.

.

Saturday 23 March 2013

Page 3.


Dobry wieczór. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale pojawiły się pewne, drobne komplikacje. Osobiście uważam, ze rozdział mi wyszedł całkiem niezły. Jestem z niego zadowolona.
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć smacznego.

~*~*~*~



   To co było zabawne w tej sytuacji to to, że mój mózg starał się mnie przekonać, że to wcale nie jest aż tak złe; że może warto z nim teraz porozmawiać. Ale nie, nie będę z nim rozmawiać w momencie, kiedy cała reszta, która nie do końca jest świadoma tej sytuacji, siedzi tam za drzwiami i daję ręce uciąć, że podsłuchują przyklejeni do drzwi.
      - Wolałabym nie. Daj spokój. Nie mam siły myśleć. – Spojrzałam na niego na dłuższą chwilę. Teraz nie musiałam ukrywać tego, że zwyczajnie się wstydzę. Czułam na moich policzkach czerwone plamy spowodowane kontaktem wzrokowym z chłopakiem, który był dość długi. Nawet nie zauważyłam, że był coraz bliżej mnie. Zaciągnęłam się mocno powietrzem, kiedy skojarzyłam, że jego oczy są zdecydowanie bliżej, niż były przed chwilą. Stał zaledwie dwa kroki ode mnie. Moje serce znowu urządzało sobie całkiem niezły wyścig. Czułam je i w żołądku i w gardle, a w uszach zaczęło mi aż szumieć.
      - Nie chce tego non stop przekładać. Dobrze wiesz, że musimy w końcu porozmawiać. Nie uciekniesz od tego, bo ja ci nie pozwolę. – Wspominałam już, że jego głos był dla mnie jak muzyka? Mógłby gadać cały czas. Zresztą, on to robił, tylko niekoniecznie chciałam, by poruszał ten temat.
      - Nie będę teraz rozmawiać, kiedy za drzwiami są oni. Dobrze wiesz, że siedzą i podsłuchują. Nie potrzebuję świadków. – Powiedziałam, w końcu odwracając się do niego tyłem i wzięłam gąbkę do naczyń, by pozmywać po sobie. Poczułam jego rękę na swoim ramieniu i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz. Nieważne, że miałam rękę w pianie, a woda wciąż leciała. Zmusił mnie do patrzenia na niego. Niestety miał przewagę, a ja nijak potrafiłam się sprzeciwić.
Ten mężczyzna doskonale wiedział, jak wykorzystać wszystko przeciwko mnie. Dobrze wiedział jaka jest i będzie moja reakcja, kiedy on znajdzie się tak blisko. Dzieliły nas zaledwie dwa cale. To była zbyt bliska odległość.
Spojrzałam w jego oczy przestraszona. Zrobiło mi się gorąco, strasznie gorąco i nie miałam pojęcia, jak ja mam to wszystko ogarnąć, kiedy nie byłam w stanie się na niczym skupić. Patrzenie na niego z tak bliska powodowało, że mój mózg całkowicie odmawiał mi posłuszeństwa. Nie wiedziałam nawet, co mam powiedzieć konkretnego. Jego ręka ciągle znajdowała się na moim ramieniu, jednak teraz już nie ściskając go za mocno, a raczej delikatnie. Czułam, jak opuszki jego palców gładzą moje ramię przez materiał jego koszulki.
      - Diana. Wysłuchasz mnie czy chcesz czy nie. – Powiedział, a ja już otwierałam usta żeby coś powiedzieć, kiedy drzwi się otworzyły i odetchnęłam głośno z ulgą. Od razu spojrzałam wraz z brunetem w tamtym kierunku i posłałam wdzięczne spojrzenie nieprzytomnemu Hazzie, który stał w samych bokserkach i przyglądał się nam.
      - Przepraszam, że przeszkadzam. Przyszedłem tylko po picie. – Mruknął, przeczesując palcami włosy. Ruszył w stronę lodówki, chcąc wyciągnąć jakiś sok.
      - Nie przeszkadzasz, Harry. Zrobię ci herbatę. – Skwitowałam, odsuwając się czym prędzej od chłopaka i zakręciłam wodę, zostawiając gąbkę w zlewie. Wytarłam wilgotne ręce o ściereczkę i od razu wstawiłam wodę. – Mam nadzieję, że się wyspałeś, a oni cię nie obudzili. – Posłałam delikatny uśmiech zielonookiemu.
