemię. Jemu wystarczyło już to, że Diana przyjdzie.
      - Dobrze, coś wymyślę. Muszę iść, Anne czeka na mnie. – powiedziała i odsunęła się od stolika, machając mu. – Do zobaczenia. – rzuciła i odeszła, a on siedział wpatrzony w miejsce, w którym przed momentem stała brunetka. Nie mógł się doczekać swoich urodzin.

Dwanaście dni później.

   Zaprosił kilku kolegów i kilka koleżanek. Ale i tak najbardziej czekał na nią. Mama pozwoliła mu tego dnia nie iść do szkoły, żeby mógł pomóc wszystko przygotować. Postanowił otworzyć wszystkie prezenty, jak już będzie każda zaproszona osoba. Salon w jego domu przyozdobiony był kolorowymi balonami i serpentynami. Na środku na drewnianym stoliku stały różne ciastka, chipsy, cukierki i napoje. Kolorowe plastikowe talerzyki wraz z kubeczkami porozstawiane były w równej odległości. Wszystkie prezenty leżały na podłodze tuż pod komodą, na której porozstawiane były zdjęcia rodziny Styles. O mało się nie zabił, kiedy kolejny dzwonek rozniósł się po domu. Był pewien, że tym razem to jego ulubiona koleżanka przyszła. Kiedy stanął przed drzwiami i po chwili za nim znalazła się jego mama, nacisnął klamkę, uśmiechając się szeroko.
      - Diana! – powiedział nieco głośniej, uradowany, widząc dziewczynkę. Mało kiedy mógł oglądać ją w normalnym ubraniu, które nie było ich szkolnym mundurkiem.
Uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym spojrzała na jego rodzicielkę.
      - Dzień dobry. – powiedziała do kobiety, po czym spojrzała na Harry’ego. – Wszystkiego najlepszego. – uśmiechnęła się szeroko, wyciągając do niego ręce, w których trzymała duże tekturowe pudełko oklejone niebieskim papierem pakowym i przewiązane złotą wstążką. Chwilę później weszła do środka, kiedy tylko zielonooki odebrał od niej prezent, mówiąc ciche dziękuję pod nosem. Ściągnęła z siebie ciepłą beżową kurtkę i koralową czapkę, z wielkim pomponem na czubku. Mama Harry’ego odebrała od niej rzeczy, wieszając je na wieszaku. Ściągnęła ze stóp kozaki i odstawiła je pod szafką, wyciągając ze swojej torby granatowe baleriny z gapa, od których tuż po kupieniu odpruła z drobną pomocą mamy kokardki, woląc żeby buty były proste.
Harry’emu nie przeszkadzał fakt, że nie miała na sobie sukienki czy spódniczki, chociaż normalnie by tego wymagał. Diana wydawała mu się równie śliczna w tych szarych spodniach, bluzce w paski i koralowym sweterku
1. Szczególnie w momencie, kiedy tak słodko się uśmiechała, odgarniając grzywkę do tyłu.
      - Harry, zaprowadź koleżankę do salonu. – powiedziała Anne, a brunet dopiero w tym momencie się zreflektował. Podszedł do dziewczyny i złapał jej rękę, w drugiej ściskając prezent od niej i wprowadził ją do środka. Nie musiał jej przedstawiać reszcie, bo chyba każdy znał Dianę, a i ona znała większość ludzi. Szczególnie jego znajomych, którzy już przyszli.
      - Cześć. – powiedziała brunetka, a on uśmiechnął się na sam dźwięk jej głosu. Zauważył, jak wolną ręką macha reszcie zadowolona. Dopiero, kiedy spojrzała na niego, przypomniał sobie, że trzyma jej rękę. Mocno się zarumienił i puścił jej dłoń, odsuwając się, by odłożyć na bok paczkę od zielonookiej obok reszty prezentów.
Kiedy tylko wrócił na swoje poprzednie miejsce, jego mama wraz z siostrą zdążyły wejść z tortem, na którym zapalonych było dwanaście świeczek. W końcu był o rok starszy. I chociaż każde normalne dziecko wolałoby jednak mieć mniej lat, bo osoby w jego wieku już dobrze wiedziały, że z każdymi urodzinami będą mieć coraz więcej obowiązków, on zdecydowanie wolał być starszy. A to wszystko przez Dianę. Chciał jej dorównać, chociaż to nie było możliwe, bo ona zawsze będzie od niego starsza o dwa lata.
      - Harry, pomyśl życzenie. – powiedziała jego mama. Rozejrzał się po wszystkich zebranych gościach, na dłuższą chwilę zatrzymując spojrzenie na Dianie. On już doskonale wiedział, co będzie jego życzeniem. I naprawdę wierzył w to, że kiedyś się ono spełni.
Zdmuchnął wszystkie świeczki patrząc na tort. Był czekoladowy, przekładany dżemem truskawkowym, oblany czekoladą. Dokładnie taki, jaki lubiła ona. Najpierw się wypytał, a później powiedział mamie, co chce w tym roku. Chciał, żeby to ona była najbardziej zadowolona. Anne pokroiła tort i każdy zajął się jedzeniem. Harry w tym czasie, co chwilę wtykając do ust łyżeczkę z ciastem, rozpakowywał swoje prezent. Dostał jakąś koszulkę, samochód zdalnie sterowany, książkę, jakąś grę i kilka innych rzeczy. Na koniec zostawił sobie jednak pudełko od Morris. Ściągnął wstążkę oraz papier i otworzył je. Wyciągnął skrzynkę, zamkniętą na kłódkę. Tę samą, którą Diana miała przy swojej szafce w szkole.
      - Co to? – spytał patrząc na dziewczynę uważnie, trzymając w dłoniach prezent od niej.
      - Skrzynka. – odpowiedziała przysuwając się do niego bliżej. – Na nasze skarby. Żebyśmy mogli zacząć zbierać wspomnienia. – uśmiechnęła się niepewnie, zerkając na niego. Wyciągnęła w jego stronę rękę i utkwiła spojrzenie w jego oczach. – Przyjaciele na zawsze? – spytała, nie odwracając wzroku.
      - Przyjaciele na zawsze. – powtórzył po niej, odkładając skrzyneczkę na bok i ścisnął jej rękę szczęśliwy.
Jego życzenie zaczynało się właśnie spełniać.

