.

.

Saturday 11 January 2014

Page 12.

Dzisiaj bez muzyki. Nie pamiętam przy czym to pisałam. Prawdopodobnie była to cisza, ale... Nieważne.
Smacznego.

~*~*~*~

Sierpień.

   Wkurwiało mnie niemiłosiernie to, że Zayn coś wiedział, ale milczał. Harry nawet nie pozwalał wymówić jej imienia, jakby stało się święte. A jeśli już zostało wypowiedziane, wpadał w coś, co przypominało furię.
Prawdę powiedziawszy nie miałem szczególnie ochoty rozmawiać z kimkolwiek.
Jeszcze Eleanor, nagle zrobiło się jej pełno. A ja tak kurewsko nie miałem ochoty na jej towarzystwo. Brzydziłem się. Dosłownie się brzydziłem jej osobą, jej słodziutkim uśmiechem, tymi oczami, tym głosem, który w niczym nie przypominał głosu Diany. Przysięgam, że gdybym mógł – zabiłbym Harry’ego za to, że postawił mi ją na drodze.
Ostatnie prawie dwa miesiące spędziłem na rozmyślaniu, jaki w tym wszystkim był sens. Już nie wspominałem o tym, że i ja i Harry dość często ostatnio mieliśmy nakładany konkretny makijaż. Tak się kończyło to, że on nie potrafił się zamknąć, a wymagał tego od innych. Reszta na szczęście się nie wtrącała, bo wszyscy mielibyśmy poobijane mordy.
I nie ukrywałem, że tyle było we mnie złych emocji, że gdybym mógł, to bym mu tak obił ryj, że więcej by nie spojrzał w lusterko.
Ale no tak, nikt nie wie, dlaczego. Już tłumaczę.
Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego nie doszedłem do tego wcześniej, skoro to było tak logiczne i proste. Dopiero ostatnio zobaczyłem to wszystko. Pierdolony Styles kochał się w Dianie. Nie wiedziałem, w co on właściwie pogrywał, ale jego nakazy, zakazy i inne gówna sprowadzały się do jednego. I wydaje mi się, że to nie do końca było tak, że się podkochiwał. Odnosiłem wrażenie, że on miał na jej punkcie obsesję. Stał się cieniem Zayna. Kiedy tylko mógł, łaził za nim. Gdybym wiedział, że to coś by dało – sam bym to zrobił. Ale miałem świadomość, że wyciągnięcie z Malika jakichkolwiek informacji praktycznie graniczyło z cudem. Dlatego czekałem, zamartwiałem się, pogrążałem w myślach i starałem się ignorować wszystko inne.
Tak jak teraz, chociaż gdzieś w okolicy kręciła się cholerna, Eleanor, która mi przeszkadzała. Modest co prawda podchwycił to, że teoretycznie byliśmy razem, więc zmuszałem się do uśmiechów, kiedy robili nam zdjęcia, chociaż prawie z nią nie rozmawiałem. Po co? Jakby chociaż miało to jakikolwiek sens.
Praca, sen, praca, sen. Gdzieś pomiędzy jakieś jedzenie i udawanie, że egzystowanie było przyjemne. A było tak kurewsko bolesne, że miałem ochotę przyjebać sobie w łeb kilka razy, stracić przytomność i przestać czuć. Na chwilę.
Oni wszyscy myśleli, że byłem pieprzonym skurwysynem, że leciałem na dwa fronty, bo coś tam. Alexis w pięknym stylu dopierdalała na każdym kroku. Ona była warta Stylesa. W stu procentach. Nigdy nie rozumiałem, o co jej chodziło, czego chciała ode mnie i dlaczego tak bardzo nie chciała, żeby Diana była ze mną. Stylesa rozgryzłem. Po naprawdę długim czasie, ale rozgryzłem. W jaki on szał wpadł, jak mu to wytknąłem. Tym samym potwierdził wszystko, co chciałem wiedzieć. Ale Alexis? Co ona, do kurwy nędzy, miała wspólnego z tym wszystkim?
Podniosłem tyłek z łóżka, kiedy usłyszałem dobijanie się do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem je bez słowa.
Zdawałem sobie sprawę, że wyglądałem tragicznie. Podkrążone oczy, przetłuszczone włosy, zalana koszulka i puszki piwa walające się koło łóżka. I tona wypalonych papierosów.