      - Ja się zawsze wysypiam u ciebie. Kocham to łóżko. – Uśmiechnął się, a ja się rozczuliłam na widok tych uroczych dołeczków chłopaka. Harry był tak niesamowitym chłopakiem, że wcale się nie dziwiłam dziewczynom, że tak bardzo im się podoba. Był stuknięty, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, uroczy i zawsze zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Usłyszałam, jak drugi mężczyzna coś mruczy pod nosem i kątem oka zauważyłam, jak wychodzi z kuchni z grymasem na twarzy. Jeden zero dla mnie. Udało mi się ominąć rozmowę, której naprawdę nie chciałam, szczególnie teraz.
      - Dziękuję. – Wyszeptałam do bruneta i wtuliłam się w jego tors.
      - Nie ma za co. Co to w ogóle było? – Spytał cicho, masując swoją dużą dłonią moje plecy. Chwilę później pozwolił mi się odsunąć, bym mogła zrobić mu obiecaną herbatę.
      - Nie wiem. Ubzdurało mu się coś, że musimy porozmawiać. – Odpowiedziałam pół szeptem, nie chcąc, by tamten to usłyszał. Wstawiłam wodę, której zostało całkiem sporo w czajniku po parzeniu herbaty przez Nialla.
      - Dobrze wiesz, że i tak musicie to zrobić. – No tak, wiedziałam o tym, ale jednak jakoś nie potrafiłam się do tego przemóc. Poza tym to nie była rozmowa na rano, kiedy nie byłam w stanie myśleć.
      - Ale nie przy świadkach, nie dzisiaj. – Oblizałam usta i wyciągnęłam czysty kubek. – Zalej w razie czego, chcę w końcu zmyć. Zaraz zrobię ci też śniadanie…
      - A ty jadłaś? – Pokiwałam twierdząco głową, odpowiadając mu w ten sposób.
      - Chłopcy zrobili mi śniadanie. Wyobraź sobie, że włamali mi się do mieszkania. – Wywróciłam oczami, uśmiechając się pod nosem.
      - Ja nie mam z tym nic wspólnego. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego zrobią. – Powiedział Harry, chcąc w ten sposób na wszelki wypadek się wybronić.
      - Wiem. To był pomysł Nialla. Dzisiaj jesteś bezpieczny, a on ma szczęście, bo na niego nie potrafię się gniewać. – Uśmiechnęłam się lekko. Po dłuższej chwili robiłam kanapki Hazzie. On siedział przy stole, na szczęście nie zostawiając mnie samej. Bo kto wie, czy ten idiota znowu by tu nie przylazł i zmuszał mnie do tak bardzo niechcianej rozmowy. Nie chciałam tego akurat teraz.
      - Masz, idź jeść do nich. Ja się pójdę ogarnąć. – Z uśmiechem podałam Harry’emu talerz z kanapkami, a sama wyszłam z kuchni, ignorując spojrzenia chłopaków i przeszłam do swojego pokoju. Od razu rzuciłam się do szafy, wyciągając z niej czystą koszulkę i dresy. Nie zamierzałam się dzisiaj nigdzie ruszać z domu. Chciałam zacząć się powoli pakować. W końcu utknę u Alexis na dłuży okres czasu. Bo chociaż z reguły mamy u siebie być gdzieś z tydzień, kończy się zazwyczaj trzema tygodniami do miesiąca. Wyciągnęłam czystą bieliznę i zgarniając w międzyczasie telefon z szafki nocnej, wyszłam do łazienki, zamierzając się ubrać i zadzwonić do blondynki, chcąc uprzedzić ją o moim pomyśle odwiedzenia jej.
Zamknęłam za sobą drzwi na zamek i od razu się rozebrałam, powoli zakładając na siebie poszczególne części garderoby. Chwilę później usiadłam na zamkniętej muszli klozetowej, wykręcając numer do mojej przyjaciółki.
Po trzech sygnałach usłyszałam jej głos i aż uśmiechnęłam się do siebie szeroko.
      - Alo, alo?! – Usłyszałam od niej i parsknęłam cicho śmiechem pod nosem.
      - Cześć, piękna. – Odpowiedziałam radosnym głosem, już w lepszym humorze, niż kilka minut wcześniej.
      - Nie jestem piękna. Jestem gruba. – Moja ręka wylądowała na czole, przez co odczułam lekkie pieczenie w tym miejscu.
      - Bredzisz. Ale mniejsza, wybiję ci to z głowy za kilka dni. – Oblizałam usta, przyglądając się swojej dłoni.
      - Jak to? – Spytała mało inteligentnie. No tak, mój błąd.
      - Za jakieś cztery dni wpadnę do ciebie. Muszę się stąd usunąć, zanim zwariuję.
