.

.

Thursday 16 January 2014

Page 13.

W ciągu dalszym bez muzyki. Za jakość i długość rozdziału przepraszam, ale dla mnie tym razem pisząc to... to była katorga. Następny powinien pójść lepiej.
Smacznego!

~*~*~*~


Wrzesień.
   Nie wiedziałam, co miałam z sobą zrobić. Czułam się znacznie lepiej, niż do tej pory. Był już wrzesień. W ciągu dalszym miałam kontakt jedynie z Zaynem i Perrie i raczej nie zanosiło się na to, żeby się szybko to zmieniło.
Na dworze – o dziwo – było ciepło. Słońce świeciło, a ja czułam dzisiaj jakąś wyjątkową lekkość w sobie. Musiałam wyjść gdzieś, oprócz pracy, przewietrzyć się. Skorzystać z pogody.
Systematycznie chodziłam do lekarza, więc teraz już wiedziałam, że to połowa czwartego miesiąca. Zresztą, zaczynało być to widać. Ale, co się dziwić. To był już siedemnasty tydzień. I, żeby uniknąć wszelakich nieporozumień, musiałam zainwestować w nowe, luźniejsze ubrania. I w taki oto sposób ubrana w luźną szarą koszulkę i legginsy, które idealnie pasowały, wsunęłam na stopy szpilki. Lekarz powiedział, że nie było jeszcze żadnych przeciwwskazań do noszenia ich. Chciałam się poczuć lepiej sama ze sobą. Skoro powiedzmy, że doprowadziłam do ładu i składu swoje życie, chciałam zrobić w końcu coś dla siebie. Perrie prawdopodobnie byłaby ze mnie dumna. Znaczy i tak była, bo jeśli ja jej nie informowałam na bieżąco – sama do mnie dzwoniła. Ściskając czerwoną kopertówkę, wyszłam i ruszyłam przed siebie.
Nie wiedziałam czy to za sprawą tego, że byłam w ciąży, czy dzięki temu, że miałam pracę i bardzo dobrze radziłam sobie sama, ale czułam się wspaniale. Czułam się wpasowana w ten świat. Z uśmiechem na twarzy szłam przed siebie. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w kawiarni, w której spotykałam się z Penelope. Lekarz uprzedził mnie, że skoro miałam takie skoki nastrojów i ogólnie byłam niestabilna ostatnimi czasy emocjonalnie, powinnam unikać kawy. Dlatego zamówiłam sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy i ciastko czekoladowe. Usiadłam przy stoliku, który, jak się później okazało, zawsze zajmowałam z Penny. Nie wiedziałam czemu, ale lubiłam tu siedzieć.
Przez te trzy miesiące zupełnie zapomniałam o tym, co było przedtem. No może nie tyle co zupełnie, ale zwyczajnie nie skupiałam się tak na tym. Więc do tego momentu nie byłam świadoma tego, jak wiele przyjemności sprawiało mi siedzenie w miejscach publicznych i obserwowanie innych. Wyjście do ludzi, po prostu. Odłożyłam ciemne okulary na bok i przysunęłam do siebie talerzyk z wypiekiem. Wbiłam w niego maleńki widelczyk, a już po chwili mogłam rozkoszować się smakiem czekolady. Przymknęłam powieki, czerpiąc z tego niesamowicie wielką przyjemność. Dawno jedzenie słodyczy nie sprawiało mi tyle radości, co teraz. Chyba będę musiała dokupić jeszcze jedno ciastko.
Nim się zdążyłam zreflektować, na talerzyku został mi ostatni kęs. W tym samym momencie ktoś podszedł do mojego stolika.
      - Diana? – Uniosłam wzrok do góry. Penelope. Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
      - Cześć, Penny – powiedziałam, odkładając widelczyk i podniosłam się. Było dzisiaj we mnie tak wiele radości, że nie wybaczyłabym sobie, jeśli bym jej nie przytuliła. Czy chciała czy nie, zacisnęłam na niej ramiona, całując jej policzek.
      - Nie wiedziałam, że jeszcze tu przychodzisz – mruknęła, kiedy ja w końcu się odsunęłam.
      - Przyszłam tu dzisiaj, sama nie wiem, czemu – wzruszyłam ramionami.
      - Nie mogłam się do ciebie dodzwonić…
      - Usiądź – poprosiłam, sama zajmując swoje poprzednie miejsce. Penny rozejrzała się i zajęła w końcu miejsce naprzeciwko. – Wiem, zmieniłam numer. Inaczej nikt nie dałby mi spokoju, dopóki bym nie odebrała, a nie mogłam sobie pozwolić na kontakt…
      - Horan mi pisał wiadomości, pytał czy coś wiem na twój temat. – Westchnęłam ciężko i opuściłam wzrok w dół, ponownie chwytając za widelczyk.
      - Gdyby jeszcze pytał, nic nie wiesz – przerwałam jej i tuż po tym wsunęłam do ust ostatni kawałek ciasta. Jęknęłam z niezadowoleniem, widząc opróżnioną porcelanę.