To była moja rozrywka. Ostatnio nawet paliłem trawkę. Ale to było wtedy, kiedy miałem się spotkać z Calder i zostać z nią sam na sam. Na trzeźwo bym tego nie przeżył. I w tym wypadku faktycznie byłem dupkiem. Boże. I nawet mi nie stanął, chociaż biedna się starała i starała. Miałem nadzieję, że w końcu pojęła, że nie była tym, czego chciałem.
Nawet nie wiedziałem, co się z nią stało później, bo chyba się dodatkowo zalałem. Znowu.
      - Czy ty naprawdę nie masz co robić, Tomlinson? – spytał brunet, nieco wyższy ode mnie. Zlustrował mnie od góry do dołu, sam ubrany w skórę, czarne rurki i jakąś koszulkę.
      - A co za różnica? Co chcesz? – Mlasnąłem kilka razy, czując posmak piwa i alkoholu na języku. Powinienem dostać Oskara za pierwszoplanową rolę pajaca na scenie, kiedy udawałem, że wszystko było w porządku.
      - Przyszedłem pogadać – westchnąłem ciężko i odsunąłem się, wpuszczając go do środka.
      - Mów, Malik – rzuciłem, odwracając się do niego plecami – zamknij drzwi – dodałem i podszedłem do okna, otwierając je. Byleby te wszystkie dziewuchy na dole nie piszczały. Nie miałem ochoty tego słuchać. Otworzyłem je, wciąż ukrywając się za firanką. Sięgnąłem po paczkę papierosów i wyciągnąłem jednego, wtykając go w usta i podpaliłem zapalniczką leżącą na szafce nocnej.
      - Pomyślałem, że może chciałbyś coś wiedzieć na temat Diany. Ale jeśli nie masz ochoty na rozmowy, wrócę później. – Zastygłem w bezruchu. Po chwili odwróciłem się na pięcie do niego. Zmierzyłem go morderczym spojrzeniem, a papieros prawie wypadł mi z ust.
      - Mów – nie przestawałem się na niego natrętnie gapić.
      - Nie mogę powiedzieć za dużo, obiecałem, ale nie mogę patrzeć, jak się katujesz. Wszystko z nią w porządku. Stara się ułożyć wszystko. – Uśmiechnął się lekko, a ja poczułem ciepło w sercu. Takie nagłe rozluźnienie. Jeśli było z nią dobrze, nie musiałem się martwić na zapas, prawda? Chociaż to pytanie było głupie. Nawet jak na mnie. I tak będę to robił. Wcześniej nie potrafiłem się do tego przyzwyczaić, a co dopiero teraz. Jej nie było i wiedziałem, że powinienem jakoś to wbić sobie do głowy, ale zwyczajnie nie umiałem.
      - Jak często się z nią widujesz? – spytałem, licząc na to, że może dowiem się czegoś więcej, że może jednak będzie chciał mi powiedzieć, nie wiedziałem co. Cokolwiek. Chociażby to, że ona dalej mnie kochała, że może, nie wiem... Kurwa, jaką ja miałem epicką pustkę w głowie.
      - Wystarczająco często, by wiedzieć, że wszystko w porządku. Zrobiła kurs i szuka teraz pracy.
      - Powiedz jej następnym razem, że tęsknię za nią. Powiedz jej, że ją kocham. – Papieros się wypalał w mojej dłoni, a popiół opadał na miękki dywan, na którym stałem.
      - Powiem jej, nie martw się. Ale wiedz, że Diana nie chciałaby, żebyś był w takim stanie. Sądzę, że przegląda czasem nowe zdjęcia. Ona widzi więcej niż ci się wydaje – ja pierdolę, od kiedy on był taki… Chyba za mało gadałem w przeszłości z Malikiem. Za mało starałem się poznać jego drugą stronę.
      - Z Horanem będziemy grać. Ogarnij się i przyjdź do nas, okej? – Pokiwałem głową, chociaż dalej stałem jak słup soli i patrzyłem się przed siebie.
Malik wyszedł, a ja zostałem sam. Zayn dał mi nadzieję. Niewielką, ale dał. Może światełko w tunelu nie było aż tak słabe, jak na początku mi się wydawało?