24 Abbey Road, Londyn.
Czerwiec 2012 roku.

   Jechał do niej z czerwonym kwiatkiem. Nie mógł nigdzie znaleźć jej ulubionych goździków. Liczył jednak na to, że te kwiaty też się jej spodobają. Miał dosłownie dwa dni na przyjazd i powrót do Stanów, gdzie akurat byli z zespołem. Nie chciał jej ciągać specjalnie po to, żeby złożyć życzenia. Sam wolał wsiąść w samolot i przylecieć na niecałą dobę do Londynu, by spędzić z nią ten dzień. I chociaż nie był to idealnie dziesiąty, liczyło się to, że w ogóle udało mu się jakoś zorganizować czas.
Wysiadł z samochodu, który zatrzymał się przed wjazdem na teren i ściskając w ręce kwiatka, szybko przemknął w stronę budynku na Abbey Road. Często tu bywał, więc nikogo nie dziwiła już jego obecność.
Duży budynek z ciemnych cegieł, z białymi oknami i wejściami do klatek oraz ciemnymi dachówkami. Z zamkniętymi oczami potrafił przywołać w pamięci obraz tego miejsca. Odkąd Diana przeprowadziła się wraz z matką do tego miejsca, bywał tu częściej, niż powinien. Podczas castingów do X-Factora właśnie tutaj mieszkał.
Jej matka traktowała go jak własnego syna. Zresztą jego mama również zachowywała się tak w stosunku do Diany. Ich rodziny od momentu, kiedy poznali się te siedem lat wcześniej, zaprzyjaźniły się. Zawsze byli razem. Jeśli Harry jechał gdzieś z mamą na wakacje, a Diana siedziała w domu – zawsze ją zabierali. Jeśli Diana gdzieś jechała – Harry też. Byli dla siebie jak rodzeństwo i właściwie nigdy się nie rozstawali. Dlatego trudne było dla nich rozstanie na czas jakiejkolwiek trasy koncertowej, ale dzielnie się trzymali. Na szczęście Harry miał chłopaków, a Diana znalazła Alexis. Dzięki nim przyzwyczaili się do tego, że Harry nie zawsze jest w domu w Londynie i nie mogą codziennie się widzieć.
Wbił kod do klatki, po czym pchnął drzwi znajdując się w środku. Wchodził po dwa schodki, nie mogąc się doczekać reakcji dziewczyny. Diana nie miała pojęcia, że przyjechał specjalnie dla niej, zostawiając przyjaciół samych w USA.
Stanął przed drzwiami i nacisnął dzwonek, przestępując z nogi na nogę. Zaczął w myślach odliczać, czekając, aż brunetka mu otworzy. Nie zdążył doliczyć do dwudziestu, jak drzwi się otworzyły i poczuł nagle mocny uścisk na szyi. Brunetka od razu z piskiem skoczyła na niego, mocno się trzymając jego szyi.
      - Harry! – usłyszał i tylko mocno ją objął, pilnując, żeby nie spadła. Podrzucił ją lekko do góry, pozwalając by oplotła go nogami w pasie. Mocno docisnął ją do siebie, ukrywając twarz w jej długich włosach.
      - Wszystkiego najlepszego. – wyszeptał, nosem odgarniając jej włosy. Trzymając ją w kurczowym uścisku, wszedł do mieszkania, jedną ręką zamykając za sobą drzwi, drugą ją podtrzymując.
      - Co ty tu robisz?! – odsunęła się od niego lekko, zaglądając w jego zielonkawe oczy. Sama w swoich miała łzy. Czuła nagły przypływ szczęścia. Na swój sposób kochała go. Był jej młodszym bratem. Nie wyobrażała sobie w tym momencie życia bez niego.