      - Coś się dzieje? – Spytała nieco bardziej zmartwionym głosem. Uniosłam rękę do góry i przetarłam nią twarz, wzdychając ciężko.
      - A jak myślisz? Zresztą nie do końca mogę o tym teraz. Nie jestem sama. Miałam włamanie do domu. – Jęknęłam niezadowolona.
      - Ale, że jak to? Kto ci się włamał?!
      - Jak to kto? Zayn. Niall sobie ubzdurał, że wpadną mnie odwiedzić z rana. Jeden plus? Miałam zrobione śniadanie. Teraz siedzą w salonie, a Harry je kanapki. Wczoraj wpadł do mnie wieczorem i chociaż chciałam go wywalić, to został na noc. Ja nie wiem… Moja matka jeszcze ani razu nie przyczepiła się do tego, że on ze mną śpi. A jakby nie patrzeć to facet, który jest całkiem niezły. Pomijam fakt, że w sumie osobiście bym go nie tknęła, ale mimo wszystko. Ona jest…
      - Ona jest dziwna. – Dokończyła za mnie dziewczyna, wybuchając śmiechem. Zawtórowałam jej tym samym. Brakowało mi rozmów z blondynką. Wczoraj byłam tak przejęta całym dniem, że zwyczajnie zapomniałam się do niej odezwać. – Ja chyba nigdy nie zrozumiem tej kobiety. – Dodała po chwili.
       - No co ty nie powiesz. Ja też jej nie zrozumiem, chociaż to moja matka. Ale mniejsza o to. W każdym bądź razie będę gdzieś za trzy – cztery dni. Zobaczymy, ile jeszcze tu wytrzymam. – Oblizałam usta wstając i zbierając swoje rzeczy, by wyjść z łazienki i ogarnąć łóżko w pokoju.
Kiedy tylko wyszłam z łazienki wszyscy na mnie spojrzeli, a ja jedynie uniosłam brew do góry na ich dziwne spojrzenia.
      - To Alexis? – Spytał Harry, na co ja potwierdziłam mu to ruchem głowy.
      - To Harry? – Spytała dziewczyna, na co ja zaśmiałam się cicho pod nosem.
      - Tak. – Powiedziałam uradowana.
      - Cześć Alexis! – Krzyknęli wszyscy jednocześnie.
      - Mam nadzieję, że słyszałaś. – Powiedziałam, śmiejąc się i skręciłam do swojego pokoju. Odłożyłam rzeczy na fotel i przytrzymując ramieniem telefon, podeszłam do łóżka.
      - Słyszałam. Ej, czy oni nie zaczynają zaraz trasy? – Spytała na co ja uniosłam brwi do góry. Czemu ona się w tym orientowała bardziej niż ja, chociaż to ja tutaj widzę się z nimi praktycznie każdego jednego dnia, chyba, że usilnie ich unikam, co ostatnimi czasy wychodzi mi całkiem nieźle?
      - Tak, za czte… - urwałam w połowie, zdając sobie sprawę, że cztery dni były wczoraj wieczorem. Teraz zostały tylko trzy. – Za trzy dni. Och Boże, mam ci tyle do opowiedzenia. Ale to jak się w końcu zobaczymy… - Zaczęłam ścielić powoli łóżko, zrzucając całą pościel na podłogę.
      - Spokojnie. Będziemy mieć jak zawsze dużo czasu. – Wiedziałam, że dziewczyna się uśmiechnęła. To śmieszne, że znamy się teoretycznie tak krótko, a w praktyce wygląda to tak, jakbyśmy znały się całe życie i jeszcze dłużej. W przeciągu pół roku Alexis stała się dla mnie równie ważna jak Harry. Teraz mogłam się cieszyć. Miałam młodszego brata i starszą siostrę. Cudowne uczucie.
      - Dobra, będę kończyć, bo ścielę i jest mi cholernie niewygodnie i chyba powinnam iść do nich, bo obawiam się o wyposażenie lodówki i szafek z przekąskami. – Dziewczyna zaczęła się śmiać, na co ja odpowiedziałam chichotem.
      - Okej, jak coś to dzwoń, bo jak zwykle nie mam nic na koncie.
      - Spoko. Jakby co, odezwę się wieczorem czy coś. Zobaczymy, jak długo będą tu siedzieć. – Uśmiechnęłam się, prostując na chwilę i biorąc telefon do ręki.
      - Oko. Buziaki.
      - Love ya!
      - Love ya too! – Usłyszałam w odpowiedzi, a następnie już słyszałam pikanie telefonu. Odłożyłam komórkę na szafkę i powróciłam do ścielenia łózka, chcąc jak najszybciej opuścić pokój, żeby nikt znowu nie wszedł tu i nie zamknął się ze mną z zamiarem porozmawiania.