~*~

   Dwudziesty sierpnia. Miałam dzisiaj z nimi stać na czerwonym dywanie, miałam być ich gościem. Sukienka wisiała w szafie, dokładnie ta, którą specjalnie na tę okazję kupiłam. Niestety zostanie tam na… Na jakąś inną okazję.
Ogólnie rzecz biorąc, skończyłam kurs i dość szybko znalazłam sobie pracę. I ja wiem, że to mogło się wydawać dziwne, że byłam tak spokojna. Przecież halo, byłam w ciąży. I tak, to potwierdzone. Kiedy tylko Perrie odczytała wyniki, miałam problem. Miałam problem, bo wpadłam w histerię, zaczęłam panikować. A ona przytuliła mnie i zaczęła pocieszać. Poświęciła mi dużo uwagi i jakimś cudem wyprała głupie myśli z mojej głowy. Nie miałam pojęcia, jak ona to zrobiła. Była jak dobra wróżka, która za dotknięciem czarodziejską różdżką usuwała wszystkie złe emocje, wszystko to, co bolało, co męczyło.
Dzięki niej zaakceptowałam fakt tego, co się stało. To ona zaprowadziła mnie do lekarza, który potwierdził wyniki testów. To ona mi pomogła ze wszystkim.
Zayn natomiast był tym, od którego dostałam pierwsze zlecenie na zorganizowanie przyjęcia. Kiedy mi opowiedział o swoim planie, rozpłakałam się.
Osiemnastego sierpnia dwa tysiące trzynastego roku odbyło się przyjęcie zaręczynowe Zayna Malik i Perrie Edwards. Zmusił mnie do tego, żebym w ten dzień była z nimi. I przysięgam, że płakałam bardziej od Pezz.
I wtedy też Zayn dowiedział się o tym, co razem z Perrie trzymałyśmy w tajemnicy. Jego mina była bardziej bezcenna, niż mina Perrie, kiedy uklęknął przed nią, prosząc ją o rękę.
Serce mi się radowało, kiedy widziałam szczęście tej dwójki.
Od tego momentu minęły dwa dni.
Godzinę, może dwie przed premierą postanowiłam się tam pojawić. Jednak nie z nimi. Chciałam po prostu zobaczyć ich radość, kiedy mieli pokazać światu swoje dzieło. Stałam w bezpiecznej odległości, między fankami, patrząc na nich. Na niego. Widziałam ich uśmiechy, widziałam szczęście Zayna, kiedy w końcu pojawiła się obok niego Perrie.
Poprawiłam torbę zsuwającą się z mojego ramienia. Chwała za to, że wszystkie były tak zaaferowane tym, co się działo na czerwonym dywanie, że nie zwróciły na mnie uwagi.
Uśmiechałam się do siebie, jednocześnie czując niesamowity ból w klatce piersiowej. Nie mogłam się cieszyć z nimi. Znaczy, właściwie robiłam to, ale po cichu, oni o tym nie wiedzieli. Nawet nie wiedzieli, że tam byłam. Ale nie mogłam się powstrzymać, by dać znać Perrie.
Wyciągnęłam telefon z beżowej torebki i z uśmiechem napisałam wiadomość.