      - Nie mogłem przegapić twoich urodzin. I mam dla ciebie nietypowy prezent. – powiedział opierając się plecami o ścianę. Na szczęście dziewczyna była wszczepiona w niego jak miś koala, więc łatwiej było mu trzymać ją jedną ręką. Wyciągnął jej przed nos rękę z kwiatkiem. – To część pierwsza. – uśmiechnął się radośnie, kiedy odebrała od niego kwiatka i schowała nos w nim. – Tutaj mam część drugą. Wiesz co to? – spytał pozwalając by rękaw jego marynarki zsunął się lekko. Pokazał jej nowy tatuaż na nadgarstku, którym była kłódka.
      - Kłódeczka. – powiedziała uśmiechając się lekko znad kwiatka.
      - Owszem. Pamiętasz naszą skrzyneczkę? Ta kłódeczka zawsze będzie należeć do ciebie, Diana. Zawsze będziesz ze mną. – mruknął i zaśmiał się radośnie, kiedy brunetka znowu zacisnęła mocno ręce na jego szyi, wtulając się w niego. Objął ją ponownie obiema rękoma, pozwalając jej wtulić się w siebie. Chwilę później poczuł wilgotne ślady na swojej szyi. – Hej, maleństwo. Nie płacz. – wyszeptał, gładząc jej plecy swoją wielką dłonią.
      - To jest wspaniałe, Harry. Jesteś najlepszy. Kocham cię. – powiedziała, ukrywając twarz w jego ramieniu. Poczuł przyjemny uścisk w dole brzucha. Ale choćby chciał, dobrze wiedział, że nie może sobie na nic pozwolić. Była tak mała przy nim… A pomyśleć, że kiedyś byli równi wzrostem.
     - Przecież obiecałem ci kiedyś, że będziemy razem na zawsze. To zawsze będzie mi o tobie przypominać, jak będę daleko. – uśmiechnął się lekko.
      - Jesteś najlepszy, Haz. – powiedziała, odsuwając się i składając na jego policzku soczystego buziaka. Spojrzała na niego załzawionymi oczyma, a jej usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
      - Mam jeszcze trzecią niespodziankę. Ale tego ci nie zdradzę. – powiedział z szerokim uśmiechem, przytulając ją ostatni raz do siebie, po czym odstawił ją w końcu na ziemię, w momencie kiedy w wejściu pojawiła się Alexis. – Cześć! – rzucił uradowany w jej stronę, ignorując błagające spojrzenie Diany.
      - Cześć. – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. Cieszył się na widok blondynki. Przynajmniej dzięki temu miał pewność, że Diana nie straci humoru i  jego plan wypali. Rozmawiał przedtem z Alexis i uprzedził ją, że może wpadnie, ale prosił też, by wzięła ze sobą dokumenty. Miał nadzieję, że blondynka o tym pamiętała. Chciał wziąć ze sobą obie dziewczyny.
I tak też zrobił następnego dnia, kiedy Diana z Alexis go odwiozły na lotnisko. Nie miały nic ze sobą. Żadnych ubrań, kosmetyków, kompletnie nic. Jedynie torebki i ich zawartości, które składały się z telefonów, portfeli, kosmetyków typu tusz czy puder i paru innych dupereli, które zawsze znajdowały się w damskich torebkach.
Postawił Dianę przed dokonanym wyborem. Nie mogła się wymigać. Ale żadna z nich nie protestowała. W końcu nie mogły dopuścić, by jego samolot odleciał. Musiały wsiąść razem z nim na pokład. I w taki oto sposób Styles miał je pod ręką przez najbliższy tydzień. Tuż po tym, jak tylko samolot wylądował za oceanem i cała trójką się wyspali, przed kolejnym koncertem zabrał je na zakupy, by mogły kupić sobie potrzebne bardziej lub mniej rzeczy. I nie przeszkadzała mu ilość wydanych pieniędzy, czy chodzenie za nimi po sklepach. Frajdą było dla niego patrzenie na jej radość. W końcu tego chciał. Chciał widzieć szczęście na jej twarzy. Zawsze.

