Pojawiam się wcześniej z kolejnym rozdziałem, decydując, że soboty to może jednak lepszy termin na dodawanie kolejnych Page.
Nie widziałam zbyt wielu opinii (na których nie ukrywam, że mi zależy (chyba jak każdemu piszącemu)) pod ostatnim postem, ale za to widziałam mnóstwo wejść, za które wam GORĄCO dziękuję!
Nie zostaje mi w tym momencie nic innego jak zaprosić was na kolejny rozdział. Tylko proszę, nie zabijcie mnie. Zapomniałabym: nie bijcie za mieszanie czasów. I spodziewam się, że znów nie popisałam się perfekcyjnie wykonaną korektą, chociaż się staram.
I jeśli nie chcecie zostawiać komentarza tutaj, zawsze możecie mi dać znać co sądzicie o rozdziale/historii na twitterze, pod hasztagiem #KubekFF
Smacznego Misiaki!
Październik 2012, Londyn
Leżałam z głową na nogach Louisa,
a stopami na nogach Liama, patrząc sennym wzrokiem na telewizor. Niall spoczywał
na podłodze z poduszką pod głową, a Zayn i Harry siedzieli na fotelach. Typowy
wieczór z typowymi facetami. A właściwie chłopakami. Louis i ja byliśmy
najstarsi z całej naszej paczki. Chociaż to Louis miał dwadzieścia lat, ja
zaledwie dziewiętnaście. Najmłodszy był Harry, a pozostała trójka skończyła po
osiemnaście lat.
To było miłe spędzić z nimi jakiś czas w ciszy, bez
krzyków fanek.
Ale zacznijmy od początku.
Co ja właściwie robiłam z nimi, w ich domu, leżąc na ich
kanapie? Już wyjaśniam. Pamiętacie ten moment, kiedy powstało One Direction?
Kiedy Simon Cowell oznajmił, że ta piątka chłopaków ma dwa wyjścia: albo zgodzić
się na współpracę, albo wrócić do domu. Wybrali to pierwsze oczywiście, ale do
czego zmierzam. Zanim powstał ten zespół, każdy z nich miał własne życie,
przyjaciół i inne takie.
Z Harrym znam się jeszcze z podstawówki. Mieszkaliśmy w tym samym miasteczku i
razem chodziliśmy do szkoły, chociaż był młodszy o dwa lata zaprzyjaźniliśmy
się. Później ja się przeprowadziłam do stolicy wraz z tatą, po rozwodzie
rodziców. Nie chciałam zostać w tej dziurze, źle się tam czułam psychicznie.
Poza tym ja i matka nie możemy mieszkać razem.W 2011 roku, tata zabrał mnie na wakacje do Australii. Zatrzymaliśmy się w jednym z hoteli w Sydney. To miały być zwyczajne wakacje i prezent, z okazji osiemnastych urodzin.
„Ja bym wybrał ten z kangurem.” Kiedy odwróciłam się za siebie zauważyłam chłopaka, w białym bezrękawniku, dżinsowych szortach i conversach. Na głowie miał blond czuprynę, z odrostami i emo grzywką. Uniosłam brew do góry mierząc go wzrokiem i już miałam podziękować za pomoc i wrócić do zastanawiania się, kiedy farbowany blondyn się uśmiechnął i po raz pierwszy w życiu poczułam, że przepadam.
Po przeprowadzce byłam w ciągłym kontakcie z Hazzą, więc
kiedy postanowił przyjechać na casting do X-Factor z tatą zadeklarowaliśmy Ann,
że Harry zatrzyma się u nas. Mój tata traktował go jak własnego syna i nigdy
nie miał przeciwwskazań, gdy Harry u nas zostawał. A później wszystko szło już
z górki. Kiedy One Direction zostało złożone do kupy, ja dostałam oficjalny
przydomek maskotki zespołu. Byłam niska, bo miałam zaledwie 163
centymetry wzrostu, wiec nawet Louis, który był najniższy w zespole, był
ode mnie wyższy. Harry na początku nie chciał się nigdzie ruszać beze
mnie, więc chłopcy czy chcieli czy nie, musieli mnie znosić. A później mnie
pokochali - tak przynajmniej twierdzili.
Nasza więź była trwała. Byłam z nimi od samego początku.