~*~

   Jestem pełen podziwu dla siebie, że jej zachowanie nie sprawiło,że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Życie z tymi chłopakami zapewne nauczyło mnie takiej cierpliwości. Od wczoraj zastanawiam się o co właściwie jej chodzi. Raz mówi, że mnie kocha, następnie, że chce mnie pocałować, a teraz boi się rozmawiać. Jest skomplikowana, przynajmniej dla mnie, bo założę się, że Harry doskonale wie, o co jej chodzi. Ale przecież nie pójdę i nie spytam go „ej Hazza, wytłumacz mi, o co chodzi Dianie, bo chyba nie czaję tego, co ona robi”. Nie chodzi o moją dumę, ego czy cokolwiek innego. Po prostu odnoszę wrażenie, że Styles mógłby odebrać to w taki sposób, że Diana po chwili pomyślałaby, że może jednak coś. Prawda jest taka, że w dalszym ciągu sam tego nie odkryłem. Nie chcę, żeby robiła sobie nadzieje, ale z drugiej strony nie wykluczam jej. Chociaż chciałbym, żeby była przede wszystkim przyjaciółką. Aczkolwiek w tym momencie zaczynam się zastanawiać, czy to aby na pewno będzie dobre. Boję się o nią. Boję się, że stracimy przyjaciółkę przez to, że nie potrafi dać sobie rady z uczuciem, którym mnie obdarzyła. Och, dlaczego to musiałem być ja? To znaczy, to jest wspaniałe, że ktoś mnie kocha za to, jaki jestem, a nie dlatego, że mam pieniądze i jestem znany. Szkoda, że nie potrafię odwzajemnić jej uczucia. Mam jakąś dziwną blokadę w mózgu. Chciałbym sam to jakoś ogarnąć, żeby w miarę znośnie wytłumaczyć jej, dlaczego nie mogę nic z tym zrobić, ale ja sam tego nie rozumiem. Ale mam przynajmniej plan. Skoro nie chce ze mną teraz rozmawiać, przyjdę do niej sam jeszcze przed naszym wyjazdem. Dla jej lepszego snu i mojego.
Poza tym wydaje mi się, że Harry’emu podoba się Alexis. Oni obydwoje są tak stuknięci, że idealnie do siebie pasują. Ponadto, dziewczyna jest od niego starsza aż o trzy lata, więc to prawie jak raj dla niego. Chociaż ja nie mógłbym być ze starszą dziewczyną. Nawet o te trzy czy cztery lata. Czułbym się jak idiota. Ale Hazzy też nikt nie zrozumie. No dobra, Zayn go zrozumie, bo Zayn też mógłby spotykać się ze starszymi kobietami.
W każdym bądź razie, zawsze kiedy Diana z nią rozmawia przy nas, jemu się jakoś tak dziwnie oczy świecą. Zresztą jego poruszenie, kiedy dzisiaj potwierdziła jego słowa, dużo powiedziało. Kiedyś słyszałem też, jak dziewczyny o nim rozmawiały. I wydaje mi się, że w ich przypadku będzie to działać w dwie strony. Mogłyby jechać z nami obydwie w trasę, ale to zapewne nie wypali, bo Diana nie chce. Musielibyśmy jechać do Alexis, żeby ją przekonać, a następnie modlić się o to, żeby jej udało się przekonać Dianę. Ale mamy na to za mało czasu.
Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy zauważyłem, jak brunetka wychodzi ze swojego pokoju. Przynajmniej nie chciała się nas pozbyć tak jak wczoraj. Może Harry coś zdziałał wieczorem. Później pewnie się wszystkiego dowiemy.
Czy to nie jest dziwne, że ona wygląda tak dobrze nawet w dresach i za dużej koszulce? Och i tutaj właśnie mój mózg zaczyna robić coś innego, niż myślę, że robić powinien. Z jednej strony podpowiada mi, że ona jest słodka, z drugiej, że to przyjaciółka, a z trzeciej, że jest jeszcze ta druga, która podobno czuje do mnie to samo co Diana.
To jest chore. Ja przestaję to rozumieć, a mój mózg sam chyba zaczął życie gdzieś indziej, bo ja naprawdę się gubię już w tym wszystkim. Oblizałem usta zauważając, że dziewczyna skutecznie unika mnie wzrokiem. Chyba niepotrzebnie ją zestresowałem. Muszę dać jej trochę spokoju od siebie chyba. Bredzę, jakbym był pojebany. Co prawda jestem w jakimś tam stopniu, ale. Och Boże, powinienem się w końcu zamknąć, bo sam przestaję rozumieć, co właściwie mówię, myślę i rozumiem. Czuję się jak małe trochę pogubione dziecko, które stara się znaleźć rodziców gdzieś w wielkim markecie czy parku, którzy zostawili mnie samego na placu zabaw.
      - Macie pozdrowienia od Alexis. – usłyszałem głos brunetki, która usiadła obok Nialla, przytulając się do niego. Niall miał szczęście. Chciałbym być na jego miejscu… ja pierdole. Stop, nie. Nie zgadzam się na takie myśli. Wstałem i poszedłem do toalety. Musiałem ochłonąć, bo inaczej bym tam zgłupiał. Mam papkę z mózgu i nie rozumiem co się dzieje. I obawiam się, że nawet ta zimna woda, która tak kojąco podziałała właśnie na moją twarz, nie zadziała tak, jak działać powinna na mój mózg. A nawet cały kubeł takiej wody nie zadziałałby jak należy.
Uniosłem wzrok do góry i spojrzałem na swoje odbicie w wielkim lustrze. Czego ja właściwie chciałem? Czego chcę? Może gdyby nie to, że jest ich dwie, byłoby to wszystko jakieś łatwiejsze. Jęknąłem głośno ze zwyczajnej bezradności. Gdybym był kobietą, prawdopodobnie leżałbym właśnie na łóżku, z przyciśniętą do siebie poduszką, wyjąc jak bóbr i przeklinając wszystko
po kolei. Następnie bym skołował sobie mnóstwo czekolady i litrowe pudełko lodów i oglądał wyciskacze łez, opychając się kaloriami.
Po raz kolejny opłukałem twarz lodowatą wodą i wytarłem ją w ręcznik wiszący obok i wróciłem do reszty, która nie zwróciła na mnie zbytniej uwagi, z czego się cieszyłem. Poczułem jednak jej wzrok na mnie. Nie mogłem jej tego zabronić. Chociaż lepiej byłoby gdyby tego nie robiła. Dla własnego dobra i zdrowia psychicznego.