The Flat Café.
23 kwietnia 2013 roku.

   Siedziałam w kawiarni wraz z Penelope. To był mój sposób na zarobienie pieniędzy na własne wydatki.  Pomagałam tej dziewczynie w hiszpańskim, który chyba nie był jej mocną stroną. Mnie na szczęście nie sprawiał większych kłopotów i dzięki temu mogło mi wpaść trochę grosza do kieszeni. Jakby nie patrzeć, wydałam już chyba wszystkie oszczędności jakie miałam. Nie będę przecież wiecznie brać pieniędzy od matki. Zresztą to jedna z tych rzeczy, których starałam się unikać. Ona dałaby mi teraz kilkanaście funtów, po to, żeby za jakiś czas wypomnieć mi to i prosić o zwrot. Przykro mi, ale nie. Przynajmniej mam większa satysfakcję, że zarobię coś sama na nauce. I może nie była to moja wymarzona praca, ale od czegoś powinnam była zacząć, zanim znajdę coś lepszego. Patrzyłam, jak Penny rozwiązuje zadanie i kompletnie się zawiesiłam. Ocknęłam się dopiero w momencie, kiedy usłyszałam i poczułam swój telefon. Harry. Westchnęłam, biorąc aparat do ręki.
     - Przepraszam, muszę odebrać. – powiedziałam, naciskając jednocześnie zieloną słuchawkę. – Co jest? – spytałam od niechcenia. Byłam wyjątkowo zmęczona. Ostatnio miałam problemy ze snem. I właściwie nie tylko z tym, bo z normalnym funkcjonowaniem też nie było u mnie najlepiej. – Jestem w The Flat Café. Na Berwick Street. Mhm. Dokładnie. Okej, czekam. Pa. – rozłączyłam się i posłałam przepraszający uśmiech dziewczynie. – Mój przyjaciel niedługo tutaj będzie. Musi mi coś tylko podrzucić. Mam nadzieje, że nie będzie ci to przeszkadzać, hm? – odgarnęłam pasemko włosów za ucho i zerknęłam na zeszyt brunetki. – Tutaj jest błąd. – wskazałam palcem na zdanie, które nie do końca wyszło jej poprawnie, ale musiałam przyznać, że Penny szybko się uczyła.
      - Jasne, że nie. – uśmiechnęła się do mnie lekko. – Poczekaj, widzę błąd. – zaśmiała się i od razu zabrała się za poprawianie zdania.
      - To dobrze. Przy okazji poznasz najlepszego z najlepszych. – Harry nigdy nie był dla mnie gwiazdą. Od zawsze był tym małym chłopczykiem, który jednak mnie przerósł. Mimo wszystko był i będzie zawsze moim małym braciszkiem. W każdym bądź razie zapomniałam jej powiedzieć o tym, że może się spodziewać samego Stylesa. W końcu dla innych był kimś w rodzaju Boga. Chociaż ja nie do końca potrafiłam zrozumieć dlaczego. Owszem. Miał te swoje przeurocze dołeczki w policzkach i spojrzenie, które potrafiło powalać z odległości, ale… Okej, zwalam to na to, że ja go znam o wiele dłużej i z zupełnie innej strony. Bo to się liczy, prawda? Nawet nie wiem, kiedy Penny skończyła robić zdania i zabrałyśmy się za kolejną część, którą musiała pojąć. Mogłam ją uczyć. Mogłabym każdego uczyć, kto tak szybko łapał materiał, a przy tym był tak miły i chętny do współpracy. Póki co – pomagałam tylko Penny, ale to było dobre. Odciągałam się od myślenia nie o tym, co trzeba i jakoś ciągnęłam od poranka do wieczora i tak non stop w kółko. Penelope urozmaicała mi to wszystko, dzięki czemu jeszcze żyłam.
Nie zauważyłam nawet, jak drzwi do kawiarni się otworzyły i wpadł przez nie Harry. Nie był jednak sam.
      - Mogłabyś mnie nauczyć hiszpańskiego. Czuję się zazdrosny. – usłyszałam i w efekcie od razu moja dłoń wylądowała na moim czole.