      - Nie mam z nim kontaktu. Diana, powinnam cię przeprosić. Nie miałam prawa…
      - Co się stało, to się nie odstanie, Penny. Zrobiłaś coś dobrego.
      - Diana, ale ja nie miałam prawa, wtedy tak mówić, to była wasza sprawa. Nie powinnam była się wtrącać. Nie miałam prawa was oceniać, a na pewno nie na głos. Powinnam zachować swoje zdanie dla siebie. Ale to po prostu… To nie było dla mnie, nie jest w ciągu dalszym… - Nie rozumiem, dlaczego tak się tłumaczyła. Według mnie zrobiła coś dobrego. Co prawda ja straciłam wszystko i wszystkich, ale jednocześnie w końcu zrobiłam coś ze swoim życiem.
      - Penny, naprawdę nie masz za co przepraszać. Tak musiało być, po prostu – wzruszyłam ramionami, uśmiechając się do niej ciepło. – Poczekaj chwile, pójdę po drugie ciastko. Chcesz też? – spytałam, powoli się podnosząc.
      - Nie, dziękuję. – Z uśmiechem wyciągnęłam portfel i ruszyłam w stronę lady. Poprosiłam o kolejne ciastko i zapłaciłam za nie. Wróciłam na swoje miejsce. Znowu będąc bacznie obserwowaną przez Penny. – Jak się czujesz? – spytała nagle. Zmarszczyłam brwi, siadając na krzesełku.
      - Dobrze… Tak mi się wydaje. – Czyli aż tak było widać? Zagryzłam wargę, niepewnie spoglądając na nią. Chwilę później opuściłam wzrok w dół na talerzyk. Wbiłam widelczyk w ciastko, cicho wzdychając.
      - Który miesiąc? – Poczułam, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Czyli jednak aż tak bardzo było widać. Niedobrze. Bardzo niedobrze.
      - Połowa czwartego – westchnęłam, czując się zdecydowanie zakłopotana. – Aż tak to widać? – spytałam, unosząc wzrok do góry.
      - No cóż, zawsze byłaś mega szczupła, a teraz nagle masz brzuszek – Penny uśmiechnęła się delikatnie. – Ale dobrze wyglądasz. Ciąża ci służy – powiedziała, a ja poczułam się jakimś cudem nieco lepiej. Skorki nastrojów były dosłownie bezcenne. Uśmiechnęłam się do niej i wsunęłam w usta widelczyk.
      - Jak w szkole? – spytałam, zmieniając temat. Nie widziałam sensu rozmowy o mnie, skoro ona obecnie prowadziła o wiele ciekawsze życie, niż ja.
      - Nawet nieźle. Pochwalę ci się, że nawet całkiem dobrze radzę sobie z hiszpańskim.
      - Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy, w razie czego, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. – Uśmiechnęłam się i odwróciłam od niej wzrok, by skupić się na ciastku.
      - Wiem. Myślisz, że mogłabyś mi podać swój nowy numer?
      - Jasne. – Zostawiłam widelczyk i wyciągnęłam z torebki długopis, by za chwilę na serwetce napisać swój nowy numer. – Dzwoń, kiedy tylko będziesz potrzebować. Jeśli nie odbiorę, to na pewno oddzwonię, bo mogę być w pracy.
      - Pracujesz? – Była wyraźnie zaskoczona. A ja nie rozumiałam, co dziwnego było w tym, że miałam pracę.
      - Tak. Jakiś czas temu zrobiłam kurs, a teraz jestem organizatorką przyjęć… Praca jest lekka, przyjemna… Nie muszę wiele chodzić…
      - No tak. Praca idealna dla ciebie. Szczególnie teraz. – Zaśmiałam się, a ona mi zawtórowała. W tych słowach było naprawdę wiele racji. Wróciłam do swojego ciastka z uśmiechem na twarzy.
      - Diana, Penny?! – Uśmiech natychmiast zniknął mi z twarzy. W oczach pojawiło się przerażenie. Poderwałam głowę do góry. Niall Horan. Kurwa, co on, do cholery, tu robił?!
      - Muszę iść – powiedziałam szybko, zerkając na Penelope. Zostawiłam wszystko na stoliku, chwytając w dłoń torebkę.
      - Diana, poczekaj – usłyszałam od Horana.
      - Nie – rzuciłam i czym prędzej skierowałam się do wyjścia. Nie mogłam z nim rozmawiać. Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek oprócz Zayna i Perrie mnie widział. Nie mogłam więcej się pojawiać w tej kawiarni. Nie mogłam się więcej narażać na coś takiego. Serce mi waliło i chociaż najchętniej przytuliłabym tego blondyna do siebie, nie mogłam. Bo wtedy poszłoby to sznureczkiem. Louis nie mógł się dowiedzieć niczego. Z pośpiechu potknęłam się o chodnik, o mało co nie tracąc równowagi. Uciekłam. Najzwyczajniej w świecie uciekłam jak zwykły tchórz.
Nieważne, co Horan pomyśli. Nie mogłam pozwolić, by się zorientował.