Teraz już nie jeździłam wszędzie z Harrym. I tak byłam z nimi kojarzona, byłam
zaczepiana na ulicy i inne takie. Nie potrzebowałam jeszcze wycieczek wszędzie,
ale kiedy tylko wracali do domu spędzałam z nimi każdą wolną sekundę swojego
życia zwyczajnie stęskniona za nimi.
- Diana, śpisz? - spytał Louis pochylając się nade
mną. Byłam zmęczona, bo całą noc męczyły mnie koszmary. Poza tym, byłam nie
tyle co najedzona, a obżarta pizzą, którą zamówiliśmy na "kolacje".
Byliśmy leniami.
- Prawie - mruknęłam. Nie dość, że film mnie nudził,
pełna, to jeszcze do tego wszystkiego Louis bawił się cały czas moimi włosami,
co powodowało, że zwyczajnie usypiałam.
- Chcesz się położyć spać? - kolejne pytanie ze
strony Tommo.
- Co się dzieje? - zainteresował
się Harry.
- Diana usypia i pytam jej czy chce się położyć.
- Chcesz? - spytał Harry prostując się.
- Jak już to powinnam wrócić do domu - odpowiedziałam
wtulając mocniej policzek w nogę Louisa.
- Czemu chcesz iść do domu? - spytał Niall, który jeszcze
przed chwilą wydawał się nas nie słuchać, będąc wpatrzonym w ekran
telewizora.
- Jestem zmęczona.
- Przecież możesz zostać tutaj. Nikt cię nie wyrzuca ani
nie wygania - wtrącił Zayn na dosłownie chwilę odrywając się od filmu.
- Tata mnie zabije w końcu.
- Wciąż mnie kocha - stwierdził beztrosko Harry, uśmiechając
się od ucha do ucha jednocześnie ukazując swoje urocze dołeczki.
- Chodź, dam Ci coś do spania - stwierdził Lou.
Spojrzałam się na niego zdziwiona, ale nie protestowałam wstając. Nawet nie
zauważyłam, że Liam sam przysnął na kanapie. Byłam nieprzytomna. Ten dzień był
jednym z dłuższych.
Złapałam za rękę Louisa, kiedy ją wyciągnął do mnie i
pozwoliłam się zaprowadzić na górę, na której dostałam jego koszulkę i
dresy.
- Możesz dzisiaj spać u mnie. Ja się prześpię na dole -
powiedział uśmiechając się do mnie ciepło.
- Ja mogę spać na dole, nie ma pro...
- Nie będziesz się ze mną wykłócać mała - przerwał mi w
połowie zdania. Westchnęłam cicho kręcąc głową.
- Możesz mi chociaż zrobić herbaty? - spytałam.
Uśmiechnął się szeroko, kiwając żwawo głową.
- Jasne - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.
Przebrałam się w międzyczasie w prowizoryczną piżamę i kiedy Louis wrócił, ja
już leżałam w jego łóżku, pod jego kołdrą.
- Herbata, nie umiesz bez niej usnąć, co? - spytał
patrząc na mnie z góry. Byłam pewna, że ma ochotę się roześmiać z tego
powodu. Zawsze było to samo.
- Nie – potwierdziłam i uśmiechnęłam się leniwie, kiedy
podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc mała. Wyśpij się - powiedział cicho,
poprawiając na mnie kołdrę.
W większości sytuacji traktowali mnie właśnie w ten
sposób: jak księżniczkę. To znaczy, nie zawsze nią byłam. Czasami to ja
musiałam ich utulić do snu, ale kiedy byli tacy wobec mnie, to była najsłodsza
rzecz na świecie.
Louis raz jeszcze spojrzał się na mnie, posyłając mi
czuły uśmiech po czym zgasił światło i wyszedł z pokoju, zamykając go za sobą.
Miałam nadzieję, że dzisiaj nie będą mnie męczyć żadne koszmary, bo było to
czasem bardziej męczące niż brak snu. Poza tym, bałam się takich snów. Z
natury byłam po prostu strachliwa.
*
Zielonooki spojrzał po swoich przyjaciołach. Jeden z nich
odprowadzał Dianę na górę. Wysoki brunet, który w tym roku postanowił pozbyć
się grzywki, spał na kanapie z odchyloną głową do tyłu i otwartymi ustami.