Wyglądasz przepięknie. Ucałuj Zayna i dyskretnie Louisa… XXX

Wysłałam ją i z powrotem spojrzałam na przyjaciół. Zobaczyłam, jak Pezz wyciąga telefon i odczytuje wiadomość, a chwilę później się rozgląda i coś szepcze do Zayna. Już wiedziała, że tu byłam. Całe szczęście, że nie mogła mnie dojrzeć. Ginęłam w tym tłumie. I bardzo dobrze. O to mi chodziło, by pozostać niezauważoną. Uśmiechnęłam się, przypatrując się tej parze. Chwilę później zaczęłam szukać wzrokiem Louisa, chcąc nacieszyć oczy. Ale zamiast radości, poczułam potężny ból w klatce piersiowej, aż jęknęłam przez to, co poczułam i jakaś dziewczynka na mnie spojrzała.
Louis i Eleanor. Trzymając się za ręce. Odwróciłam się i od razu zaczęłam się wycofywać z tłumu, słysząc swoje imię. Modliłam się, by nie dotarło echo tego do chłopaków. Kurwa, musiały mnie zauważyć? I co ona tam, do diabła, robiła? Do tego wszystkiego brakowało jeszcze Alexis przy boku Harry’ego. Mieliby swoją pierdoloną rodzinkę, wypchaną szczęściem i radością. Wrócić do domu. Wrócić do domu. Wrócić do domu i z niego nie wychodzić.
Wyminęłam pojedyncze jednostki na drodze i od razu ruszyłam w stronę transportu publicznego, chcąc się dostać do własnego mieszkania. Byle jak najszybciej, byle by się nie rozpłakać, kiedy tu było tak wiele osób, które mogły mnie rozpoznać. Kurwa mać. Czy ja już nigdy nie pozostanę anonimowa?!
   Kiedy tylko weszłam na teren, na którym znajdował się budynek, w którym mieszkałam, poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Nienawidziłam jej. Nienawidziłam jej bardziej niż jego. Dlaczego? Dlaczego musiała tam być? Dlaczego pierdolona Eleanor musiała tak epicko wszystko popsuć? Niech ta szmata zdechnie. I ten, kto ją przyprowadził do Louisa też. Był wart tej kretynki. Weszłam do budynku i udałam się na swoje piętro. Na szczęście, bo znowu zebrało mi się na mdłości. Miałam nadzieję, że to nie będzie trwać do końca ciąży. Nie miałam tyle siły, żeby znosić to każdego jednego dnia. Ten mały groszek najwyraźniej nie lubił, kiedy się denerwowałam.
Widzisz, głupia kretynko, co zrobiłaś?!
Znowu klęczałam nad toaletą, znowu wymiotowałam, zalewając się łzami. Tym razem nie było ze mną Perrie, tym razem byłam pozostawiona sama sobie. Nie miałam do kogo iść. Nie miałam komu się wypłakać, nikt nie mógł mnie objąć i uspokoić. Byłam pozostawiona sama sobie.
Mój najlepszy przyjaciel chciał wszystko zniszczyć, moja przyjaciółka nie potrafiła zaakceptować faktu, że ja go kocham. A on? A on wciąż z nią był, chociaż powiedział mi, że mnie kochał. Nie rozumiem, dlaczego to wszystko było tak skomplikowane, dlaczego nie mogłam być szczęśliwa. Szczególnie teraz, kiedy nosiłam jego dziecko pod sercem. Co z tego, że nic na ten temat nie wiedział? A co, jeśli Zayn albo Perrie coś powiedzą? Co, jeśli ta informacja do niego dotrze?
Nie wiem ile czasu spędziłam w tej pozycji. Wiem, że poczułam ból kości i serca. Z każdą taką sytuacją miałam wrażenie, że ktoś mi wbijał w nie nóż. Najchętniej wsadziłabym sobie do środka rękę i wyciągnęła serce, opakowała je w coś i zamknęła, żeby biło jak najdalej ode mnie. Może wtedy byłoby mi lepiej. Może wtedy miałabym w sobie więcej siły? Póki co miałam naprawdę wielkie braki. A trochę inaczej to powinno wyglądać, skoro miałam mieć dziecko.

~*~

Dwudziesty pierwszy sierpnia, 23:20
   Siedziałem przed laptopem, znowu popijając piwo. Właściwie to siedziałem na twitterze i udawałem, że praktycznie mnie tam nie było. Przeglądałem swoją tablicę, nowinki z premiery. I przysięgam, że oplułem laptopa. Po ekranie spływały kropelki złocistego płynu, zmieszane z moją śliną, a ja sam kaszlałem, jakbym za moment miał wypluć płuca. Do kurwy nędzy. Dlaczego Malik mi nie powiedział, że Diana będzie na premierze?! Dlaczego stała między fankami? Dlaczego tam była, skoro miała wejście na dywan? Dlaczego pozwoliła na to, by ktoś przez przypadek mógł coś jej zrobić?!
Dlaczego nie dała znać…

      - Mam ci to przekazać – mruknęła blondynka i ucałowała mój policzek. Spojrzałem na nią bezrozumnie, starając się zrozumieć, o czym ona do mnie mówiła. Wzruszyła ramionami i wróciła do przytulania się do Zayna.