~*~

   Nie wiedział, dlaczego brunetka uciekła, dlaczego rudowłosa patrzyła na niego z nienawiścią. Poczuł się kompletnie niezrozumiany. Dlaczego Penelope go okłamała? Mówiła, że nie miała kontaktu z Dianą, a tymczasem siedziała tu, zaśmiewając się z nią. Zerknął na szybę. Widział w pośpiechu oddalającą się sylwetkę przyjaciółki. Czemu, do cholery, to wszystko było tak skomplikowane? Dlaczego nic, ale to kompletnie nic, nie było w tej sytuacji logiczne? Dlaczego Malik przed nimi ukrywał Dianę, dlaczego ona nie dopuszczała do siebie nikogo? Dlaczego Penny go ignorowała?
Zauważył, jak dziewczyna się podnosi. No ona chyba też nie ucieknie. Przynajmniej miał taką nadzieję.
      - Penelope.
      - Nie mamy, o czym rozmawiać, Niall – powiedziała, zabierając swoją torbę. Według niego było zupełnie inaczej. Mieli o czym rozmawiać. Tematów było aż nadto. Dlaczego go unikała? Dlaczego nie chciała porozmawiać o tym, co się stało w czerwcu?
      - Wydaje mi się, że jednak mamy o czym – nie dawał za wygraną. Nie tym razem. Stanął przed nią, nie zamierzając pozwolić jej odejść, tak jak zrobił to z Morris.
      - Niall, nie.
      - Nie odpuszczę ci. Nie po tym co się stało. – Nie rozumiał, dlaczego uciekała przed tym. Co się stało, to się nie odstanie. To nie było tak, że on chciał ją wykorzystać. To wyszło samo. Odprowadził ją do domu, tak jak kazała mu Diana. Penelope się uspokoiła trochę, później zaprosiła go do środka. Od słowa do słowa. Od dotknięcia do dotknięcia. Od pocałunku do pocałunku. I nagle BUM.
      - Wolałabym, żebyś…
      - Żebym nie przypominał ci o tym co się stało? – uniósł brew do góry i zacisnął usta.
      - Po prostu lepiej by było…
      - Penelope, do jasnej cholery. Przychodziłem tu każdego jednego dnia, kiedy byłem w Londynie z nadzieją, że cię spotkam, bo w domu ciągle mówili, że cię nie ma, Penny, do cholery. Myślisz, że to po mnie spływa? – Widział w jej oczach, że dokładnie tak myślała. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Oczywiście. Ona, patrząc na chociażby zachowanie Louisa, zmierzyła ich wszystkich jedną miarą.
      - Po prostu…
      - Myślisz się, Penny. Gdyby po mnie to spływało, to bym sobie odpuścił. – Nie, nie pozwalał jej dość do słowa. Nie chciał nawet tego. Zresztą… Powiedziałaby mu, że co? Że nie powinni się do niczego posunąć? Że to był błąd? Nie chciał tego słyszeć. Lubił ją. I nie chciał, żeby to się zmieniło. Nie chciał poczuć bólu, kiedy powie mu prosto w twarz, że go nie chce. Penelope Struble była prawdopodobnie jedyną osobą na tej ziemi, która w tym momencie mogła zająć miejsce jego największej słabości – jedzenia. Ale nie doceniała tego. Fakt, jak miała to zrobić, skoro go odtrącała? Wydawało mu się, że to nie było tak, że go nie lubiła. Ona się bała. A jego zadaniem było pokazanie jej, że nie było się czego bać. Chciał ją uświadomić, że to, że był sławny, niczego nie zmieniało.