   Te dwa dni były dla mnie koszmarem. Męczyły mnie myśli, różne myśli. Głównie chodziło o Dianę, no bo jakże by inaczej. I nie jestem na nią zły, nie mam za co być zły. Po prostu cały czas zastanawiam się, co ona właściwie we mnie widzi i dlaczego akurat ja, a nie Harry czy Niall. Boże, gdybym wiedział wcześniej, nigdy bym nie skazał jej na swoje towarzystwo w takiej ilości, w jakiej „męczyła się”, zanim postanowiła mi powiedzieć o swoim uczuciu.
A ja głupi cały czas do niej lgnąłem, bo po prostu kocham jej towarzystwo.
A teraz, skoro cały czas unikała rozmowy ze mną przy nich, ja pójdę do niej. Chłopaki śpią, ona pewnie też. Jest druga w nocy. Ubrałem spodnie i koszulkę i po cichu, trzymając w dłoni buty, wyszedłem z pokoju, zgarniając po drodze z szafki klucze. Nie chciałem, żeby którykolwiek z nich się obudził. Zaczęliby zadawać pytania gdzie idę, po co idę, a jutro bawiliby się jak zwykle w detektywów. A niekoniecznie tego chciałem. Zresztą, martwiłbym się o Dianę. Ją też by obrzucili pytaniami. Oblizałem usta i założyłem tuż przy drzwiach buty, po czym wyszedłem cicho, zamykając za sobą. Był środek nocy, nikogo nie było przed domem, więc nie musiałem się ukrywać pod kapturem bluzy. Podszedłem do swojego samochodu i chwilę później zająłem miejsce kierowcy, przekręcając kluczyk w stacyjce. Wyjechałem z podjazdu prosto na ulicę, kierując się w stronę mieszkania Diany. Prawdopodobieństwo, że mnie zabije za pobudkę tak późno w nocy? Bardzo duże, ale w tym momencie miałem to gdzieś. Jeśli miałem z nią porozmawiać, to właśnie teraz. Inaczej będę musiał czekać do jakiejś chwili wytchnienia, kiedy znajdziemy się znowu w Londynie. Chociaż  to byłoby pewnie dość trudne, ze względu na to, że  chciałaby się nacieszyć towarzystwem całej naszej piątki. Chociaż w tym momencie wątpiłbym, że moim towarzystwem też by się tak cieszyła. W końcu moja osoba jest kimś czy raczej czymś na zasadzie ciężaru, na który jest skazana za każdym razem kiedy mnie widzi. Chciałbym, żeby jej przeszło. Chcę tego tylko dlatego, że jest dla mnie ważna i nie mogę, nie jestem w stanie patrzeć na to, jak bardzo męczy się przy mnie za każdym razem siedząc obok.
Lubiłem jeździć w nocy. Zero korków, zero śledzących cię osób. Dzięki temu byłem pod jej domem po piętnastu minutach. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o jego maskę, wyciągając z kieszeni telefon. Bez większego zastanowienia wybrałem numer do Diany i czekałem aż odbierze. A byłem pewien, że to zrobi, bo brunetka należała do osób, które nigdy nie ignorowały połączeń w środku nocy.
      - Halo? – Usłyszałem w słuchawce jej lekko zaspany głos. I mimo wszystko musiałem przyznać, że to wywołało na moich ustach uśmiech. Chociaż w teorii nie miało prawa.
      - To ja, ubierz się i zejdź na dół. Czekam przed klatką przy samochodzie. Nie każ się prosić dwa razy. Inaczej wejdę na górę. – Nie dałem jej skończyć. Po prostu się rozłączyłem. Może nie było to zbyt grzeczne z mojej strony, ale inaczej nie wyciągnąłbym jej z łóżka w tym momencie. A w końcu nie na tym mi zależało. Spojrzałem na zegarek. Dochodziło wpół do trzeciej. Po niecałych dziesięciu minutach od mojego telefonu drzwi od klatki się otworzyły i zobaczyłem Dianę w białych tenisówkach, krótkich spodenkach i bluzie, spod której wystawała moja koszulka. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Jej włosy były w nieładzie, a oczy mówiły już z daleka, że ją obudziłem.
      - Co chciałeś w środku nocy? – Spytała półprzytomna, a ja od razu obszedłem samochód, otwierając do niego drzwi.
      - Najpierw wsiądź. Nie będziesz marzła, bo się nie ubrałaś, jak prosiłem. – Powiedziałem, patrząc na nią wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Napotkałem jej oczy i już miałem ją w garści. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak to na nią działa. Zdążyłem to zauważyć jakiś czas temu. Wystarczyło, że zaczynała patrzeć mi w oczy, a była podatna na każdy jeden bodziec z mojej strony. I nie, nie chciałem tego wykorzystywać przeciwko niej. W ogóle nie chciałem tego wykorzystywać, no może prócz sytuacji takich jak ta, kiedy upierałaby się z godzinę, że  nie wsiądzie, bo coś tam, a później wylądowałaby chora w łóżku. Poczekałem, aż dziewczyna usiądzie na miejscu i zamknąłem za nią drzwi, sam siadając na miejscu kierowcy.