   Jaki ja byłem głupi, że tego nie zrozumiałem. Ja pierdolę. Poderwałem się na równe nogi, nie zwracając uwagi, że butelka z piwem wywróciła się i jej zawartość rozlała się na pościel. Zostawiłem laptopa na łóżku i wyleciałem z pokoju jak z procy. Zayn. Musiałem się do niego dostać i to natychmiast.
      - Zayn! – krzyknąłem, nim wparowałem bez pukania do jego pokoju.
Ściągnął z uszu słuchawki i wbił we mnie przerażone spojrzenie. No przecież nie wyglądałem tak jakbym oszalał, prawda?
      - Co jest? – spytał jak zwykle cholernie opanowanym głosem. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, wiedząc, że Styles był w domu. Nie chciałem, by słyszał moją rozmowę z Malikiem.
      - Dlaczego mi, do kurwy nędzy, nie powiedzieliście, że ona tam będzie? – Patrzył na mnie tak, jakby zupełnie nie rozumiał, o czym ja mówiłem.
      - Ha? – No bez kitu. Jeszcze będzie zgrywał idiotę.
      - Diana. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ona tam będzie – wysyczałem, zaciskając mocno zęby, aż mnie zabolały.
      - Bo nie wiedzieliśmy. Perrie dostała od niej smsa. A kiedy chciała się później z nią skontaktować, nie odbierała.
      - Stała między fankami. Lepiej sprawdź czy wszystko z nią w porządku, albo daj mi adres, żebym ja to mógł zrobić.
      - Jesteś pijany, Louis. Dowiem się, a ty idź się, kurwa, ogarnij. Jebiesz alkoholem na kilometr. Zwolnij trochę, bo niedługo cię będziemy musieli dostarczyć na odwyk.
      - Nie jestem uzależniony – warknąłem i przybrałem bojową postawę.
      - Ale jak tak dalej pójdzie, to będziesz. Idź się ogarnąć i uspokój się. Bo nerwy nic ci nie dadzą. Diana pewnie siedzi już w domu, bezpiecznie. Może zwyczajnie źle się poczuła, jak zobaczyła cię cieszącego się obecnością Eleanor.
      - Nie cieszyłem się.
      - Tak to wyglądało – Malik podniósł się z łóżka i zabrał telefon z szafki. – Zajmij się Eleanor, a najlepiej ją stąd wyrzuć, bo osobiście jej osoba gra mi na nerwach.
Nie zdążyłem zareagować, bo brunet zniknął z pokoju. Ja pierdolę. A może Styles wiedział o tym, że tam będzie Diana? Jakimś pojebanym sposobem się tego dowiedział i ściągnął tam Eleanor specjalnie?! Kurwa, pierdolony szczeniak.