Niall Horan okazał się być nagle egoistą. Chciał Penny tylko dla siebie.
      - Może zwyczajnie powinieneś odpuścić? – spytała ot tak, jak gdyby nie przyszło jej to z większym trudem. Czy ona nie widziała, że jemu chodziło o nią? O tę znajomość?
      - Nie chcę, Penny. Chcę ci pokazać, że nie jestem taki, jak myślisz.
      - A jak myślę? – Uniosła brew do góry, oczekując jego odpowiedzi. Pokazywała mu z każdą taką chwila, jak bardzo tego nie chciała. Ale on nie zamierzał się poddać.
      - Że zależy mi na tylko na tym, żeby sypiać z kim popadnie? – Na jej policzkach pojawiły się mocne rumieńce. Czyli tak myślała.
      - To nie tak, Niall.
      - Właśnie tak myślisz, Penny. Ale ja i tak nie odpuszczę. Nie interesuje mnie zdanie wszystkich ludzi. Uświadomię ci, w jak wielkim błędzie jesteś. – I, kiedy skończył to mówić, pochylił się nad nią, łapiąc jej twarz w obydwie dłonie i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Musiał ją przekonać do tego, by dała mu szansę. I liczył na to, że był na dobrej drodze. Później zajmie się druga równie ważną sprawą, mianowicie: Dianą.
Na razie chciał rozkoszować się miękkością warg rudowłosej, która o dziwo! Oddawała mu pocałunek, chociaż tak bardzo uparcie twierdziła, że nie mieli o czym rozmawiać. Najwyraźniej mieli, ale to nie był temat na pięć minut rozmowy w restauracji. To był temat na długie wieczory spędzane w swojej obecności z daleka od świata, który znajdował byle pretekst, by obrócić kota ogonem.

~*~

   Chodził od ściany do ściany, czekając na powrót mulata. Musiał z nim porozmawiać. Wiedział, że nie mógł wspomnieć przy innych o tym, że widział dzisiaj Dianę. Szczęk zamka, kroki w holu. Od razu ruszył w stronę korytarza. Zatrzymał się w przejściu, patrząc na przyjaciela.
      - Widziałem dzisiaj Dianę, Zayn. – Brunet zastygł w trakcie zdejmowania butów. Wyglądał, jakby myślał.
      - Ktoś o tym wie? – spytał po chwili, prostując się.
      - Jeszcze nie. Czekałem na ciebie.
      - Lepiej żeby nikt nie wiedział. Nie chciałaby tego – stwierdził, ściągając kurtkę i odwieszając ją na wieszak. – Rozmawiałeś z nią?
      - Uciekła od razu, jak mnie zobaczyła. Zayn, co się dzieje? – spytał blondyn, przeczesując palcami włosy. Był zmartwiony. Co z tego, że jako tako dogadał się z Penny, skoro dalej nic nie wiedział?
      - Jeśli Diana nie chciała rozmawiać, ja dalej nic nie mogę powiedzieć. Wybacz, stary – rzekł brunet, po czym zniknął w kuchni. Horan jęknął zawiedziony. Wiedział, że nie miał nawet o co prosić Malika. On i tak nie piśnie ani słowa, jeśli Morris nie będzie chciała, aby ktokolwiek wiedział coś na jej temat. Przynajmniej w końcu znalazła sobie odpowiedniego przyjaciela. Tak mu się wydawało przynajmniej. – Mamy coś na obiad? – spytał głośniej Zayn.
      - Nie.
      - Zamówię pizzę, gdzie reszta?
      - A skąd ja mam, kurwa, wiedzieć? – rzucił blondyn i odwrócił się na pięcie, wędrując na górę, gdzie zamknął się z hukiem w swoim pokoju.