      - Teraz mi powiesz, czego ode mnie chcesz? Naprawdę nie mam ochoty na pogawędki. – Westchnęła ciężko, patrząc na swoje dłonie. Postanowiłem to przemilczeć, bo w końcu wszystko co złe w ostatnich dwóch tygodniach u niej, to była moja wina.
Nabrałem powietrza w płuca i spojrzałem na nią. Śledziłem uważnie każdy jeden ruch jej dłoni, które zaczęły bawić się brzegiem bluzy.
      - Diana, nie przyjechałem tutaj, żeby porozmawiać o pogodzie. – Powiedziałem, kiedy zaczęło mnie powoli denerwować zachowanie dziewczyny. Rozumiem, że nie chciała na mnie patrzeć, ale liczyłem, że chociaż zerknie na chwilę w moją stronę.
      - Więc o czym niby? Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać. – Westchnąłem ciężko, kiedy przestała na chwilę bawić się bluzą i w końcu uniosła wzrok na mnie. Złapałem jej spojrzenie, nie pozwalając odwrócić od siebie jej wzroku.
      - Diana. Mamy o czym rozmawiać. Dobrze o tym wiesz i to cię nie ominie. Nie pozwolę ci ciągle uciekać od tematu. Nie tylko ty masz nieprzespane noce i ciągłe bóle głowy od nadmiaru myśli. Mnie też to męczy. Zrozum, że to nie jest łatwa sytuacja dla mnie. Byłaś… Jesteś moją przyjaciółką. Lubię cię, naprawdę cię lubię. Podziwiam, szanuję, jesteś dla mnie ważna. Bardzo ważna i nie chcę tego stracić. Zależy mi na tobie. I nie wyobrażam sobie, żeby nagle nie było cię obok. – Wyciągnąłem rękę i złapałem jej dłoń w swoją, delikatnie ją ściskając. Chciałem jej przekazać odrobinę swojego ciepła, bo dobrze wiedziałem, że dziewczyna zwyczajnie marznie. Ona była z tych ludzi, którzy powinni non stop siedzieć na słońcu i się wygrzewać, inaczej zamarzali. – Bardzo doceniam twoją szczerość i cieszę się, że w końcu mi powiedziałaś o swoich uczuciach. Nie jestem tylko pewien, czy to był dobry wybór zakochiwać się w kimś, kto nie potrafi ocenić, czego naprawdę chce od siebie, od innych i od życia. Chciałbym cię uszczęśliwić, ale jest jeszcze ona i sam nie wiem co jest lepsze. Uwielbiam was obie, ale nie potrafię zdecydować.
      - Louis… - Westchnęła cicho, przygryzając wargę. Uwielbiałem słuchać, jak wymawia moje imię, czy to nie było dziwne? W ciągu dalszym ściskałem jej dłoń, nie pozwalając jej zabrać ode mnie ręki. Nie chciałem, żeby uciekła, chciałem dojść do jakiegoś porozumienia, chciałem sprawić by znowu mogła się uśmiechać, nic nie udając. – Ja już powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia. Ja wiem, że jest Eleanor. Wiem, że jej nie przebiję w niczym, bo ona jest lepsza. Do tej pory nie wiem, co mną kierowało. A to co powiedziałam, powinno zostać u mnie. Nie chciałam nic popsuć – widziałem, jak w jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciałem, żeby jeszcze do tego płakała. Cichutko jęknąłem, nie spuszczając jej twarzy z oczu. – tylko dlatego, że wypiłam za dużo alkoholu i pieprzone uczucia wzięły górę. Nigdy nie chciałam doprowadzić do tego, żebyśmy nie mogli się zachowywać jak zawsze. Nigdy cię nie chciałam stracić, Lou. – Powiedziała lekko łamiącym się głosem. Od razu puściłem jej dłoń, przesuwając się na fotelu i pochyliłem się nad nią, mocno ją przytulając do siebie. Schowałem twarz w jej włosach, zaciągając się zapachem jagód. Zawsze pachniała tak słodko.
      - Diana, mnie nigdy byś nie straciła. Zawsze będę dla ciebie. Nieważne w jakiej formie, ale zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. Nawet, jeśli będę pięć tysięcy kilometrów stąd i będzie u mnie noc, a u ciebie dzień, zawsze możesz do mnie zadzwonić. Zawsze odbiorę. – Poczułem, jak jej kruche ręce mnie obejmują. Chciałem jej pokazać, że jednak w jakiś sposób mi na niej zależy. Ale z drugiej strony obawiałem się, że może później myśleć o tym inaczej. Chociaż właściwie żyje się tylko raz, prawda? Mogłem ją uszczęśliwić chociaż na chwilę.