~*~

   Przetarłam oczy zaspana. Spojrzałam na zegarek. Cztery minuty po dwunastej. Kto o tej godzinie do cholery dobijał się do moich drzwi? Podniosłam się do pozycji siedzącej i opuściłam stopy na podłogę. Cholera, jaka ona była zimna. Ale nie miałam siły się zastanawiać, gdzie podziały się moje bambosze. Zapaliłam światło, wychodząc z pokoju i przeszłam powoli przez korytarz. Kolejny dzwonek. Zerknęłam przez wizjer i westchnęłam ciężko. Odblokowałam wszystkie zamki i otworzyłam drzwi, pocierając ramiona.
      - Musiałem przyjechać. Louis mi suszył głowę, jest pijany. A znając jego i jego zrytą banię, wsiadłby za kółko i zaczął cię szukać – powiedział Zayn, pakując się do środka. Odsunął mnie ręką i zamknął za sobą drzwi, przekręcając zamek.
Nie żeby co, ale kompletnie nie rozumiałam, o czym on do mnie mówił. Louis pijany? To, że Louis lubił wypić – wiedziałam. Ale od kiedy niby pił tak na wieczór? Bez wyjścia z domu?
Ziewnęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
      - Chcesz herbatę?
      - Tak – słyszałam, jak ściąga z siebie kurtkę i buty, a chwilę później idzie za mną. – Ten idiota chleje prawie codziennie. Jeszcze trochę, a odstawimy go na odwyk, albo do AA. Zobaczył Twoje zdjęcia z wczoraj… - Widziałam, jak przetarł twarz dłońmi. – Nie odbierałaś, więc przyjechałem. Inaczej nie dałby mi spać. A ja nie chciałem mieć go na sumieniu, jakby coś mu się stało.
      - Wie, że jesteś u mnie? – spytałam, odwracając się do niego przodem.
      - Wie, że miałem przyjechać muszę mu dać znać. Może… może jak ty mu powiesz żeby się uspokoił…
      - Zayn nie.
      - Zamierzasz przed nim ukrywać? Zamierzasz pozwolić mu się stoczyć? On zawsze był narwany, ale teraz przechodzi sam siebie, Diana. Wiesz ile razy już się pobił z Harrym?
      - Przecież ma pieprzoną Eleanor, to o co mu chodzi – założyłam ręce i wbiłam w niego wzrok.
      - Modest podchwycił ich „związek”. Ona śpi na kanapie.
      - Myślisz, że to mnie pocieszy? – Uniosłam brew do góry. Oczywiście, że tak myślał.
      - Nie wiem. Wiem, że on z nią jest dla fanów. I na tym się kończy. Diana, powinnaś z nim porozmawiać.
      - Nic nie powinnam – odpowiedziałam i odwróciłam się, by wyciągnąć z szafki kubki.
Zayn wyciągnął telefon i od razu wykręcił numer do Tomlinsona. Westchnęłam ciężko, pochylając głowę w dół, dłońmi podpierając się blatu.
      - Przez ciebie debilu ją obudziłem. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy.
      - Daj mi ją – Zayn musiał dać na głośno mówiący. Odwróciłam się szybko w jego stronę, aż poczułam, jak mi się w głowie kołuje. Chyba sobie żarty robił. Pokręciłam przecząco głową.
      - Nie chce rozmawiać.
      - Daj mi ją, kurwa!
      - Jesteś pijany, więc tym bardziej…
      - Malik. Daj mi ją, kurwa, do telefonu.
      - Diana – westchnął Zayn i uniósł na mnie wzrok.
      - Nie chcę z tobą rozmawiać, Louis – powiedziałam drżącym głosem. Czy on przeze mnie pił? Boże, nie chciałam tego. Nie chciałam, żeby cokolwiek złego się z nimi działo.
      - Diana, skarbie – jego głos nagle stał się taki czuły, miękki.
      - Nie – powtórzyłam, czując, jak oczy zachodzą mi łzami. Chwilę później usłyszałam pikanie po drugiej stronie. Boże. Co on znowu chciał odpierdolić? Czemu ten człowiek był taki… Zakryłam usta dłonią, kiedy wybuchłam nagle płaczem. Chwilę później silne ramiona zamknęły mnie w uścisku, tuląc i uspokajając. Znowu poczułam ten cholerny ból w sercu. I mdłości. Wtuliłam się mocniej w Zayna, starając się opanować i przestać płakać. Nie potrafiłam. Po prostu nie potrafiłam. Jeśli cokolwiek stanie się Louisowi, nie wybaczę tego sobie. Czułam się tak cholernie winna temu, że on tak się zachowywał. To miało być inaczej.