      - Masz od tego Niallera. – powiedziałam unosząc głowę do góry i wbiłam wzrok w Harry’ego, zza którego wyłonił się nie kto inny jak Niall. – Cześć, Nialler. – zaśmiałam się kręcąc lekko głową. – Penny, poznaj Harry’ego i Nialla. – powiedziałam zerkając na dziewczynę, która siedziała z lekko uchylonymi ustami, patrząc na nich i jakby nie wierząc, że to co widzi, jest prawdziwe. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Grunt, że nie zaczęła piszczeć.
Kiedy spojrzała na mnie, zauważyłam w jej oczach coś na zasadzie: to jakieś żarty. Wkręcacie mnie, co nie? Przez co zaczęłam się głośno śmiać, zwracając na siebie uwagę. Nigdy nie przejmowałam się innymi ludźmi. W takich sytuacjach również tego nie robiłam.
      - Weź się ogarnij, bo nas kompromitujesz, Diana. – powiedział Styles i wyciągnął rękę do Penny. – Harry jestem. Nie musisz się nas bać. Nie gryziemy. Czasem tylko połykamy w całości. – zakryłam usta dłonią, nie chcąc się głośniej śmiać. Zauważyłam, jak brunetka niepewnie wyciąga w jego stronę rękę. Dopiero w tym momencie spostrzegłam, że Niall stoi i przygląda się jej ze skupieniem na twarzy. To automatycznie mnie uspokoiło i skłoniło do myślenia. Zauważyłam, jak Penny zabiera z blatu swój telefon i wrzuca go do torby. Zupełnie nie rozumiałam o co chodzi. Liczyłam na to, że któreś z nich mi później wszystko wyjaśni.
      - Diana, mogę cię na słówko? – spytał w końcu Harry. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że z lekkim uśmieszkiem wpatruje się we mnie.
      - Jasne. Penny, zostaniesz na chwilę z Niallem? On ci też pomoże w hiszpańskim. Ja zaraz wracam. – powiedziałam, podnosząc się z krzesła. – Niall. Będę wisiała ci ciastko. – zaśmiałam się, klepiąc go po ramieniu.
      - Torcik czekoladowy z bitą śmietaną. – wyszczerzył się blondyn, na co odpowiedziałam głośnym śmiechem. Jednak nie zdążyłam nawet nic dodać, bo Harry złapał moją rękę i pociągnął mnie do wyjścia.
      - Co się stało? – spytałam kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
      - Nie tu. – powiedział ciągnąc mnie w stronę samochodu Nialla, do którego miał kluczyki. Chwilę później dosłownie wepchnął mnie do środka. Wykrzywiłam usta w grymas niezadowolenia. O co tym razem mu chodziło?
      - Harry. – powiedziałam oburzona, krzyżując ręce na brzuchu. Wbiłam w niego natrętne spojrzenie, kiedy zamknął za sobą drzwi.
      - Cicho. Nie chciałem, żeby ktoś słyszał, że zabieramy cię ze sobą do Paryża. – powiedział, uśmiechając się niewinnie.
      - Słucham?! – uniosłam wysoko brwi, patrząc na niego jak na debila.
      - No to. Jedziesz z nami do Paryża, później do Amnéville, Antwerp, Amsterdamu, Oberhausen i Herning. Później to będzie szósty maj i wtedy wrócisz do domu. – uśmiech nie schodził mu z twarzy. A ja czułam się ogłupiała. Nim jednak zdążyłam ogarnąć wszystkie myśli, z mojego gardła wydarł się pisk, a ja wisiałam mu na szyi.
      - Kocham cię! – powiedziałam, śmiejąc się głośno, będąc szczęśliwa. To był najlepszy prezent, jaki mógł mi zgotować. Nie myślałam w tym momencie nawet o tym, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z Louisem. Pierwszy raz od tamtego momentu… Pierwszy raz wiedząc, że jest z Eleanor. Ale kiedy tylko takie myśli pojawiały się w mojej głowie, starałam się je wypierać jak najszybciej. I nieźle mi to szło. Ocknęłam się w momencie, kiedy poczułam duże dłonie należące do Hazzy na swoich plecach.
      - Ale to nie wszystko, Diana. Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie… - powiedział, odsuwając się powoli ode mnie. Jego twarz przybrała już bardziej poważny wyraz. Chyba powinnam zacząć się bać.