      - Boję się, że znowu to wszystko przepadnie, że mimo wszystko nie będę potrafiła zachowywać się przy tobie tak jak kiedyś. Chociaż bardzo bym chciała. – Czułem jej usta na swojej szyi, kiedy wypowiadała każde słowo. Przygryzłem wargę, chcąc czegoś spróbować, chociaż nie jestem pewien, czy w tej sytuacji nie będzie to złe.
Odsunąłem się od niej na odległość jednego cala, dokładnie. Mogłem zajrzeć w te zielone tęczówki, w które zawsze lubiłem patrzeć. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i oparłem się czołem o jej czoło.
      - Jeśli będziemy o to walczyć, nigdy nie przepadnie. Nie pozwolę temu zginąć, nie musisz się o to martwić. – Powiedziałem cicho, nie przestając patrzeć w jej oczy. Czułem, jak się spięła, nagle się mocno prostując, ale nie pozwoliłem jej się odsunąć. – Zawsze będę twoim bohaterem. – Wyszeptałem i musnąłem niepewnie jej usta. Poczułem jak jej wargi zadrżały. Pocałowałem ją po raz kolejny, nie naciskając. To nie było tak, że ja się nią bawiłem. Nie robiłem tego wcale. Chciałem sprawdzić, czy coś poczuję, chciałem dowiedzieć się, czy moje myśli mówią mi prawdę, czy może jednak są zależne jedynie od tej całej sytuacji.
Poczułem, jak dziewczyna w końcu oddaje mi pocałunek, jednocześnie delikatnie rozchylając wargi, co było jak zaproszenie dla mnie, z którego zamierzałem skorzystać. Przymknąłem powieki, oddając się tej chwili, pieszcząc jej lekko spierzchnięte usta swoimi wargami. I czułem przy tym przyjemny ucisk w dole brzucha. To było dziwne, bo i serce zaczęło mi mocniej bić. Wziąłem jej twarz w dłonie, w dalszym ciągu kosztując delikatnie jej ust, nie chcąc jej skrzywdzić. Była tak słodka i tak krucha. Odsunąłem się niepewnie od niej, patrząc w jej oczy, w których zebrały się w większej ilości łzy. Czy ja zrobiłem coś nie tak? Skrzywdziłem ją?
      - Diana. – wyszeptałem, kciukami ścierając jej łzy z kącików oczu.
      - Lou… ja muszę już iść. Jest późno. Ty też powinieneś wracać i się przespać, niedługo wyjeżdżacie. – Powiedziała, odsuwając się ode mnie. Nie chciałem, żeby znikała. Chciałem, żeby została jeszcze ze mną przez chwilę. Miałem gdzieś to, że powinienem się wyspać, odpocząć. Wolałem spędzić ten czas z nią.
      - Mam to gdzieś. Wyśpię się w drodze. – Powiedziałem, patrząc z uwagą na jej twarz. Dopiero teraz dostrzegłem rumieńce na jej policzkach. Wyglądała doprawdy uroczo.
Będę za nią tęsknić. To jest pewne. Będzie mi jej brakować bardziej, niż zwykle.
      - Ale ja nie mam tego gdzieś. Ja też rano wyjeżdżam, powinnam iść spać. Dobranoc, Lou. – Powiedziała i wysiadła z samochodu. Ja, jak ostatni idiota, patrzyłem na to, jak się oddala w stronę klatki. Zreflektowałem się, kiedy wbijała kod i wyskoczyłem z samochodu, od razu do niej biegnąc. W ostatnim momencie udało mi się ją złapać. Nie chciałem, żeby nasze pożegnanie skończyło się na słowach „dobranoc”. Przyciągnąłem ją do siebie tak blisko, że kartka papieru by między nas nie weszła.
      - Nie tak powinno wyglądać nasze pożegnanie. Daj mi czas zdecydować, czego naprawdę chcę. I nie próbuj więcej przeze mnie płakać, bo jestem tylko zwykłym idiotą. Masz się śmiać. Kiedy wrócę, chcę widzieć nowe zmarszczki przy twoich oczach. A uwierz mi, że je dostrzegę. – Powiedziałem, mocno ją przytulając. Nie czekając na jej odpowiedziedź, ponownie postanowiłem skosztować jej ust. Wiem, że zachowywałem się jak egoista w tym momencie, ale to mnie tak strasznie ciągnęło. Wpiłem się w jej wargi ze zdecydowanie większą łapczywością. Co lepsze, ponownie oddała mi pocałunek, a coś w moim żołądku zaczęło robić sobie salta na trampolinie. I nagle poczułem się szczęśliwszy. Tak, jakby na moment wszystko wskoczyło na swoje miejsce. I to było naprawdę dziwne.
Odsunąłem się od niej dopiero, kiedy zabrakło nam powietrza. Jej oczy lśniły, dając tym samym znać, że jest szczęśliwa.
      - Dobranoc, Lou. Daj znać, gdy dojedziecie na miejsce. – Wyszeptała, na co ja odpowiedziałem jej uśmiechem.
      - Ty też daj znać, Diana. Śpij dobrze. Do zobaczenia wkrótce. – Po raz ostatni przytuliłem ją do siebie, zostawiając pocałunek na jej szyi, po raz ostatni musnąłem jej usta i pozwoliłem zniknąć w klatce, sam nie wiedząc kiedy wypuściłem ją ze swoich objęć. Po dłuższej chwili wróciłem do samochodu.