12 comments:

  1. Dwunasty?! Co, jak, kiedy?! Ale nie powiem, kocham takie niespodzianki :) I kocham kubeczka całym swoim sercem. Cały czas czytała z bijącym serduchem, po prostu mnie to tak wciąga i interesuje że nie wiem, co ze sobą zrobić.
    Jestem tak cholernie ciekawa kiedy dojdzie do ich spotkania, co się będzie działo, jak Louis się dowie, jak zareaguje. No po prostu nie potrafię opisać tego w tej chwili bo w głowie mam fiu bdździu i nie wiem, jak się pozbierać po tym. Tak, po każdym rozdziale nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
    Diana w ciąży, to dopiero... Znaczy miałam takie przeczucie ale mimo wszystko mnie tym zaskoczyłaś. Boże, Zayn i Perrie są tacy kochani... Daj mi takich przyjaciół!
    Proszę, ja już chcę kolejny... :(

    @takjakaudrey / @belikehepburn

    ReplyDelete
  2. aaaaaaaaaa kocham ten blog !!!

    ReplyDelete
  3. Lubię Zayna i Perrie. Są tacy uroczy i tacy dobrzy, że aż prawie surrealistyczni. Nie wiem, czemu Diana się martwi o Louisa i o to jego picie, ale strzelam, że to ta jej bezgraniczna miłość i dziecko przez nią przemawiają. Chociaż z drugiej strony, gdyby się nad tym zastanowić, to Diana zawsze była zbyt dobra, więc w sumie nie powinnam się dziwić, że zwala na siebie tę winę. Jak dla mnie Louis mógłby się zapić. To dopiero by była zajebista zmiana fabuły. Ale wiem, że tego nie zrobisz, bo w przeciwieństwie do mnie lubisz Lou :) O, albo mogłaby być bomba w hotelu, dokładnie ta okrągła z lontem jak w bombermanie albo w bajkach i mogłoby wysadzić i Louisa i Harry'ego, pana Staje-Mi-Na-Myśl-O-Mojej-Przyjaciółce-Mrrr i Alexis. Diana by nie wytrzymała psychicznie, też by się zabiła, a Horan by pierdnął na ich pogrzebie. Nie, dobra, to nie byłby zbyt klawy pomysł. Ale to takie w moim stylu.
    Ciekawe, co by było, gdyby Louis postanowiłby pobić Zayna w zamian za informacje i Malik by mu powiedział, że Diana jest w ciąży. W ogóle to uważam, że to zajebisty żal.pl w stylu mojego Kaulitza, że Lou nie chce być z Elką, ale dalej z nią jest. A no i zastanawiałam się, po kiego grzyba Modest chce, żeby się z nią spotykał, kiedy wiadomo, że, kiedy wokaliści są solo, nie mają nikogo do dwupaka, wtedy mają więcej fanek, które mogłyby marzyć, że "a nóż widelec, będzie rybka, a ja może kiedyś stanę z takim Tomlinsonem na ślubnym kobiercu". No chyba, że fanki ją polubiły, w co wątpię, bo przecież Elka jest taka... No taka, jaka jest w rzeczywistości. Sorry bardzo, gdybym była fanką, postawiłabym jej krzyżyk na drogę. Bez Louisa przecież jest nikim. Tralalala.
    I w ogóle no dafuq. Boże, jak on mnie irytuje ze swoją postawą chłopca, który ma pięć lat i nie ma własnego zdania. Najlepiej jebać jedną, która z nim zaciąża i drugą, wyobrażając sobie, że robi dię to z pierwszą. Fgaroigjriuseghauibherbewd. Szkoda, że ktoś mu nie dojebał tak, by się ogarnął na tyle, by zauważyć, że ma dwadzieścia parę lat.
    I ja serio lubię Zayna i Perrie.
    I, gdyby ktoś do mnie przyszedł (noooo, ewentualnie prócz ciebie, ale to się nie liczy, bo ciebie tu nie ma) wtedy, gdybym spała - zabiłabym. Amen.
    Dziergaj tam dalej, a ja idę się pogapić na ekran <3

    ReplyDelete
  4. Nie lubię Diany. Jest taka słaba, miękka, jak kukła. Nie lubię takich ludzi. Użalających się nad sobą tak intensywnie, jakby była to ich praca. Nie widzę sensu w tym, że ona tłumaczy sobie wszystko osobą Calder, że reaguje na nią tak dotkliwie. Ból bólem, ale czy to nie jest trochę zbyt naiwne? "Mnie została wyrządzona krzywda, więc po kolei każdy, kto zawinił, zostanie rozstrzelany lub zamieni się w pył"? Irytuję mnie Morris i nie umiem wyzbyć się tego poczucia rozdrażnienia, które wywołuje we mnie swoim zachowaniem, które mnie bawi. Nigdy nie zrozumiem kobiet, które z miłości zdolne są do przysparzania sobie bólu.