Dobrze, że się nie zaczął ślinić. Mulat patrzył na najmłodszego z członków
zespołu, tak samo jak i blondyn. Harry uniósł brew do góry nie rozumiejąc
dlaczego gapią się właśnie na niego, jakby był encyklopedią.
- Co jej jest? – wypalił w końcu blondyn. Zauważył, że Diana
cały dzień była cicha i jakaś taka inna, ale on nie wiedział. Nie miał okazji
sam z nią porozmawiać, więc nawet nie mógł im odpowiedzieć.
- A skąd ja mam wiedzieć? Może znów miała zgrzyty z
matką, albo się po prostu nie wyspała. Przecież prawie usnęła przed chwilą –
powiedział zgodnie z prawdą. Sam mógł się jedynie domyślać.
- Jesteś jej przyjacielem, to przecież jasne, że zawsze
wszystko wiesz co się z nią dzieje – stwierdził mulat wzruszając ramionami i
wcisnął do ust garść popcornu, który trzymał na kolanach w plastikowej żółtej
misce.
- Wy też jesteście jej przyjaciółmi. Pewnie to mało
ważne, albo zbliża jej się okres. To też jest możliwe! – błysnął w szerokim
uśmiechu zielonooki.
- Boże, to niesmaczne Harry – mruknął Niall robiąc
skwaszoną minę. – Liam! Koniec spania! – uniósł głos blondyn, rzucając w kumpla
poduszką.
- Co? Co?! – spytał przestraszony Payne, który ocknął się
ze swojej drzemki przestraszony, że coś się stało. – Gdzie Diana? – spytał z
paniką w głosie, że coś go ominęło.
- Gówno – mruknął Zayn śmiejąc się pod nosem.
- Na górze, poszła spać – odpowiedział mu na pytanie
Harry, który podniósł się z kanapy. – Idę zadzwonić do jej taty i powiedzieć,
że zostaje u nas – dodał po chwili.
- Pozdrów teścia – rzucił zgryźliwie Zayn, po raz
kolejny. Wyjątkowo się go dzisiaj żarty trzymały.
- Spierdalaj, Malik – odpowiedział naburmuszony
nastolatek, który skierował się do kuchni by w końcu zadzwonić. Miał nadzieję,
że jej tata nie będzie zły za tą dziwną godzinę. W końcu było już późno. Nie
zdążył wybrać jego numeru, jak w kuchni pojawił się Louis. Chłopak spojrzał na
niego z uniesioną brwią, zadając nieme pytanie i czekając na wytłumaczenie, co
tu robi.
- A jak myślisz ? Diana chce herbaty – powiedział Tommo,
wzruszając ramionami. Wstawił wodę i wyciągnął jeden, ze swoich ulubionych
kubków - zielony w czarne paski. Tylko on naprawdę miał świra na punkcie picia
herbaty, więc jego kubki nadawały się idealnie dla Diany, która piła takie same
ilości tego napoju co on. – Nie przeszkadzaj sobie i pozdrów go – dodał po
chwili odwracając się do przyjaciela przez ramię.
- Pomyślimy… - stwierdził Styles, przewracając oczami i
wrócił do szukania numeru pana Morris w kontaktach. Przecież z nimi jej nic nie
groziło, więc powinna to być czysta formalność.
*
Kiedy otworzyłam oczy, za oknem wciąż było ciemno.
Nie wiedziałam ile czasu upłynęło od momentu, kiedy się położyłam. Było mi
ciepło, wygodnie i bardzo dobrze pachniało.
Louis używał jednych z moich ulubionych zapachów, więc kiedy
cała pościel była nim przesiąknięta, a ja mogłam czasem tu spać – byłam w
niebie.
Zapaliłam lampkę nocną o mało co nie zrucając na podłogę
kubka z herbatą. Mocno zmrużyłam oczy, ziewając. Po chwili przetarłam je
dłońmi, przyzwyczajając się powoli do światła.
Sięgnęłam po kubek i od razu wypiłam jego zawartość
jednym duszkiem, chociaż herbata była lodowata. Byłam tak bardzo spragniona, że
jedna herbata to było stanowczo za mało, ale nie miałam siły się podnieść.