19 comments:

  1. Jeeej, pierwsza!
    Ja się tym razem przejęłam Horanem i Penninksonem! Widziałam to tak: Pocałunek, drugi, trzeci, czwarty, przyparcie do ściany, jeszcze więcej pocałunków, on do niej dyszy, że wpuść mnie do domu, ona go wpuszcza, zataczają się gdzieś... nie, to nie w tym stylu... Zacznijmy od ściany. Potem ona go wciąga do domu i prowadzi do swojej sypialni i tam potem [+18] tralalala.
    "To nie było tak, że on chciał ją wykorzystać. To wyszło samo."
    NO ROZDZIEWICZYŁ JĄ, a ona, jako przykładna rozdziewiczona, próbuje zwalić wszystko na niego. Penninkson! Ogarnij się! Przecież lecisz na tego jurnego chłopa from ajrlend!
    I chyba nie mam nawet nic więcej do dodania oO Ciekawe, czy Horan wypapla Louisowi, że widział Dajenę.

    ReplyDelete
  2. HAHAHAH NIALL! Tylko tak potrafię skomentować ostatnie zdanie.
    Jesteś skończoną kretynką mówiąc, że to Ci się nie udało. Nawet, jeśli napiszesz (według Ciebie) największą głupotę, to i tak będę niesamowicie oczarowana. Po prostu człowiek jest coraz bardziej ciekawy tego, co się wydarzy. Kompletnie nie potrafię intuicyjnie przewidzieć tego, co chcesz nam przekazać, i CHOLERNIE nie mogę się doczekać spotkania Diany z Louisem. A właśnie... Dlaczego w tym rozdziale nie ma Louisa?! Płaczę...
    Och, Penny, namieszałaś, nawet z Horanem nie chciałaś gadać a lecisz na niego no. Oby im się ułożyło, bo Niall jest uroczy, no :3
    Długo będziesz kazała nam jeszcze czekać na dalszy rozwój wydarzeń? Czy zaczniesz nas rozpieszczać?

    Patrycja

    ReplyDelete
  3. Och. Na pozór wydaje się, że Diana mocno stoi na nogach, że żyje, że nauczyła się iść dalej. Ale lat przyjaźni nie da się wymazać, więc to musi boleć. Musi być ciężko, ale kiedyś w końcu przestanie. Bo czas leczy rany albo znajduje rozwiązanie.
    To wcale nie jest tragiczny post. Jest całkiem, całkiem. Podobał mi się watek Penny i Nialla. Niechże przestanie być taka święta :D No i postuluję o odrobinę pana Payne'a :D Zdecydowanie.

    ReplyDelete
  4. :)) cudnie brawo!! :D czekam na kolejny odc :D

    ReplyDelete
  5. rewelacyjny!*.* czekam z niecierpliwością nn :)

    ReplyDelete
  6. Nie powiem, ale zostawiłaś niedosyt. Brakuje mi trochę Louisa...
    Haha poprostu nie mogę się doczekać momentu, aż dowie się, Że Diana jest w ciąży. Tak btw mam nadzieje że stanie się to podczas tych 9 miesięcy, a nie po porodzie :)
    + Świetny rozdział :) Fajnie, że jest trochę Nialla i Penny :))
    -@luuuvmyswaggy

    ReplyDelete
  7. Cudowne! Jedno z najlepszych opowiadań jakie miałam okazję czytać <3 Piszesz z taką niesamowitą lekkością. Szczerze mówiąc to wczoraj wieczorem natrafiłam na twoje dzieło. I nie żałuje, że zaczełam je czytać, bo piszesz wspaniale! <3