6 comments:

  1. genialny rozdział. i długi, co oczywiście niezmiernie mnie cieszy :> jest chyba odrobinę więcej opisów, o ile sie nie myle, takze spooory plus :) wgl nie wiem czemu zawsze usmiecham sie pod nosem, kiedy przed rozdzialem piszesz: "smacznego". tym dziwniejsze jest to, ze robie sie wtedy glodna o.0 tak czy inaczej, piszesz swietnie, niesamowicie i (wypowiedz w myslach wszystkie znane ci synonimy) cudnie po prostu :)

    ReplyDelete
  2. Dobra, masz mnie. Udało Ci się mnie zaskoczyć w pewnym stopniu, bo zdradziłaś się już wcześniej swoją BIG LOVE do Lou. Po pierwszym rozdziale wydawało mi się, że to Niall, potem jak wyprowadziłaś mnie z błędu, to w głowie zaczął mi się malować obraz Liama i do teraz tak zostało. Zresztą, już Ci napisałam, że miałam problem z przestawieniem się z Payne na Tommo. I pewnie jeszcze trochę potrwa, zanim się przyzwyczaję.

    Obraz Stylesa w samych bokserkach, zajadającego się śniadanie podziałał na mnie dziwnie pobudzająco, chociaż powinnam ślinić się, bo Zayn Malik, a chęć przytulania odczuwać, bo Niall Horan, a z jeszcze innego powodu powinnam powtarzać "Liam, Liam, Liam" i chociaż to Lou grał w tym rozdziale pierwsze skrzypce, to ja znowu na przekór temu. W drugim rozdziale świeciły mi się oczy, bo Horan, to dzisiaj bo Harry. Na swoje usprawiedliwienie mam do powiedzenia tylko tyle, że podoba mi się relacja Harry'ego z Dianą i to, jak wspaniałą parę przyjaciół tworzą. W tej chwili włącza się mój instynkt detektywa i zaczynam się zastanawiać, czy to się przypadkiem nie obróci przeciwko nim i Harry będzie cierpiał, bo Diana jest po uszy zadurzona w Tomlinsonie? Dobra, nie będę wyprzedzała faktów, bo skrócę sobie radość z tego, że Douis zbliżyli się do siebie, a przede wszystkim Lou coś zrozumiał, do czegoś doszedł. Tylko co teraz zrobi z tym fantem, co postanowi, jak to się skończy i jak odnajdzie się Diana w tej sytuacji? Sama nie wiem, dlaczego, ale żyję nadzieją, że jednak pojadą we dwie z Alexis w trasę z chłopakami.

    Piszę trasa i widzę pannę X. To jest kolejny powód, przez który uwielbiam Cię jeszcze bardziej. To, że Ty mi pomagasz sprawia mi ogromną frajdę. To, że teraz ja będę mogła się odwdzięczyć daje mi podwójną satysfakcję. Mam ochotę obgryzać paznokcie w zniecierpliwieniu, dosłownie.

    Ale mi suną palce po klawiaturze... Nie wiedziałam, czy napisać Ci to na gadu, czy tutaj. Zresztą nieważne, popadam w słowotok i robię transparent z hasłem: "Więcej Nialla, chcemy poznać Alexis!" Tym skromnym buntem kończę i czekam na paplaninę trzy po trzy w rozdziale czwartym.
    Buziaki, O.

    ReplyDelete
  3. Uwielbiam to, ze piszesz takie dlugie rozdzialy :) Nie wiem czemu ale czuje jakas taka wiez z Diana... Tak mi sie wydaje, ze moglabym sie z nia zaprzyjaznic :))
    Cudowny rozdzial. Wiedzialam, ze chodzi o Lou!
    Hmm, czekam na kolejne! Mam nadzieje, ze dodasz je szybciutko :)
    -@andzelikaab

    ReplyDelete
  4. Ej no. Czy tylko ja tutaj żywię jakieś negatywne emocje w kierunku Lucka? No bo serio. Mówiłam ci wczoraj, co o tym wszystkim myślę i pobieżnie przeleciałam ten rozdział znowu i znowu się zirytowałam. Lucek w dalszym ciągu (w moim mniemaniu oczywiście) jest bezdennie egoistyczny, dziecinny i aż mi szkoda Diany, że to w nim ulokowała swoje uczucia. Serio. Wolałabym, żeby to był... nie, zaraz. Każda inna opcja wprowadza mi tu FLUFFA i nie. Nie. A Harry jest zamówiony dla Alexis (móahahahah!) więc noooo doooobra, niech będzie Lucek =.= . Ja wiem, że sama robiłam ci tę korektę i że w razie czego, niech wina będzie zwalona na mnie - amen - ale muszę się przyczepić do jednego czasownika. Czy ja mówiłam ci, że "skwitować" mi się negatywnie kojarzy? Oj tam, cicho, do czegoś muszę się przyczepić. Ej, nie wiem, czy zauważyłaś, ale zaraz dziewiąta i zgadnij co - nie śpię od wpół do szóstej (taa, już widzę, że byśmy rześko wstawały, gdybyśmy miały się wylegiwać u cię dłużej, niż te dwa dni) i odpaliłam laptopa, żeby sprawdzić połączenia z Łodzi do Zadupia i paczam, że wysłałaś mi linka i coooo? WLAZŁAM I OD RAZU KOMENTUJĘ! Bądź w szoku, bo ja jestem O_O A, no i się wzięłam i zbulwersowałam, że ja nie mam tylu komentarzy, co ty. A to oznacza, że jak się wystarczająco zirytuję tym faktem, to skończę Nataszę i chwilowo zmienię branżę . Chociaż nie wyobrażam sobie Harry'ego w wersji evil i kinky (no bo helou, tylko on wchodzi w grę w tym przypadku :x). No chyba, że pójdę po bandzie i po prostu wykreuję sobie taką postać bez względu na okoliczności (czytaj jako FLUFF). Muszę nad tym poważnie pomyśleć. No i dobra. Idę stąd i TEŻ CZEKAM NA ALEXIS, tak gdybyś nie wiedziała, czy coś... xD
    Emmm... No. Idę szukać jakiejś torby, co by się w niej zmieściły moje ubrania i parówki (o_O) i tak dalej. Właśnie doszłam do wniosku, że jestem zdruzgotana faktem tarzanów. Elo.
    Love ya! See ya koło dwudziestej! ;* Nadchodzę, kurwa! :D

    ReplyDelete
  5. P.S Tam, gdzie są dodatkowe spacje, tam są facepalmy, które se wzięły i zniknęły. I to miało być "wpół do siódmej". No.
    :D

    ReplyDelete
  6. Nawet sobie nie wyobrażasz jaką radość sprawiło mi czytanie kolejnego rozdziału!
    Końcówka rozdziału, napisana w taki sposób, że w pewnym momencie czułam się jak Diana.
    Nie mogę doczekać się co będzie dalej. Jak ona sobie z tym wszystkim poradzi. Tak właściwie co dalej z Nimi będzie, czy coś w ogóle będzie.
    Świetne, chce jeszcze. Chce jeść Twoją twórczość.
    Jestem zdecydowanie głodna.

    ReplyDelete