~*~

      - Niall. Miło mi cię poznać. – powiedział chłopak, jeszcze zanim Harry i Diana odeszli. Uścisnął jej dłoń, uśmiechając się szeroko. Spojrzał w stronę wyjścia, gdzie zniknęli jego przyjaciele, po czym zajął miejsce swojej przyjaciółki. Nie przestawał jednak wpatrywać się w dziewczynę. Wydawało mu się, że kojarzy ją skądś, tylko nie do końca był pewien skąd. Westchnął głośno i podparł głowę na jednej dłoni, uważnie śledząc każdy jej ruch.
Penelope miała ochotę zaśmiać się nerwowo, jednak powstrzymywała się przed tym, przytykając sobie szklankę z pomarańczowym sokiem do ust. Po raz kolejny czuła się nieswojo, pod naciskiem spojrzenia jego niebieskich tęczówek, z dużym trudem przychodziło jej nie spuszczanie oczu z jego twarzy.
      - Nie patrz się tak na mnie – mruknęła po hiszpańsku. Wcześniej przekalkulowała sobie w głowie słowa, których musiała użyć, by powstało poprawne zdanie i wyrzuciła je z siebie, zupełnie nie przejmując się tym, że być może nie zrozumiał przy takim tempie mówienia.
Zauważyła, jak wygina usta w uśmiechu i śmieje się rozbawiony. Odruchowo przymknęła powieki, usłyszawszy brzęczenie w uszach i zacisnęła usta. Czuła rosnące zażenowanie. Chciała wstać, zabrać ze sobą swoje rzeczy, przeprosić Dianę i wrócić do domu. Prawdopodobnie udałoby się jej namówić mamę, aby nie szła kolejnego dnia do szkoły. Zda egzamin z hiszpańskiego następnym razem.
      - Z czego się śmiejesz? – burknęła tym razem po angielsku, marszcząc brwi niezadowolona. Poruszyła się niespokojnie na krześle. – Przecież powiedziałam to bez błędu.
      - Wiem – odpowiedział jej, nie przestając się uśmiechać, co zaczęło dziewczynę irytować, ponieważ nie znała powodu, dla którego ukazywał zęby w uśmiechu. Westchnęła ciężko, spuszczając wzrok na swoje dłonie, których palcami się bawiła. Wiedziała, że dalej jej się przygląda, że dalej się uśmiecha. Nie musiała na niego patrzeć, wystarczyło, że czuła ślizgające się po jej sylwetce spojrzenie i ciepło jego uśmiechu, które obejmowało jej ramiona.
   Ciążyła jej cisza między nimi, dlatego wyprostowała się na krześle i podsunęła mu pod nos podręcznik, tłumacząc, co dotychczas przyswoiła i na czym Diana zakończyła swoje tłumaczenia, ciągnięta przez Harry’ego w bliżej nieznanym jej kierunku. Nie mogła stąd zwiać, nieważne, jak bardzo chciałaby opuścić lokal i uwolnić się od krępującego ją towarzystwa Nialla. Postanowiła więc zabić czas oczekiwania na powrót swojej korepetytorki, słuchając wskazówek blondyna.
      - Uśmiechnij się – odezwał się Horan po hiszpańsku w pewnym momencie, oderwawszy wzrok od śledzonego tekstu. Wlepił go tym razem w twarz brunetki siedzącej naprzeciwko, która zagryzła wargę, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
      - Co? – zapytała, czując, że oblewa ją fala gorąca. Obawiała się, że rumieniec zawstydzenia za chwilę przyozdobi purpurą jej policzki. Nie zrozumiała. Westchnęła cicho, uśmiechając się onieśmielona i przyłożyła dłonie do twarzy, trąc delikatnie jej skórę
       - Właśnie to -  odpowiedział, posyłając jeden z tych uśmiechów, które Penelope nazywała „najpiękniejszymi”. Teraz miał powód do szczerzenia zębów w szerokich i pięknych uśmiechach. Pozbył się jakiś czas temu aparatu, więc teraz mógł się uśmiechać, jak tylko da się najszerzej. Zagryzł wargę, zastanawiając się, jak wytłumaczyć jej to, o czym opowiedziała mu przed chwilą. Chciał godnie zastąpić Dianę, żeby brunetka nie musiała się za niego wstydzić. W końcu dobrze znał hiszpański i biegle posługiwał się tym językiem. W końcu otworzył usta, zaczynając jej tłumaczyć to, co właśnie przerabiała z Dianą. Chociaż ciągle zastanawiał się, skąd kojarzy tę dziewczynę, przez co jego myśli były ciągle rozproszone.