    ReplyDelete
  8. Niall i Penny!!!
    C
    U
    D
    O
    W
    N
    Y
    !!!!!
    Czekam na nn ;)

    ReplyDelete
  9. Szybko next, bo nie moge się doczekac:))))) Poza tym możesz coś zrobic, bo nie da sie załadowac jedenastego rozdziału:(((

    ReplyDelete
  10. Już myślałam, że przewróci się uciekając, ale na szczęście nic jej nie jest:) Uuuf.
    Dobrze, że dziewczyny pogadały ze sobą. Kiedy Louis się dowie o tym, że Diana jest w ciąży? Mam nadzieję, że niedługo, bo chciałabym znów widzieć ich razem z całą ekipą. Do następnego!

    ReplyDelete
  11. Obiecałam sobie, że Twojego bloga będę komentować co rozdział, więc trochę spóźniona, ale jestem!

    Powiedziałabym Dianie, gdybym spotkała ją na ulicy, żeby się ogarnęła i spróbowała ponownie dać szansę Louisowi, ale widząc jak cierpi, jedynie poparłabym ją w tym, że się ukrywa. Cholera! Czy droga do miłości musi być tak zawiła i zanim będą te róże i bławatki, trzeba wspiąć się do góry po ostrych kolcach? Podziwiam za to Zayna i Perrie. Serio, takiego przyjaciela to ze świecą szukać. Tyle czasu już upłynęło, a on ani nic, pary z ust nie puścił. Louis... Boże, Louis! Weź, chłopie w końcu tę Elkę kopnij i po problemie by było! Jestem jaknjbardziej za, żeby usunąć ją z opowiadania w trybie natychmiastowym. W życiu codziennym oczywiście mi ona nie przeszkadza, ale w opowiadaniu pasuje Louisowi jak pięść do oka ;) Tak, Louis i Diana. Połączenie najlepsze z możliwych. Żal mi trochę Alexis i Harry'ego, ale po części oni też sobie zasłużyli na życie w niewiedzy.
    Diana to silna babka. Wierzę, że jeszcze wyjdzie u niej wszystko na prostą. Tyle zniosła, więc tylko same radości na nią czekają.

    Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział!
    Całuję,
    Sorbet

    ReplyDelete
  12. dalej , kocham ten blog !!!

    ReplyDelete
  13. Nominowałam Cię do Liebster Awards, więcej znajdziesz tu: http://forever-alone-baby.blogspot.com/p/nominacje.html

    ReplyDelete
  14. Czytam więc jestem. :P Wspominałam, że nie czytałam żadnego opowiadania z One Direction w roli głównej? Tobie Bejbe się nie odmawia :D
    Przyznam się bez bicia, że w karcie obok miałam otworzoną zakładkę z bohaterami, bo nie ogarniam dalej kto jest kim itd, ale mniejsza :D To tokijczyków wyuczyłam się na pamięć!
    Tak myślałam, że wpadną...ale tak to jest jak wstyd kupić gumki xD No i Diana musi w końcu mu powiedzieć! Bo bejbi musi mieć tatusia!!! Mam nadzieję, że to będzie chłopczyk <3
    I dlaczego zmierzasz ku końcowi? :(
    Czekam na kolejny odcinek :***

    ReplyDelete
  15. Hejoo:)
    Chciałam się zapytać czy będzie jakiś nowy rozdział? Bo brakuje mi tego opowiadania :)
    Pozdrawiam Asiek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Darling, chwilowo nie będzie tutaj żadnego nowego rozdziału. Z lenistwa nie chce mi się pisać notatki informacyjnej, ale wyczerpałam pokłady miłości do tej historii. Jeśli dalej jesteś jednak zainteresowana czytaniem czegokolwiek co wychodzi ode mnie, mogę Cię zaprosić na:
      http://two-sided-mirror.blogspot.com
      Pozdrawiam, Margo.

      Delete
  16. Boski <3
    Zapraszam do mnie :)
    Adres: http://hey-im-a-witch.blogspot.com/
    Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=c1BPtrsFtNI

    ReplyDelete
  17. kiedy kolejny rozdział ????

    ReplyDelete