Martwiłam się, że zmarznę. Suszyło mnie jednak tak, jakbym wypiła kilkanaście
piw i miała totalnego kaca. Otulona kołdrą, zmusiłam się żeby usiąść na łóżku,
szukając jednocześnie wzrokiem jakiejś bluzy Louisa, w której mogłabym się
ukryć na chwilę, gdy będę iść na dół. Szary materiał był przewieszony na
oparciu krzesła. Podniosłam się bardzo niechętnie z łóżka i przeszłam po pokoju
by założyć ją na siebie. Przydałaby mi się teraz bluza Harry'ego, który był
znacznie wyższy niż reszta, chociaż był wciąż dzieciakiem.
Bardzo niechętnie stawałam na chłodnych panelach.
Nie miałam skarpetek i było mi zimno. Poza tym, byłam całkowicie zaspana.
Zabrałam kubek z szafki nocnej i otworzyłam drzwi wychodząc z pokoju. Wszyscy
spali. Niall jak zawsze najgłośniej.
Po cichu zeszłam na dół by skierować się od razu do
kuchni. Tam dopiero spojrzałam na zegarek. Było grubo po trzeciej. Włączyłam
najsłabsze światło i odstawiłam kubek na blat by wstawić wodę, ale łokciem go strąciłam.
Byłam ostatnią sierotą. Wciąż pamiętałam, że Louis śpi w salonie, więc miałam
nadzieję, że się nie obudzi. Ani on, ani nikt. Jęknęłam patrząc na rozbitą
porcelanę i odstawiłam czajnik na jego miejsce, chcąc pozbierać szkło z
podłogi. Louis mnie zabije. To był jeden z jego ulubionych kubków.
Zanim schyliłam się, spojrzałam za siebie kontrolnie czy
w salonie dalej jest ciemno – było. Odetchnęłam z ulgą. Jakimś cudem Tomlinson
się nie obudził, więc kucnęłam na podłodze, zaczynając zbierać potłuczone
kawałki kubka. Cały ten dzień był porażką. Rano, pokłóciłam się z Ashtonem.
Ashton, racja. Nic na jego temat jeszcze nie wspominałam
prawda? To będzie dłuższa historia.
Wtedy nie sądziłam, że i mnie przydarzy
się taka „summer love". To był jeden z tych dni, które zamiast na
siedzenie na plaży, poświęciłam na wycieczkę i zobaczenie jakichś ciekawych
miejsc i drobne zakupy, podczas których chciałam kupić pamiątki dla chłopaków.
Oni zawsze mi coś przywozili, więc tym razem była moja kolej. Zastanawiałam się
akurat nad prezentem dla Nialla: wybrać kufel do piwa z wytłoczonym Sydney, czy
z kangurem i napisem "Australia". Stałam tak z dziesięć minut nim nie
usłyszałam za sobą:
Później było już z górki i tata zaczął się na mnie
złościć, bo zamiast z nim spędzać ten czas, wychodziłam z Ashtonem. Zawsze
miałam słabość do muzyków, więc kiedy okazało się, że jego pasją jest gra na
perkusji mogłam stwierdzić, że co by nie zrobił, jestem prawdopodobnie cała
jego.
Każda dziewczyna, która jest chociaż w jednej setnej
romantyczką, wiele by oddała za takie wspomnienia, które ja miałam dzięki
niemu. Jednym z moich ulubionych było spędzenie wieczoru na plaży, podziwiając
zachód słońca, podczas którego po raz pierwszy mnie pocałował. Po tym długo
spacerowaliśmy brzegiem. Do tej pory mam jego bluzę w swojej szafie. Dał mi ją,
bo zaczęłam wtedy marznąć i nigdy nie chciał jej z powrotem, twierdząc, że gdy
będę mieć coś jego, będę o nim pamiętać.
Powrót był ciężki. Nie liczyłam na wiele. Nie sądziłam
nawet, że po powrocie będziemy mieć jakikolwiek kontakt. Dobrze wtedy zrobiłam,
że nie żywiłam żadnych nadziei, bo zostałam miłe zaskoczona dostając od niego
wiele wiadomości, nawet jeśli różnica czasowa między Londynem, a Sydney była ogromna.
Zawsze kiedy szłam spać, dostawałam wiadomość na dobranoc, a ja w tym samym
czasie życzyłam mu miłego dnia.