    Za to lubię postać Louisa. Płytkim rozwiązaniem jest ukazywanie swoich słabości i wymazywanie chwilowo pamięci dzięki używkom, ale czytałam pierwszy akapit Dwunastki i zauważyłam, że pisząc z perspektywy Tomlinsona, Twój talent podoba mi się jeszcze bardziej. Nie lubię słowa "epicko", którego oboje nadużywają w swoich myślach, ale nasz pijaczyna wydaje mi się mniej infantylny niż Diana. Jest mądrzejszy, a przynajmniej słowa, jakimi go opisujesz i w jakim świetle go stawiasz. Może tu nie chodzi o moją sympatię do jego postaci, a o Twoje pisanie, o język? Zdecydowanie dobrze zaczęłaś ten rozdział.

    Wyczuwam dramę w najbliższej przyszłości.

    Oli.

    ReplyDelete
  5. Super idzie ci to pisanie ;) oby tak dalej a odcinek pierwsza klasa oby dalej :d

    ReplyDelete
  6. gfdsftrtyrfepoiktrj, omgomg!
    Diana jest w ciąży :O Nie mogę uwierzyć, że tak to się potoczyło!
    Wow, wiedziałam, że Harry cośma do Diany... Ciekawe jak zareaguje gdy dowie się o ciąży Diany. Lepiej, ciekawe jak zareaguje Louis!
    Nie mogę się doczekać aż Diana spotka się z Louisem...
    I awww, Zayn jest tutaj taki kochany, i tak samo Perrie <3 aww!
    Czekam na kolejne :*
    -@luuuvmyswaggy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ah! No i zapomniałam...
      Świetnie, że piszesz też z perspektywy Louisa :)

      Delete
  7. Cuuuudo!!! Tak wiem, nie rozpisalam się, ale po prostu mnie zatkalo ;) uwielbiam twoje opowiadania i czekam na kolejne części z niecierpliwoscia ;*

    ReplyDelete
  8. Jesteś genialna! Uwielbiam to opowiadanie. Nie wiem jak Ty to robisz, ale kiedy czytam to co napisałaś, wczuwam się całą sobą. Szkoda mi Louisa i Diany. Mam nadzieję, że w końcu wyjaśnią sobie wszystko a Louis nie stoczy się na samo dno. Czekam na kolejny :*

    ReplyDelete
  9. Trafiłam przez przypadek na twoje opowiadanie, ale nie żałuję. Szkoda mi Lou.
    Twoje opowiadanie jest zupełnie inne, nie takie szczęśliwe, a już tym bardziej nie zanosi się jak na razie na HAPPY END, który wiele bloggerek stosuje już po pięciu rozdziałach (jak ja kiedyś c:).
    Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. :)

    [nowa-nieskonczonosc.blogspot.com]

    ReplyDelete
  10. omg! zajebisty rozdział*.* kocham Twoje opowiadanie<3
    czekam z niecierpliwością nn:)))

    ReplyDelete
  11. Zawsze uważałam Zayna za przeuroczego, kiedy spoglądał w kamerę tymi swoimi oczami odnosiłam wrażenie, że musi byc dobrym człowiekiem. Ty go tu takim kreujesz i to jest cudowne. Wyobrażam go sobie jako wspaniałego przyjaciela. Nad Perrie już się zachwycałam.
    Czekam na ciąg dalszy. Zwłaszcza na konfrontację Lou i Diany. To będzie epic. Czuję to :D A Diana jest biedna. Sama. Smutna. Ma mdłości i widzi mało perspektyw. Takie życie "byle do jutra" musi być męczące, ale wierzę, że będzie miała swój happy end. Lou tez.

    ReplyDelete