~*~

   Weszliśmy z powrotem do lokalu. Harry został przy ladzie, zamawiając sobie i Horanowi mrożoną kawę na wynos. Ja wróciłam do stolika i zajęłam wolne miejsce, tuż obok Nialla.
      - Jak wam poszło? – spytałam, odgarniając włosy na bok i zerknęłam na Nialla, a później utkwiłam wzrok w Penelope, która albo udawała skupioną, albo naprawdę była.
      - Mam nadzieję, że udało mi się wytłumaczyć co nieco. Wisisz mi ciastko. Pamiętaj. – powiedział blondyn, a ja się zaśmiałam.
      - Nie ma sprawy. Będziemy mieć okazję nie raz, żebym zafundowała ci ciastko. Jak zasłużysz, to dostaniesz więcej, niż jedno. – uśmiechnęłam się, nie mając pojęcia, że Niall nie wie, że będę z nimi jechać na tydzień prawie.
      - Jak to? – spytał, a ja westchnęłam głośno. Akurat w tym momencie pojawił się Styles.
      - Wytłumaczę ci później. Zbieraj się. Mamy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Kupiłem ci kawę. – uśmiechnął się szeroko, na co ja odpowiedziałam tylko uśmiechem.
      - Kocham cię. – powiedział, od razu podnosząc tyłek z krzesła i zabrał mu z ręki jeden kubek z kawą.
      - Tak, wiem. Miło było cię poznać, Penny. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy. I lepszej nauczycielki nie mogłaś znaleźć. – wyszczerzył się brunet, na co ja tylko przyłożyłam sobie w twarz dłonią.
      - Idź już stąd, bo bredzisz. – jęknęłam i sięgnęłam po swoją kawę, której było dokładnie tyle, ile zostawiłam. Horan nic nie tknął. Jak nigdy. To już było dziwne.
      - I tak mnie kochasz. Cześć. – powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
      - Idiota. – mruknęłam pod nosem, upijając łyk kawy.
      - Starbucks. – powiedział Niall z szerokim uśmiechem, z czego nic nie zrozumiałam. – Do zobaczenia. – dodał i nim któraś z nas zdążyła zareagować, zniknął nam z oczu, podążając za Harrym. Spojrzałam na Penny, oczekując jakiejś odpowiedzi. Czegokolwiek, co dałoby mi wskazówkę, o co mu chodziło.
      - Penny? – uniosłam brew w oczekiwaniu. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami. Jednak na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Musiałam się dowiedzieć, o co chodzi. Nie lubiłam nie wiedzieć. A teraz skoro wyglądało na to, że coś jest na rzeczy w pewnym sensie, tym bardziej chciałam wiedzieć. Co łączy Penelope i Nialla?



__________________________
1 pic.

5 comments:

  1. Pomiedzy Penny, a Niallem cos bedzie? :)) Hmmm, ciekawe ciekawe ^^
    Moim zdaniem rozdział jest dobry :) Może trochę szkoda, że Louisa w nim nie ma ale i tak świetne :) Kocham Twój styl pisania więc wiesz...
    Hmmm, te 'wglądy' na inne lata pokazują, że Harremu bardzo zależy na Dianie. Hmmm, coś jakby czuł do niej coś więcej niż przyjaźń... Może tylko mi się wydaje ale moim zdaniem coś tu się kręci :)
    Czekam na dalsze! Z wieeeelką niecierpliwością! :)
    -@andzelikaab

    ReplyDelete
  2. Na początek: ksahfkashnka

    Bardzo mi się podobał, nie wiem, czemu uważasz, że to spieprzyłaś. Mylisz się, poważnie. Przewinęłam sobie ostatnią scenę i byłam naprawdę zaskoczona, że to już koniec. JAK TO, TAK SZYBKO? Nie wiem jak ty to robisz, ale nawet jak mnie oczy bolą od komputera to przez Twoje słowa biegnę jak struś pędziwiatr.

    Wspomnienia Stylesa - świetne. Nie wiem czy powinnam się do tego przyznawać, bo lubię niezdecydowanego Lou, ale jakoś tak gdzieś tam głęboko w serduszku chciałabym żeby Diana i Harry nie byli tylko przyjaciółmi. Ale nie krzycz na mnie, ja lubię takie sprawy. Sama marzę o przyjacielu płci męskiej, w którym kiedyś mogłabym się zakochać. Eh.

    Penelope i Niall, kurczę wiedziałam, że oni będą świetni. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju sytuacji. Na początku sama nie załapałam o co chodzi ze Starbucksem, ale potem mnie olśniło, że to przecież tam nagle pojawił się tłum, który zainteresował Penny. Ojejciu, oni mnie ekscytują.

    Wiesz, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, jak zawsze. Dziękuję za kolejny zestaw słów, które na chwilę oderwały mnie od rzeczywistości. :)

    ReplyDelete
  3. Komentarz miał być wczoraj, wiem, nawaliłam, przepraszam. Już się prostuję i robię to, co do mnie należy.