Do tej pory nie wiem jak to wyszło ostatecznie, że
postanowiliśmy być razem.
I nie, kompletnie nie przeszkadzał mi fakt, że Ashton był
w wieku Harry'ego. Nigdy się nie zachowywał jakby był młodszy - wręcz
przeciwnie. Należał do tej niewielkiej grupy naprawdę dojrzałych osób.
Miłym zaskoczeniem był dzień, w którym otworzyłam mu
drzwi do domu, kompletnie nie spodziewając się właśnie jego. Nie poinformował
mnie, że przylatuje do Londynu. Ale od tamtej pory wszystko było bardziej
intensywne i poważne. Generalnie byliśmy ze sobą od ponad roku, ale nikt o tym
nie wiedział. I mówiąc nikt miałam na myśli chłopaków. Nie chwaliłam się, bo
nie było czym. Ten związek w większości i tak był na odległość.
Ale wracając do rzeczywistości, pokłóciłam się z nim o
moich przyjaciół. Wiedział kim jestem, wiedział kim są moi przyjaciele. I
chociaż ja mu ufałam, on najwyraźniej miał z tym problemy. I właśnie dlatego
się posprzeczaliśmy rano. Był wściekły, że chcę z nimi spędzić kolejny dzień,
kiedy on miał przyjechać do Londynu za niecałe 24 godziny (licząc od rana!).
Mieliśmy się spotkać w jego hotelu jutro po południu, więc jego wybuch złości
był całkowicie bezsensowny. Stwierdził, że może powinien odwołać wszystko skoro
pewnie nie będę miała dla niego czasu. Nie miałam pojęcia czy jutro zadzwoni z
wiadomością, że jest czy nie. Byłam tym przybita cały dzień, ale nie pisnęłam
słowa. Nie chciałam ich nigdy obarczać swoimi problemami. Oni i tak mieli
wystarczająco dużo na głowie.
- Co robisz? - usłyszałam za swoimi plecami, kiedy o mały
włos nie zacięłam się porcelaną.
Odwróciłam się widząc mrużącego oczy i
zaspanego Louisa. Jego głos też świadczył o tym, że dopiero się obudził.
- Sprzątam. Potłukłam kubek. Przepraszam - powiedziałam
skruszona, dźwigając się w końcu na nogi trzymając resztki naczynia w dłoniach
i podeszłam do kosza na śmieci, w który od razu wrzuciłam je.
- Słyszałem - mruknął.
- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić - odpowiedziałam
patrząc jak ubrany w same bokserki podszedł do lodówki, z której wyciągnął
butelkę z mlekiem, którego napił się prosto z gwinta. Ja w tym czasie wróciłam
na miejsce zbrodni sięgając po zmiotkę i szufelkę. Nie chciałam żeby cokolwiek
wbiło się komuś w nogę.
- Ty też nie możesz spać? - spytał. Wzruszyłam jedynie
ramionami. - Ashton dzwonił. - Zastygłam w bezruchu słysząc jego słowa. - Nie
martw się, nie odebrałem. Nie wiedziałem, że spotykasz się z kimś - dodał po
chwili, a ja cicho wypuściłam powietrze.
- Nikt nie wie, bo to... To skomplikowane - powiedziałam
nie patrząc na niego, bo zapiekły mnie oczy. O ile to jeszcze w ogóle było, bo
po dzisiejszej kłótni mogłam się spodziewać wszystkiego. Ash był zazdrośnikiem,
ale nie przypuszczałam nigdy, że aż takim.
- Chcesz o tym pogadać? - spytał akurat w tym momencie,
kiedy ja się podniosłam i spojrzałam na niego. Stałam tak chwilę, nie wiedząc
co mam powiedzieć i jak zareagować na to. Louis zawsze był dobry w odgadywaniu
co się dzieje. W końcu pokiwałam głową, że chcę. W końcu z kimś musiałam. Padło
na Louisa.
Siedziałam na kanapie
otulona kocykiem pod którym spał Louis. Trzymałam w dłoniach kubek z
herbatą, którą zaparzył mi właśnie on, wciąż zagryzając wargę ze stresu.
- Przestań - usłyszałam od niego. Siedzieliśmy przy słabym
świetle lampki, stojącej na stoliku koło kominka. Automatycznie przestałam to
robić. Spojrzałam na niego skruszona. - Powiesz mi w końcu o co chodzi? -
spytał poprawiając poduszkę pod plecami.