    Przede wszystkim nie rozumiem Twojego zadowolenia końcówką rozdziału. Co w niej jest nie tak? Nic, dlatego nie wiem, czego marudzisz. Lubię to w zakończeniach Twoich rozdziałów, że zostawiasz czytelnika z niedopowiedzeniem, urywasz w momencie, który najbardziej emocjonuje. Jestem ciekawa, kto puści pierwszy parę z ust ich spotkaniu w kawiarni. Nialler czy Penny? I jak to się dalej potoczy, kiedy kolejny raz na siebie wpadną i czy Diana przypadkiem im w tym nie pomoże? Muszę we wrześniu dowiedzieć się jak jest po hiszpańsku "uśmiechnij się", koniecznie.

    Brak obecności tyłka Louisa w tym rozdziale dobrze mi zrobił, trochę się odstresowałam i zamiast denerwowania się jego zachowaniem, mogłam rozmaślić się nad retrospekcją. Miałam Ci powiedzieć, dlaczego płakałam, gdy ją czytałam. Wiesz jak to jest ze mną i ze sferą przyjaźni. Bywało różnie. Kubek to kolejna historia, która ukazuje postać Harry'ego jako wzorowego przyjaciela, którego ja tak cholernie zazdroszczę Dianie albo Charlie z Insidera. Serce mi się jednocześnie kraje i dostaję zastrzyku determinacji do szukania takiego człowieka, jak on. W sumie, jestem zdania, że już kogoś takiego znalazłam. Teraz potrzebuje ta relacja jedynie pielęgnacji i stopniowego rozwijania się. Tak, mówię o Tobie i mam nadzieję, że się uśmiechasz, czytając to. Kiedyś któreś z nas zapyta "przyjaciele na zawsze?", któreś z nas przytaknie i ściśniemy swoje dłonie, zobaczysz.

    Jestem zazdrośnicą i chciałabym, żeby przyjaźń była rzeczą materialną, żebym mogła mieć ją na wyłączność. Taki ze mnie samolub.

    Uwielbiam "plask" o czoło Diany. Kiedy czytam za każdym razem opisy, to widzę Ciebie, kiedy rozmawiamy przez skype, słyszę Twój śmiech i Twoje zażenowanie moimi żartami. Diana to całkowicie skóra zdarta z Ciebie, wiem. I cieszy mnie to bardzo, bo mogę poznawać Cię dodatkowo przez tę historię.

    Cieszę się, że wtedy zostawiłaś spam na WL, cieszę się, że piszesz, cieszę się, ze się poznałyśmy. Ściskam, Twoja Liv.

    ReplyDelete
  4. Pozostawiam komentarz, zanim dodasz następny rozdział, żeby nie było, że nie zostawiłam, ale no. Ja chyba już wszystko zdążyłam w międzyczasie powiedzieć na temat tego odcinka, a poza tym, to przyznam się, że niewiele pamiętam, a poza tym mój mózg jest trochę przeładowany fluffem. Tak, fluffem, bo wizja nowego opowiadania bazuje na fluffie. Który niekoniecznie ukazuje się w treści, ale no ;x pieprzę bez sensu, nie zwracaj na mnie jakiejś takiej uwagi, bo nie warto. EEEEEJ! Polać tej na górze! mówiłam, żeś nat elołn. No, to teraz możesz się mnie pozbyć móahahaha XD
    Btw, Hazza mi się coraz bardziej podoba, a Lucek ciągle jest spalony w moich oczach, czyli nic szczególnego się nie zmieniło xD
    Btw no. 2. Gdyby nasze opowiadanie wyglądało jak wpisy na tłycie, to hmm...
    Btw no. 3. Nie mam nic więcej do dodania. Być może się bardziej wyżyję w kolejnym komentarzu, więc nie marudź xD
    Horan jaka cnotka niewydymka XD nie lepsza od Penny :D ALLELUJA xD

    ReplyDelete
  5. Zabrakło mi Lou.. dziwna sprawa ale ja serio go rozumiem. Na miejscu Diany nigdy nie byłam i z chęcią zabrałabym ją na dobre wino, żeby pogadać. A wydaje mi się że mogłybyśmy się dogadać.
    Harry, ciekawa istota na każdym kroku zaskakująca mnie.

    Uwielbiam, fakt że piszesz, to w jaki sposób to robisz. Ciesze się że sprawia Ci to radość. Może moje komentarze nie są jakieś bardzo obszerne ale wiedz, że lubię czytać Twoją twórczość i na każdy rozdział czekam z niecierpliwością.

    xoxo
    chocolatejam

    ReplyDelete