- Pokłóciłam się z Ashtonem.
- To coś poważnego między wami? Nie wiedziałem, że macie
kontakt. Wciąż – powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. Owszem,
opowiedziałam im o poznanym chłopaku, ale nie mówiłam wtedy wiele.
- Jesteśmy razem. Od roku. Nie mówiłam nic, bo to nie
miało sensu. To głównie związek na odległość. Wy i tak większość czasu
byliście w trasie, albo na promocjach. Ale poszło o oto, że Ash jest zazdrosny
o was, szczególnie o ciebie.
- O mnie? - spytał ledwo powstrzymując się od
wybuchnięcia śmiechem.
- Ash jest w wieku Hazzy. Znam go i wiem o co mu chodzi.
Boi się, że zrezygnuję z dzieciaka, na rzecz kogoś dojrzalszego i starszego.
Ale to się nie stanie, bo ja go kocham. Mimo wszystko jest przewrażliwiony, bo
moimi przyjaciółmi jest pięć facetów, a nie dziewczyn - wzruszyłam lekko
ramionami. Chciałam być na to obojętna. Pytanie tylko czy byłam w stanie być
taka w tej kwestii.
Widziałam jak Louis na mnie patrzy, kiedy mówiłam.
Wyglądał na zaskoczonego. To takie dziwne, że kogoś kochałam?
- Jeśli ktoś ma prawo być zazdrosny to ja i reszta jak
się dowiedzą o nim, bo nie jesteśmy jedynymi mężczyznami w twoim życiu,
których kochasz. To raz. Dwa. Jak mogłaś nic nie powiedzieć na temat tego, że
jesteś w związku, w dodatku od roku? Diana. Tak się nie robi. Jesteśmy twoimi
przyjaciółmi i możesz, a nawet musisz nam mówić takie rzeczy. Nie można tego w
sobie trzymać. Dzisiaj wszyscy się martwili co się stało, bo byłaś nieobecna.
Każdy z nas cię kocha i chcemy dla ciebie jak najlepiej. Wiesz, gdybyśmy
wcześniej wiedzieli, prawdopodobnie dzięki temu widziałabyś się z nim częściej.
On wie co do niego czujesz? - Pokręciłam przecząco głową. - Powinnaś mu
powiedzieć.
- Chciałam. Teoretycznie ma dzisiaj przylecieć do
Londynu. Mieliśmy spędzić kilka dni razem i chciałam mu powiedzieć, ale po
kłótni rano nie jestem pewna czy przyleci.
- Diana? Gdyby nie chciał, nie dzwoniłby. Jeśli leciał z
Sydney to pewnie dzwonił jak miał przesiadkę gdzieś.
- W Bangkoku - powiedziałam. Może Louis miał rację?
Naprawdę chciałam się zobaczyć z Ashtonem. Tęskniłam za nim jak cholera. Każdy
dzień oddzielnie to był kolejny dzień katorgi.
- Przyleci. Jeśli cię kocha to przyleci. A ja jutro
odstawię cię do jego hotelu i z chęcią go poznam, żeby mógł się przekonać, że
nie ma żadnego zagrożenia z mojej strony - powiedział uśmiechając się ciepło i
przysunął się bliżej mnie, obejmując mnie mocno. - Nie martw się. Nikt nie jest
w stanie się na Ciebie złościć dłużej niż pięć minut.
- Skąd wiesz, że kocha? - spytałam opierając głowę na
jego ramieniu.
- Bo żaden facet nie wchodzi w taki związek, jeśli nic
nie czuje. A już na pewno nie tkwi w nim rok i nie lata z drugiego końca świata
po to, by zobaczyć się z dziewczyną. Głowa do góry mała. Wszystko będzie
dobrze. - Uśmiechnął się do mnie ciepło całując mój policzek. Nie wiedzieć
czemu, zaczęłam mu nagle wierzyć. Oby miał rację i się nie mylił.
Świetne rozpoczęcie, nie mogę doczekać się kolejnej części i oczywiście już czekam! :D
ReplyDeleteCzuje że historia tych bohaterów, rozwinie się na takim poziomie że aż z przyjemnością będzie się czytać :P
Oby tak dalej :)